Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasta ucierane. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasta ucierane. Pokaż wszystkie posty

10 sierpnia 2014

najprostrze ciasto bananowe ...





W ostatnich tygodniach bardzo potrzebowałam wsparcia bliskich mi osób. 
Gdy widzę, jak moja córka dogaduje się ze swoimi dziadkami, bardzo mnie to cieszy. 
Pomimo tego, że uwielbiam chwile spędzone tylko we dwie, na grze w karty, leniwym oglądaniu filmów, malowaniu, lepieniu figurek i rozmowach. Na przytulaniu. 
Bardzo cenię sobie pomoc, którą otrzymujemy, gdy tylko o nią poprosimy. 
Moje dzieciństwo nie było szczególne. Łąki, pola, lalki z trawy, samodzielnie szyte przytulaki i pierwsze telewizyjne seriale. Godziny spędzane z babcią na robótkach ręcznych. Pierogi lepione z prababcią i wielogodzinne bajki opowiadane przez dziadka. 
Dziś moja mama brudzi sobie palce jeżynami zrywanymi na sok dla wnuczki, godzinami gra w karty, a wieczorami opowiada kolejne bajki o zaginionych zwierzątkach. Dziś dziadek pracowicie montuje w ogrodzie kolejny hamak dla wnuczki i naprawia popsute zabawki. Razem oglądają telewizyjne maratony bajek i podjadają ulubione ciasteczka.






Jest to jedno z ulubionych ciast mojego ojca. Pomimo, że oboje nie przepadamy za bananami, jednak dodatek tych owoców do ciasta to już zupełnie co innego. 
Sprawiają, że wypiek jest delikatnie wilgotny, ciężki i rozpływający się w ustach. Bardzo długo zachowuje świeżość. Zwykle jest zjadane dosłownie z blachy nim zdążę sięgnąć po aparat.


Naprostrze ciasto bananowe:
/przepis pochodzi z bloga Elizy Mórawskiej/

3 banany,
120 g masła,
3/4 szklanki cukru (niekiedy używam ciemnego cukru trzcinowego),
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia,
2 jajka,
250 g mąki,
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii lub cukier waniliowy,

Dobrze dojrzałe banany rozgnieść w miseczce widelcem.
Miękkie masło zmiksować z cukrem, wanilią, stopniowo dodając jajka. Połączyć z mąką i proszkiem do pieczenia.
Keksówkę długości ok 25 cm wyłożyć papierem do pieczenia, wlać ciasto.
Piec ok 60 minut w temperaturze 180 stopni.


30 maja 2014

tort komunijny i biszkopt na parze... idealny...


Maj był szalonym miesiącem. 
Podzielonym na dwa okresy: przed komunią i po komunii. Naznaczonym chłodnymi nocami i upalnym białym tygodniem.
Zwieńczonym przedwczorajszą burzą, podczas której utknęłam w korku na jednej z wąskich ulic mojego miasta. Opatulona w znalezioną w kącie bagażnika kurtkę patrzyłam na ścianę deszczu za samochodową szybą i truchlałam przy każdym bliższym uderzeniu pioruna.
Komunię przygotowywałam osobiście, w domu. Skromny obiad dla kilkunastu osób i tort na uroczyste zakończenie.






Tort robiłam na biszkopcie wedle nowego przepisu. 
Wychodzi idealny. Rośnie pięknie, równiutko, nie opada, jest wilgotniejszy niż ten tradycyjny, lepiej się kroi, lepiej smakuje.
Jedynym jego mankamentem jest pracochłonność. Jajka należy miksować o wiele dłużej niż przy tradycyjnym biszkopcie, a do tego najlepiej w misce umieszczonej na garnku z parującą wodą.
Po wyjęciu z piekarnika jednakże udowadnia nam, iż trud włożony w jego przygotowanie nie był trudem daremnym.







Biszkopt genueński:
6 jaj (ogrzanych do temperatury pokojowej)
150 g cukru,
170 g mąki,
50 g stopionego i ostudzonego masła,
cukier waniliowy lub esencja waniliowa


 Dość spora plastikowa miska i garnek do postawienia na gazie z gorącą wodą, na którym stabilnie utrzyma się miska z masą jajeczna.



Jajka muszą być bardzo dobrze ogrzane. Można włożyć je na kilkanaście minut do garnczka z gorącą wodą.
Po tym czasie wybijamy jajka do miski, dodajemy cukier, cukier waniliowy lub aromat waniliowy i ucieramy przez chwilę mikserem na najwyższych obrotach.
Gdy masa zacznie ładnie przybierać na objętości, miskę ustawiamy na garnku z gotującą się wodą i nadal ucieramy przez kilkanaście, a nawet nieco ponad dwadzieścia minut.
Piana powinna powiększyć swą objętość ponad trzykrotnie, zrobić się dość gęsta a podniesiona na widełkach miksera nie spływać od razu, a układać się na powierzchni masy ładną wstęgą.

Do tak przygotowanej masy delikatnie partiami przesiewamy mąkę i bardzo uważnie mieszamy. Do biszkoptu nie dodajemy proszku do pieczenia, rośnie on tylko i wyłącznie dzięki strukturze ubitych jajek, należy więc bardzo uważać, aby tej struktury nie zniszczyć poprzez nieumiejętne mieszanie.
Na koniec dodajemy ostrożnie przestudzone masło i jeszcze raz bardzo dokładnie mieszamy.

Tak przygotowane ciasto wylewamy ostrożnie do tortownicy, której tylko dno wyłożone jest dokładnie papierem do pieczenia, boki zaś nie są nawet posmarowane.
Wstawiamy do piekarnika nagrzanego jak do tradycyjnego biszkoptu do temperatury 180 - 200 stopni i pieczemy około godziny. Oczywiście stan upieczenia należy sprawdzić po około 40 minutach, gdyż każdy piekarnik piecze inaczej.
Biszkopt natychmiast po wyjęciu z piekarnika "upuszczamy" na blat kuchenny z dość sporem wysokości.
I bardzo proszę, nie pytajcie, czy ostatnie zdanie nie jest pomyłką. Czynność ta pozwala wylecieć pęcherzykom powietrza nagromadzonym w upieczonym cieście, dzięki czemu biszkopt nam nie opada.

Po dokładnym wystudzeniu, najlepiej na drugi dzień, boki biszkoptu oddzielamy od formy ostrym nożem i kroimy na co najmniej trzy placki :))




Dziś tylko przepis na biszkopt, który można oczywiście przełożyć dowolnym kremem cukierniczym, bitą śmietaną, budyniem, powidłami.
Sądzę, że niezwykle smakowałby również upieczony z owocami i posypany kruszonką lub cukrem pudrem.
Jednakże na komunię, wedle życzeń mojej córki, przygotowałam krem na bazie bitej śmietany i gotowanych brzoskwiń.
Bardzo delikatny i lekki , niezwykle lubiany przez dzieci.
Po dokładny przepis zapraszam jutro.







9 kwietnia 2014

wielkanocna babka ajerkoniakowa





Za oknem powoli widzę wiosnę. 
Spoglądam na świeżo umyte okna, wyprane firany, rozkwitłe gałęzie forsycji w wazonie na parapecie i uśmiecham się do ściekających kropel deszczu.
Zima odeszła i tego roku potraktowała nas ulgowo. 
Wciąż pracuję całe dnie i wieczorami nie mam siły na prowadzenie bloga. Powoli przygotowuję się do świąt, piekę i gotuję. Fotografuję. Uczę się dekorować ciasta i ciasteczka, spędzam godziny w pachnącej, ciepłej kuchni. Odpoczywam przy kolorowych barwnikach i przeraźliwie słodkich, waniliowych masach do ciast. 



Babka krówkowa z ajerkoniakiem:
/przepis z gazety/

krówki kruche 100 g
likier adwokat 100 ml
mąka pszenna tortowa lub wrocławska 260 g 
proszek do pieczenia 1,5 łyżeczki
szczypta soli
masło 200 g
cukier 150 g 
jajka 4 szt

polewa:
słodka śmietanka 100 ml
masło 100 g
cukier 70 g 
krówki kruche lub ciągutki 50 g

Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia oraz szczyptą soli. Krówki posiekać dość drobno (do ciasta polecam krówki kruche, ciągutki mogą - choć nie muszą - być przyczyną zakalca). 
Miękkie masło utrzeć z cukrem na puch, Dodawać po jednym jajku i po trochę adwokata naprzemiennie. Każdy kolejny składnik dodać, gdy ten pierwszy zostanie dobrze wrobiony w ciasto. 
Na koniec wmieszać mąkę - ucierać tylko do połączenia składników - i posiekane krówki. Wymieszać dokładnie łyżką.
Przełożyć do formy babkowej.
Piec w 170 stopniach przez ok godzinę.

Babkę z formy wyjmujemy dopiero po lekkim przestygnięciu, w innym wypadku może się po prostu rozwalić i połamać. 

Składniki polewy włożyć do rondla o grubym dnie i rozpuścić powoli. Gotować cały czas mieszając aż masa zgęstnieje. 
Gorącą polać ciasto, pozostawić do zastygnięcia.

Smacznego:) 


2 kwietnia 2014

straciatella maślankowa.....



Powoli przygotowuję się do świąt. Szaleństwo ostatnich dni, mam nadzieję, dobiegło końca, ja zaś wracam do codzienności.
Ostatnio na nowo odkrywam przyjemność smakowania domowego pieczywa. Chrupiącego rogala, pszennego opieczonego tosta oraz kromki dobrego, ciemnego chleba żytniego. 
Nadal mam w domu małego towarzysza, którego okresy wzmożonego apetytu przeplatają się z narastającą niechęcią do jedzenia. Nadal piekę słodkie bułki, wytrawne cebularze i pizzerinki, które pakuję co rano do plecaka i torebki i zabieram ze sobą na późne śniadanie. 








Straciatella maślankowa:
250 g mąki pszennej przesianej,
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia,
3/4 szklanki cukru,
cukier waniliowy,
3/4 szklanki maślanki,
1/2 szklanki dropsów czekoladowych lub siekanej mlecznej i gorzkiej czekolady,
3 jajka,
skórka otarta z jednej cytryny,
100 g masła, roztopionego i ostudzonego,




Jajka ubić z cukrem, dodać cukier waniliowy, skórkę otartą z cytryny. Po ubiciu powoli wsypywać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, maślankę, na końcu wlać ostudzone masło, krótko wymieszać mikserem. Po dodaniu masła nie powinno się ubijać zbyt długo, mieszamy tylko delikatnie mikserem lub nawet trzepaczką. Na końcu wsypać siekaną czekoladę.
Ciasto przelewamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia.
Pieczemy w 170 stopniach przez około godzinę.






7 lutego 2014

szybki i pyszny jabłecznik...



Od wczoraj trudno mi usiedzieć spokojnie na miejscu. Nasze małe przedsięwzięcie powoli nabiera kształtów i zapowiada się, że w najbliższym okresie dla bloga będę miała jeszcze mniej czasu aniżeli w ostatnich tygodniach.
Wczoraj jednak, z dziewczętami z Wrocławskiego Koła Gospodyń Miejskich  , urządziłyśmy sobie wieczorek kuchni hiszpańskiej. Każda z nas miała co świętować. A ponieważ widziałyśmy się dość dawno, trudno nam było tak szybko zakończyć spotkanie. Oczywiście wyszłyśmy baaardzo najedzone i baaardzo dużo jedzenia zabrałyśmy do domów. 
Przepisy sukcesywnie będziemy zamieszczały na naszych blogach, zdjęcia oczywiście wykonała Martyna , a gotowałyśmy wspólnie z Agatką i Martą.




Dziś proponuję Wam pyszną, słoneczną szarlotkę. Kilka dni temu, gdy jeszcze opatulałam Córkę grubymi szalikami, po powrocie ze  spacerów, zwyczajowo sięgałyśmy po kubek gorącego kakao i kostkę przepysznego jabłecznika.



Jabłecznik:

2 szklanki mąki pszennej,
6 łyżek budyniu waniliowego lub śmietankowego,
1 niepełna szklanka cukru,
1 kostka masła,
5 jajek,
2 łyżeczki proszku do pieczenia,

Nadzienie:
1 kg kwaskowych jabłek,
1 opakowanie cukru waniliowego,
1 łyżka skórki cytrynowej,


 Masło roztopić i przestudzić.
Do chłodnego tłuszczu wsypać cukier, można dodać cukier waniliowy, ucierać aż do rozpuszczenia.
Kolejno dodawać jajka, wciąż ucierając. Masę połączyć z przesianą z proszkiem do pieczenia mąką. *
Do wyłożonej papierem do pieczenia formy przelać 2/3 ciasta.

Jabłka obrać, zetrzeć na tarce z dużymi oczkami. Wymieszać je z cukrem waniliowym i startą skórką cytrynową.

Nadzienie wyłożyć na ciasto w blaszce, przykryć pozostałym ciastem. Piec ok 45 minut w temperaturze 180 stopni.
Jabłecznik wyjąć i ostudzić. Przed podaniem posypać cukrem pudrem.

* polecam wykładanie blaszek papierem do pieczenia zdecydowanie bardziej, aniżeli smarowanie masłem. Bywają ciasta, które wchłaniają masło z blachy i smażą się lub parują i wilgotnieją w formie, a a tym samym robią się ciężkie i nieco zakalcowate.



22 stycznia 2014

chleb bezglutenowy bananowy...

Nie lubię zimy.
Rano utknęłam w korku, gdy ciężarówka zerwała trakcję tramwajową.
Przemarzły mi dłonie i stopy.
Kilka dni temu znowu przejechałam kilkaset kilometrów, zostawiając koty z trzema miseczkami karmy i pakując do torby tylko jedną zmianę odzieży, aparat i blachę jabłecznika.
Na wszystko brakło mi czasu.
Zasypiam wieczorami nad kubkiem gorącej herbaty i rozłożonymi wszędzie dokumentami.
Nowy rok to nowe plany, nowe projekty, nowe wyzwania, których realizację trzeba przygotować.
Niedługo opowiem Wam o tym dokładniej, a dziś proszę o wybaczenie, że tak nieczęsto tutaj zaglądam.
Niedługo, pomna na wszelkie pytania oraz prośby, których ostatnio jest coraz więcej, poświęcę czas blogowi, opowieściom o mące, drożdżach, zapachach dolatujących z gorącego piekarnika....





 A dziś zapraszam wszystkich na bezglutenowy chlebek bananowy.
Przepis ten ukazał się dość niedawno w jednym z popularnych magazynów, jednakże zmieniłam nieco sposób jego przygotowania, gdyż według podanej pierwotnie metody wychodził zbyt suchy jak na moje i mojej Rodziny gusta.



 Bezglutenowy chleb bananowy:
mąka bezglutenowa (gryczana, kukurydziana, orkiszowa, ryżowa itp. nie polecam jedynie mąki owsianej, gdyż nie wiąże ciasta)
3 szklanki mąki,
1 łyżeczka sody,
1/2 łyżeczki cynamonu,
4 jajka,
4 dojrzałe banany,
1/2 szklanki cukru brązowego (można zastąpić zwykłym lecz zdecydowanie brązowy jest lepszy),
1/3 szklanki oleju ub oliwy,

Do jednej miski wsyp suche składniki i wymieszaj widelcem (oprócz cukru).
Banany rozgnieć na papkę.
Żółtka utrzyj z cukrem na krem, dodaj olej i powoli suche składniki.
Delikatnie wmieszaj białka ubite na sztywną pianę. A na końcu rozgniecione banany.

Podłużną blachę keksową wyłóż papierem do pieczenia, przełóż ciasto (jest dość gęste).
Piecz w temperaturze 175 stopni przez około 45-55 minut.
Smacznego !!!



17 stycznia 2014

ukraińska bezglutenowa babka z mąki gryczanej...


 Gdy kilka lat temu lekarze bezradnie rozkładali ręce, z diety mojego dziecka wykluczali coraz to inne pokarmy, a ja byłam zasypywana sprzecznymi diagnozami, postanowiłam diametralnie zmienić nasz styl życia, a głównie odżywiania. 
W wielkim mieście, gdy pędzimy w szaleńczym tempie do przodu, a nasz dzień rozmieniamy na drobne, w pracy, korkach, przed telewizorem, szukałam czegoś, co przyniosłoby ukojenie naszej Rodzinie.

Zakasałam więc rękawy i powędrowałam do kuchni. Na nowo doceniłam smak prostych posiłków, domowych smarowideł do chleba, własnego wyrobu słodyczy oraz zapach gorącego bochenka chleba....
Jedzenie leczy...
Przekonałam się o tym na własnym przykładzie.... 





Dzisiejszy przepis jest dla wszystkich, którzy z pewnych względów chcą lub muszą  wyeliminować gluten ze swej diety. 
Bardzo smaczna, wilgotna, lekka babka.
Córka tostowała grube kromki i zjadała z dżemem, ja maczałam w kawie.

Przepis pochodzi z kuchni ukraińskiej. Wykonany w całości z mąki gryczanej. U mnie jest to mąka kupna, jeśli jednak ktoś posiada żarna, można zmielić kaszę gryczaną paloną, dzięki temu babka uzyska lekki orzechowy posmak.


Ukraińska babka z mąki gryczanej:
10 dkg migdałów,
20 dkg masła,
20 dkg cukru,
4 jajka,
10 dkg mąki gryczanej,
szczypta soli,
1 łyżeczka proszku do pieczenia,

tłuszcz i bułka tarta do formy..


Migdały należy sparzyć wrzątkiem, obrać ze skórki, drobno posiekać a następnie uprażyć na suchej patelni. Gdy mamy migdały bez skórki wystarczy je jedynie posiekać i uprażyć.
Pozostawić do ostygnięcia.
Miękkie masło utrzeć na puch z cukrem pudrem. Nie przerywając ucierania dodawać stopniowo po jednym żółtku. i jednej łyżce mąki naprzemiennie. Na koniec dodać proszek do pieczenia.
Białka ubić na sztywno. Delikatnie za pomocą trzepaczki balonowej lub drewnianej łyżki połączyć z masą jajeczno-gryczaną. Dodać szczyptę soli oraz uprażone migdały (jeśli nie mamy migdałów możemy dodać olejek migdałowy, ale wówczas należy dać dwie łyżki mąki więcej).

Formę do baby wysmarować tłuszczem, wysypać tartą bułką lub mielonymi migdałami. Ciasto przelać.
Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec około 45 minut.
Uwaga: Ciasto piecze się dość trudno, nawet po upieczeniu ma dość luźną konsystencję, która ściąga się wraz ze stygnięciem babki. Najlepiej stopień upieczenia ciasta sprawdzić patyczkiem drewnianym, wykałaczką. Nie należy ciasta trzymać zbyt długo w piekarniku, aby go nie wysuszyć.
Smacznego!!


P.S. :
W niedzielę zapraszam na chlebek bananowy bezglutenowy. 
Wyśmienity jako dodatek do lubianych przez dzieci zestawów śniadaniowo-kolacyjnych. Twarożku z owocami, jajek na miękko, serka topionego i dżemu. 
 

9 stycznia 2014

wyśmienity sernik z makiem i bakaliami...

Muszę powiedzieć, że do swoich nałogów jestem szczególnie przywiązana. 
Moje noworoczne postanowienie jak co roku brzmi: będę dla siebie dobra :) Nie potrafię odmówić sobie zapachu gorącego chleba mroźnym wieczorem, gdy za oknem skrzą się śnieżne płatki, lód maluje szyby w niezwykłe wzory, a ja otulam się kolejnym kocem. 
Zbyt dużo piekę i zbyt dużo czytam. Układam stosiki książek w każdym kącie pokoju, a wyprawy do antykwariatu kończą się zwykle kolejnymi nabytkami.
Przepadam na targach ze starocią. Miseczki, dzbanuszki, talerzyki, patery, filiżanki nęcą mnie sobie tylko znanym urokiem. 

Dwa dni temu minął roczek bloga. Nie ogłaszałam tego światu i nie uczciłam specjalnie tych urodzin. Owszem, sięgnęłam po nową książkę z przepisami i upiekłam nowy chleb. Pyszny.
Jeśli wprowadzę jakieś zmiany, zauważycie je z całą pewnością. 
Ten rok dał mi ogrom pewności siebie w kuchni. Dał mi kilka dodatkowych kilogramów, które nagrodziłam kupnem szerszych spodni. Dał mi mnóstwo nowych znajomych, których przyjaźń niezwykle cenię. Dał mi wytrwałość w dążeniu do celu i upór w jego realizacji. 

Dziś chciała bym zaprosić Was na ciasto. 
Świąteczne. Wyjątkowe. Pyszne. Delikatnie rozpływające się w ustach.  
Z okazji rocznicy bloga. 







Ciasto serowo-makowe:

Masa serowa:
80 dkg tłustego twarogu, mielonego dwukrotnie,
15 dkg masła,
6 jaj,
1,5 szklanki cukru,
cukier waniliowy,
łyżka budyniu śmietankowego lub waniliowego,
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia,

Masa makowa:
25 dkg maku
35 dkg cukru,
4 łyżki mąki,
4 jajka,
7 dkg masła,
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia,
2-3 krople aromatu migdałowego, zamiennie 2-3 łyżki mielonych migdałów lub likier amaretto.
bakalie do masy

polewa czekoladowa,
wiórki kokosowe do ozdobienia


Mak opłukać, zalać zimną wodą, a jeszcze lepiej gorącym mlekiem, odstawić na kilka-kilkanaście godzin. 

Żółtka utrzeć dokładnie z cukrem, dodawać po łyżce ser i mieszać delikatnie drewnianą łyżką. Na koniec dodać stopione masło. 
Białka ubić na sztywną pianę, delikatnie połączyć z masą serową, budyniem i proszkiem do pieczenia. 

Mak odcedzić, zmielić dwukrotnie. Mieszając dodawać kolejno żółtka utarte z cukrem, przesianą mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, stopione masło, na końcu aromat migdałowy lub dwie łyżki mielonych migdałów. Można dodać likier amaretto.
Ubijamy sztywną pianę z białek i delikatnie łączymy z ciastem makowym.  Delikatnie dodajemy bakalie. Bakalie można dodać także do całości ciasta, po jego wylaniu na blachę i ułożeniu masy makowej.
Wysoką prostokątną formę wykładamy papierem do pieczenia, wylewamy masę serową, na którą łyżką układamy masę makową. 

Ciasto pieczemy w 190 stopniach około 50 minut.
Gotowe, wystudzone ciasto dobrze jest polać polewą czekoladową i posypać wiórkami kokosowymi. 

Smacznego!!!




29 grudnia 2013

ciasto makowe z kremem cynamonowym....




Dziś będzie krótko. 
Wiem, że w wielu domach przygotowania do sylwestrowej nocy idą już pełną parą. Jedni robią przegląd szaf i przygotowują kreacje, inni spędzają czas w kuchni.
Ja wracam jutro do domu. Wieczór spędzę w zaciszu własnego mieszkania, grając z Córką w rumikumba lub monopol, o północy odwiedzając sąsiadów i zajadając się ciastem oraz śledziami.
Niczego więcej nie potrzebuję.
Po roku pełnym zmian, po roku pełnym wrażeń, po bardzo intensywnym roku; ten chcę powitać spokojnie, z dystansem, w otoczeniu bliskich, kochających osób. 




Dziś chcę zaproponować Wam ciasto. 
Ucieraną makową babkę. 
Bardzo długo zachowującą świeżość. Delikatną i wilgotną. Z kremem, który znacie z tego przepisu (klik).
Dodałam do niego jedynie nieco cynamonu. Całość okazała się idealnym połączeniem.
Przepis ten w swoim zeszycie zanotowałam jako jeden z pierwszych. Będąc małą dziewczynką oglądała jakiś program telewizyjny i postanowiłam upiec pokazywane w nim ciasto. 
Przez ponad dwadzieścia lat pozostałam wierna tamtej recepturze. Przed tymi świętami dodałam do niej nieco więcej oleju, mąki oraz niewykorzystaną masę makową. 
Ciasto idealnie nadaje się do przełożenia, w wersji nieco bardziej ozdobnej i z dodatkiem np. wiśni moczonych w rumie, może zastąpić tradycyjny tort.


Ucierane ciasto makowe:

4 jaja, 1 i 1/2 szklanki cukru oraz cukier waniliowy ubić dokładnie na puch. 
Dodawać po kolei wymienione niżej składniki, stale ubijając. 
Taki sposób przygotowania ciasta zapewnia jego puszystość, gdyż do środka zdołamy wtłoczyć jak najwięcej powietrza.
- 1 i 1/2 szklaki mąki pszennej,
- 1/2 szklanki oleju,
- 1/2 szklanki wody,
-  1 szklankę mąki pszennej,
- 1/3 szklaki oleju,
- 1/2 szklanki wody,
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 3 - 4 łyżki masy makowej

Piec w temperaturze 200 stopni przez około 1 godzinę.

Ciasto jest na dużą tortownicę ewentualnie babkę. W tej ilości najlepiej piecze się w formie z kominem, ja ciasto przygotowałam z połowy porcji i upiekłam w małej tortownicy.

Po wystudzeniu (najlepiej na drugi dzień) ciasto przekroić na trzy krążki i przełożyć kremem przygotowanym według przepisu na krem do tiramisu (tutaj) z dodatkiem cynamonu.
Przed posmarowaniem można ciasto nasączyć ponczem przygotowanym z mocnego espresso, rumu i odrobiny cukru do smaku.
Wierzch polać polewą z białej czekolady oraz ozdobić płatkami migdałowymi.








22 grudnia 2013

orzechowiec z ajerkoniakiem...





Pierwszym moim wspomnieniem z dzieciństwa jest pluszowy żubr, którego dostałam od Taty na trzecie urodziny, a drugim wspólna wyprawa do biblioteki. 
Do tej pory pamiętam Ojca czytającego w łóżku w nikłym świetle lampki nocnej. 
Do tej pory biblioteki są dla mnie magicznym miejscem, a przyciemnione światło nocnych lampek zmusza do sięgnięcia po książkę.
Każda moja wyprawa do biblioteki kończy się tak samo. Lawiną wspomnień oraz stosem książek, które koniecznie muszę przeczytać. Godzinami spędzonymi pośród drewnianych regałów, niezdecydowaniem, zachwytem, wyborami....
Gdy tylko mogę, zabieram ze sobą Córkę. 
Jest ona zdecydowanie bardziej wybredną i wytrwałą czytelniczką aniżeli ja. Zdecydowanie sięga po wybrane pozycje i często zaczyna czytać, schowana w ustronnym kącie, podczas gdy ja jeszcze wybieram, dotykam, przeglądam...
Wracamy taszcząc naręcza książek, całkowicie nie zważając na to, że w domu rosną ułożone równiutko stosiki naszych prywatnych nabytków z licznych wypraw do Emipku, na pchle targi, księgarń i antykwariatów.

Dobre, małe chwile budują naszą codzienność.
Błahe radości, niewielkie przyjemności, krótki śmiech. Pocałunek maleńkich ust i lepka od łakoci rączka w mej dłoni. 

Cisza, która nie niszczy, a tworzy. 
Tego wszystkiego, samych dobrych chwil, chciała bym już Wam życzyć. Udanych, przedświątecznych wypieków, radosnego czasu spędzonego w kuchni, w gronie Rodziny, z Dziećmi. 

A teraz zapraszam na pyszne, wilgotne, delikatne ciasto. 

 
Przepis ten pojawił się u mnie stosunkowo dawno.
Gdy któregoś roku na uczelnię dojeżdżałam z odległej o pięćdziesiąt kilometrów miejscowości, zawarłam jedne z najfajniejszych przyjaźni, które przetrwały po dziś dzień.
Przepis na to ciasto powstał w samochodzie, w szary, jesienny poranek, w drodze gdzieś pomiędzy Zgorzelcem a Jelenią Górą.
Dawniej piekłam je często, by potem schować na lata pomiędzy kartki starego zeszytu. Gdy niedawno zadzwoniła do mnie I, z pytaniem właśnie o ten przepis, z pytaniem o wspomnienia, wiedziałam, że muszę go odnaleźć i upiec. Już, natychmiast, na te święta właśnie.



Kokosowy orzechowiec:

biszkopt:
4 jajka,
1 szklanka cukru (u mnie 200 ml)
1 cukier waniliowy,
0,5 szklanki przesianej mąki pszennej,
0,5 szklanki mąki ziemniaczanej (ja zwykle wsypuję budyń śmietankowy lub waniliowy i dopełniam mąką),
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Białka ubić, dodać cukier i cukier waniliowy, następnie żółtka.
Na koniec delikatnie wmieszać obie mąki.
Wylać do tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia (!!), nie za dużej, biszkopt powinien być dość wysoki. .
Piec w 180 stopniach około 40 minut.

placek orzechowy:
7 białek (jeśli nie macie mrożonych z wcześniejszych kruchych wypieków, niewykorzystane żółtka można także zamrozić - lepiej je podzielić na dwie części - i wykorzystać przy okacji do kruchego placka),
3/4 szklanki cukru pudru,
1 łyżka mąki pszennej,
1 łyżka bułki tartej,
1 łyżka rozpuszczonego miodu,
1 szklanka posiekanych orzechów włoskich,


Białka ubić z cukrem pudrem na błyszczącą pianę, dodać miód, chwilę ubijać.
Dodać obie mąki, delikatnie wymieszać, następnie wsypać orzechy i wymieszać.
Formę (identycznej wielkości jak do biszkopta) wyłożyć papierem do pieczenia (!!!) wylać ubite białka, piec w 110 stopniach przez 25 - 30 minut.
Beza nie powinna być zbyt miękka, nie wolno jednak także jej przesuszyć. Po upieczeniu wyłączyć piekarnik, zostawić na chwilę przy uchylonych drzwiczkach, a po mniej więcej dziesięciu minutach wyjąć.

masa:
1/4 kostki masła,
opakowanie serka mascarpone,
1/2 - 1 szklanka ajerkoniaku (w zależności od upodobań ajerkoniak wlewamy stopniowo i próbujemy),
250 ml śmietanki do ubijania,
1/2 szklanki cukru pudru,
1 czubata łyżeczka żelatyny

Żelatynę rozpuścić w niewielkiej ilości gorącej wody.
Masło utrzeć na puch z cukrem pudrem, dodając stopniowo serek mascarpone i ajerkoniak. Aby składniki nie zważyły się podczas ucierania dobrze je przed przygotowaniem wyjąć na pół dnia z lodówki, muszą być wszystkie w takiej samej, pokojowej temperaturze.
Śmietanę ubić dobrze, delikatnie wmieszać do masy. Polecam robić to albo drewnianą łyżką, abo trzepaczką balonową.
Na sam koniec wlać przestudzoną żelatynę, dobrze wymieszać.

Jeśli ciasto ma być także dla dzieci, można użyć gotowego kremu ajerkoniakowego, bądź zrezygnować z dodawania ajerkoniaku. Polecam wtedy zmniejszyć ilość masła o połowę lub całkowicie z niego zrezygnować, a tylko ubić serek z cukrem, dodać śmietanę i żelatynę. Można także zrobić krem orzechowy na bazie powyższego, ajerkoniak zastąpić zaś mielonymi orzechami zalanymi gorącym mlekiem i odstawionymi do rpzestudzenia.
Mnie jednak najbardziej smakuje wersja pierwotna. 

Biszkopt przekroić na dwa placki. Jeśli jest zbyt cienki można nie przekrajać, a na wierzch wykorzystać podłużne biszkopty.
Nasączyć ulubionym ponczem (ja zwykle robię go z niewielkiej ilości przegotowanej wody, soku z cytryny, odrobiny cukru pudru oraz kropli spirytusu lub wódki, jeśli jedzą dzieci - pomijam alkohol).
Na ciasto wykładamy porcję kremu, przykrywamy ostrożnie blatem z białek, delikatnie z niego ściągamy papier, smarujemy ponownie kremem.
Wierzchnią warstwę powinien stanowić biszkopt lub biszkopty, które to delikatnie nasączamy ponczem.
Smarujemy łyżką kremu, polewamy czekoladą ub wykańczamy wedle uznania.
 


Zdjęcia być może nie prezentują się najlepiej, dopiero bowiem oswajam się i poznaję z nowym moim sprzętem. Zapewniam jednak, że ciasto warte jest poświęconego mu w kuchni czasu.


Smacznego!!

20 grudnia 2013

piernik na ostatnią chwilę.... z pieczonymi burakami...


   Zwykle przed świętami obiecuję sobie, że ze wszystkim zdążę, że niczego nie zostawię na ostatnią chwilę, a przed samą Wigilią spokojnie nakryję stół, odpocznę i będę cieszyć się nadchodzącymi świętami.
Jak co roku, na kilka dni przed, przypominam sobie, czego jeszcze nie zrobiłam, o czym zapomniałam i z czym nie zdążyłam.  
Tym razem padło na piernik.
Wiem, że jest już nieco późno na upieczenia tradycyjnego, świątecznego, staropolskiego piernika na ogromnej ilości topionego miodu, który to sprawia, że tenże piernik musi kruszeć. 
Wiem, że w tym roku piernik taki, gdybym go teraz upiekła, mógłby służyć jedynie za ozdobę, a jedli byśmy go gdzieś pod koniec karnawału zapewne.

Bardzo dawno temu nauczyłam się, że nie ma sytuacji bez wyjścia. 
Odrobina chęci, dobry pomysł.... 
We wtorek uczestniczyłam w ostatnim spotkaniu z cyklu "Kino od Kuchni". Kucharze, przygotowujący oprawę kulinarną przedsięwzięcia, uraczyli nas przepysznym kremem z pieczonych buraków oraz właśnie ciastami z dodatkiem tychże warzyw. 
Były niezwykle delikatne i wilgotne.
Postanowiłam więc i ja dodać do tradycyjnego piernika odrobinę pulpy z pieczonych buraków.
Tak oto powstał piernik z.... pieczonymi burakami. Od razu po upieczeniu do zjedzenia, na drugi dzień jeszcze lepszy.
Przepis jest strzałem w dziesiątkę....
No i nie wymaga długiego miksowania składników. Wystarczy wszystko zamieszać w misce jedną łyżką, przelać do formy i piec. 
Proporcja jest na sporą keksówkę, można upiec w dwóch mniejszych lub zrobić z połowy porcji.







 Wilgotny piernik z pieczonymi burakami:
 120 g czekolady gorzkiej,
150 g masła,
150 g miodu,
80 g cukru,

150 ml mleka,
200 g mąki pszennej, przesianej,
2 łyżeczki proszku do pieczenia,
2 łyżeczki przyprawy do piernika,
1 łyżeczka cynamou,
odrobina imbiru (tak ok 1/2 łyżeczki),
dwie garście miękkich suszonych śliwek, drobno pokroonych,
2 jajka

ok 120 g pulpy z pieczonych buraków (można zastąpić dżemem, jednak moim zdaniem pieczone buraki wsą o niebo lepsze)

Czekoladę, masło, miód i cukier roztopić. Dodać mleko, pozostawić do wystygnięcia.
Jaja roztrzepać w miseczce, połączyć z masą czekoladowo-miodową, dobrze wymieszać.

W drugiej, sporej misce połączyć wszystkie suche składniki, dodać płynną masę, dobrze wymieszać łyżką. Ciasto jest dość rzadkie i nie powinno sprawiać problemu przy mieszaniu.
Dodać śliwki, buraki, ponownie wymieszać.

Przelać do wyłożonych papierem form, piec około godziny w 170 stopniach.
Gdyby zbyt mocno się przyrumieniało, przykryć papierem.

Smacznego !!

Wigilijny Piernik 2013 Wigilia 2013

12 grudnia 2013

sernik "cielaczek"...



 Sernik.
Kiedyś go nie znosiłam. Dziś za nim przepadam.
Jako dziecko pieczołowicie wydłubywałam każdą rodzynkę i kostkę skórki pomarańczowej i odkładałam na brzeg talerzyka, narażając się na karcące spojrzenia Rodziny.
Rodzynki, w tamtych latach, były prawdziwym rarytasem, najczęściej zdobywanym "spod lady".
Gdy, jako młoda gospodyni, odkryłam uroki pieczenia i samodzielnego przygotowywania świąt, z obawą spoglądałam na piękne zdjęcia serników zamieszczane w gazetach. W tamtych czasach miłością pałałam do wszelkiego rodzaju deserów oraz ciast kremowych, delikatnych, lekkich jak puch. 
Zauroczona rekomendacją w gazecie, prostotą przygotowania oraz cudnymi fotografiami, pokusiłam się o upieczenie sernika z brzoskwiniami.
Przez całe lata był to jedyny sernik w mym repertuarze. 


 Na te święta pokusiłam się o przygotowanie czegoś wyjątkowego. Czegoś, czemu sama nie potrafiła bym się oprzeć. Połączenie nutelli, sera i pierniczków mnie nie zawiodło.
I choć sernik jest z tych "cięższych", ja sięgnęłam po drugi kawałeczek.
 





 Sernik na pierniczkach "Cielaczek":
/przepis własny/

1 opakowanie pierniczków w czekoladzie,

Masa serowa:
1 kg tłustego, trzykrotnie mielonego twarogu,
6 jaj,
1 filiżanka cukru pudru,
cukier waniliowy,
1 budyń śmietankowy,
100 g bardzo miękkiego masła,
3 łyżki kremu czekoladowego (nutella, pasta sezamowa, masło orzechowe, wedle gustu),

Żółtka oddzielić od białek. Białka utrzeć z połową cukru i szczyptą soli.
Żółtka utrzeć na puch z drugą połową cukru, cukrem waniliowym. Stopniowo dodawać miękkie masło.
Gdy masa będzie jednolita, delikatnie wmieszać ser (można dodać odrobinę startej skórki cytrynowej dla zaostrzenia smaku), oraz proszek budyniowy. Najlepiej zrobić to drewnianą łyżką lub trzepaczką balonową, tudzież łopatką silikonową.
Na koniec delikatnie wmieszać pianę z białek.

Pierniczki ułożyć w wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy. Wylać na to masę serową (niewielką jej ilość zostawić). Do pozostawionej masy serowej delikatnie wmieszać nutellę. Wyłożyć  łyżką na wierzch ciasta.

Piec w 190 stopniach Celcjusza.

Wystudzony sernik udekorować polewą czekoladową, sosem toffi lub orzechami w karmelu.

Ponieważ mnie zostały z wcześniej przygotowywanego ciasta kruchego dwa żółtka ubiłam je z niewielką ilością cukru i wiórków kokosowych i bezą udekorowałam wierzch sernika. 
Wystarczy tak przygotowaną bezą polać sernik na 15 minut przed końcem pieczenia.




Smacznego!!!

5 grudnia 2013

tort orzechowiec z rafaello i pralinkowym kremem....


  Czy pamiętacie swoją ulubioną książeczkę z dzieciństwa? 
Taką pierwszą, najkochańszą i czytaną setki razy. Taką, z której czas wyrwał wszystkie kartki, pozaginał rogi, wystrzępił okładkę.

Mając osiem lat zaczytywałam się w "Dzieciach z Bullerbyn" oraz "Fizi Pończoszance". Rok później sięgnęłam po Muminki. Były to moje ukochane książeczki, które praktycznie nie wracały do biblioteki. Czytałam je przez cały czas, na zmianę, jedną po drugiej, na okrągło. 




Moja Córka swoją ulubioną książkę nosiła do przedszkola, szkoły, na wycieczki, książka towarzyszyła jej wszędzie. Było to kupione w kiosku wydanie krótkich bajeczek, odpowiednich dla dwulatka. Dziś, sfatygowana, stoi na honorowym miejscu na półce obok łóżka.
Do dziś potrafimy z pamięci wyrecytować całe jej fragmenty.
Uważam, że rodzice nie mogą zrobić nic lepszego, aby wzbogacić świat swego dziecka, aniżeli kupić mu książki z bajkami. Bajkami, które staną się z czasem jednym z najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa.

Dziś, obie, sięgamy po różne książki. 
Córka czyta już niektóre z tych, które ja zgromadziłam przez lata. 
Dorasta w innym świecie i innych warunkach. Bawi się innymi zabawkami, inaczej spędza wolny czas. Jednak te stare opowiadania odbijają się w niej, nadal wzruszają i bawią. Na pożółkłych, przesyconych zapachem minionych lat kartkach, kryją się jedne z najpiękniejszych chwil dzieciństwa.


 
Dziś przepis na tort urodzinowy. Piekąc go, myślami wybiegałam do przodu, marząc o choince, białym śniegu i prezentach.
Do ciasta dołożyłam orzechów, wiórków kokosowych. Krem zrobiłam pracowicie topiąc czekoladowe pralinki. 
Mało brakowało, a nasączyła bym go likierem kawowym. W porę jednak cofnęłam rękę, mając na uwadze, że to tort dla dzieci. 
Jeśli nie musicie tak się ograniczać, szczerze polecam dodanie do kremu odrobiny koniaku, rumu lub likieru kawowego.Polecam ten tort jako słodkie zwieńczenie świątecznego obiadu. Jest niesamowicie pyszny.


Tort orzechowiec z rafaello i kremem pralinkowym:
/przepis własny/
używałam szklanki o pojemności 200 ml 

Biszkopt:
200 g miękkiego masła lub margaryny,
250 ml drobnego cukru (1 i 1/4 szklanki) lub cukru pudru,
4 jajka,
2 łyżeczki proszku do pieczenia,
400 ml mąki (2 szklanki),
100 ml wiórków kokosowych (1/2 szklanki),
paczka lekko posiekanych orzechów włoskich,
200 ml śmietany kremówki (1 szklanka),
1 łyżka ekstraktu z wanilii

Masło utarłam na krem z cukrem i ekstraktem waniliowym (można zastąpić cukrem waniliowym), pojedynczo dodawałam jajka. Nie dodałam kolejnego, zanim poprzednie było dobrze wmieszane. Mąkę połączyłam z proszkiem i wiórkami kokosowymi. Wmieszałam do ciasta, naprzemiennie ze śmietaną. Na sam koniec wmieszałam orzechy włoskie.
Piekłam 70-80 minut w 180 stopniach.

Krem jasny:
1/2 kostki miękkiego bardzo masło,
200 ml (1 szklanka) cukru pudru,
1 opakowanie serka mascarpone

Bardzo miękkie masło ucieram z cukrem pudrem, dodać serek. Można doprawić likierem kookosowym.


Krem ciemny:
opakowanie pralinek (cukierki czekoladowe, czekoladki, trufelki)
1/2 kostki bardzo miękkiego masła,
2 łyżki słodkiej śmietanki

pralinki rafaello do dekoracji,
ciemne kakao

Trufelki lub pralinki posiekałam dość drobno. W rondelku o grubym dnie rozpuściłam czekoladki, dodając śmietankę i wciąż mieszając. 
Masło zmiksowałam na puch, dodając po odrobinie przestudzoną masę czekoladową. 
Jeśli ktoś chce, do kremu zamiast rozpuszczonych cukierków można wykorzystać od 3 do 6 łyżek kremu czekoladowego typu nutella. 

Przestrzegam przed zamienianiem masła na margarynę oraz przed dodawaniem zamienników dobrego kremu czekoladowego. 

Kremy lekko schłodzić w lodówce. 

Dobrze ostudzony biszkopt przekroić na trzy części. Pierwszy blat posmarować ciemnym kremem, na to położyć blat środkowy, posmarować kremem jasnym.
Położyć trzeci blat. 
Wierzch tortu posmarować kremem jasnym, posypać kakao. Boki tortu obłożyłam przekrojonymi na pół podłużnymi biszkoptami, można udekorować czekoladowymi rurkami.
Wierzch tortu udekorowałam kwiatkami z kremu ciemnego i pralinek rafaello.

Polecam ten przepis, tort jest niesamowicie pyszny.

Smacznego.
 

4 grudnia 2013

"niby"-piernik sezamowy...


Początek grudnia to zwykle czas chwilowego zatrzymania się, zadumania, nabrania sił .
To dzikie tłumy w marketach w kolejce po zabawki i słodycze.
To gorączkowe kartkowanie książek kucharski w poszukiwaniu dań idealnych, które tego roku oczarują "Ciocię Krysię".
To setki nietrafionych prezentów, lądujących z czasem na górnej półce szafy i zapomnianych na długie lata.
To szał świątecznych wyprzedaży, na każdym rogu czającego się mikołajowego Hoouu Hoouu Hoouu, wypowiedzianego głosem, któremu towarzyszy dźwięk dzwoneczka i biała broda.






Początek grudnia to pierwsze płatki śniegu, pierwsze przymrozki i zapach świerkowego drzewka. Początek grudnia to słomiane zabawki na choince, lukrowane pierniczki oraz kwiaty malowane na oknach. 

Dla mnie początek grudnia wiąże się nieodmiennie z przyjemną niecierpliwością oczekiwania, radością przygotowań świątecznych. Początek grudnia, to także urodziny mej Córki. Lubię, gdy początek grudnia jest biały. Lekki, prószący śnieg, delikatnie szczypiący policzki i zatrzymujący się na rzęsach. Rozświetlone ulice i sklepy skrzące się setkami lampek. 
Mnie nieodmiennie, od lat, wprawia to w cudowny, przedświąteczny nastrój. 



  Ciasto, które dziś proponuję, nie jest ciastem typowo świątecznym. Jest to ciasto marchewkowe, murzynek, ciasto czekoladowe. Trudno je jednoznacznie zaklasyfikować.
Jedno jest pewne. Jest niezwykle pyszne. Z dodatkiem korzennych przypraw, cynamonu, pasty sezamowej i czekolady. Piekłam je pomiędzy wertowaniem książek kulinarnych a przygotowaniem tortu na imprezę urodzinową Córki. Robi się błyskawicznie i smakuje wyśmienicie. Polecam je zwłaszcza tym, którzy nie przepadają za tradycyjnymi piernikami.


Piernik marchwiowo sezamowy:
4 jajka,
1 szklanka oleju,
1 szklanka utartej marchwi,
1 szklanka utartej dyni lub 1/2 szklanki pulpy dyniowej, w razie braku można zastąpić rozgniecionym bananem lub tartą marchewką,
2 szklanki mąki pszennej (jeśli lubimy można dać 1/2 szklanki płatków owsianych jaglanych, jęczmiennych, wtedy piernik będzie jeszcze zdrowszy),
3/4 szklanki cukru,
3 łyżki miodu,
4 łyżki pasty sezamowej lub drobno pokruszonej chałwy, 
2 łyżeczki sody,
2 łyżeczki proszku,
2 łyżeczki cynamonu,
1 łyżeczka przyprawy do piernika,
szczypta soli,
aromat lub likier migdałowy

można dodać ulubione bakalie, sórkę tartą z cytryny, kandyzowaną skórkę pomarańczową itp...


Jajka ubić na puch z cukrem oraz miodem i pastą sezamową lub chałwą. Dodać olej - wymieszać na puch, przyprawy, proszek, sodę i mąkę. Dobrze wymieszać. Delikatnie wmieszać marchew i dynię.
Wmieszać ewentualne bakalie. 

Przelać do dość sporej formy keksowej lub kwadratowej blaszki. Piec około godziny w 180 stopniach.

Po wystygnięciu polać polewą czekoladową i ozdobić posiekanymi bakaliami lub wiórkami kokosowymi....

Smacznego.


21 listopada 2013

dyniowy keks czekoladowo-sezamowy...




Dziś propozycja dla wszystkich, którzy mają ochotę na coś czekoladowego, miękkiego, wilgotnego i niezwykle delikatnego. 
Ciasto czekoladowo-dyniowe. 
Z kawałkami czekoladowych cukierków.
Aromatyzowany czekoladową pastą tachini.
"Jak misie Lubisie, tylko o wiele lepsze".... zarekoendowała Przyjaciółka mej Córki.

Dyniowo-czekoladowy keks:
250 g przecieru z dyni*
125 g miękkiego masła,
1 łyżka miodu,
100 g cukru pudru,
1 jajko,
180 g mąki pszennej,
1 łyżeczka proszku do pieczenia,
1/2 łyżeczki sody,
1 łyżka czekoladowej pasty tachini**
1 łyżka likieru truflowego (można pominąć, ale warto),
100 g drobno pokrojonych cukierków czekoladowych typu michałki, batonów itp.

Masło utrzeć na puch, dodać cukier puder, miód i jajko wciąż ucierając. Dodawać po odrobinie dynię i pastę tachini. 
Mąkę wymieszać z proszkiem i sodą. Wmieszać delikatnie do ciasta wraz z czekoladą i likierem. 

Piec około godziny w małej keksówce w temperaturze około 180 stopni. 


* ja wykorzystałam przecier dyniowy ze słoika, przygotowany na początku jesieni. Jest to zwykła dynia pokrojona w kostkę, rozgotowana, przełożona do słoiczków i zawekowana.
Można jednak upiec po prostu świeżą dynię w piekarniku i łyżką wybrać miąższ. Nie polecam tego mrożonego, gdyż zwykle bywa zbyt wodnisty i rozrzedza ciasto.
Można także upiec to ciasto na dojrzałych, rozgniecionych widelcem na papkę bananach, należy jednak pamiętać, że będzie to wtedy ciasto bananowe.

** czekoladową pastę tachini można kupić w większości sklepów ze zdrową żywnością. Można także użyć zwykłej pasty tachini, łyżki roztopionej czekolady lub po prostu kawałka drobno pokruszonej i utartej chałwy czekoladowej. Naprawdę niewiele, pasta ma tylko nadawać lekki sezamowy posmak.


Smacznego. :))


20 listopada 2013

łatwy i szybki, biszkoptowy jabłecznik...




Dziś nieco odpoczynku od świątecznych ciast. Pierniki kruszeją, zawinięte w folię spożywczą i skrzętnie pochowane w zakamarkach kuchennych szafek, pora złapać oddech przed kolejną porcją pierniczków i wigilijnych pierogów.

Gdy zaczynałam prowadzić bloga, godziny spędzałam w kuchni, a drugie tak samo długie  na przeglądaniu blogosfery i książek kucharskich. Szukałam inspiracji bądź dosłownych przepisów.
Dziś idę po prostu do kuchni i gotuję, piekę. Nadal spędzam dużo czasu w kuchni, inspiracji szukam na innych blogach, jednak przeglądam je o wiele rzadziej, aniżeli kiedyś.

Wiedząc, że pierniki nie uchowają się zbyt długo, jeśli ie zaproponuję czegoś w zamian, wyjęłam słoik przygotowanych do szarlotki jabłek i upiekłam pyszne ciasto biszkoptowe z owocami i cynamonową kruszonką.



Ciasto z owocami:
500 g owoców (np. drobno pokrojonych jabłek),
4 jajka,
1/2 szkl cukru,
1/2 szklanki oleju,
cukier waniliowy,
1 1/3 szklanki mąki tortowej
1 budyń waniliowy lub śmietankowy,
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
szczypta soli,

mąka i cukier w równych proporcjach,
łyżeczka cynamonu,
10 g miękkiej margaryny lub masła


Białka ubijam ze szczyptą soli, gdy będą sztywniały dosypuję cukier waniliowy i zwykły, ubijam aż będą lśniące. Dodaję żółtka, mieszam drewnianą łyżką bądź trzepaczką balonową.
Wlewam olej i znowu mieszam.
Mąkę przesiewam z proszkiem do pieczenia i budyniem  delikatnie wszystko razem mieszam. Wrzucam pokrojone jabłka, ciasto wylewam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.

Margarynę, cukier i mąkę z cynamonem siekam aż powstanie kruszonka, posypuję ciasto i piekę przez około godzinę w 170 stopniach.

Po wyjęciu z piekarnika lekko ciepłe oprószam cukrem pudrem.


A jutro zapraszam na przepyszny, wilgotny, lekki "oszukany" piernik.



18 listopada 2013

staropolski piernik piwny z orzechami....




"Pierniki, jako ciasta z mąki i miodu, zwane miodownikami, znane były w Polsce już w XIII w, a od XV w zaczęto dodawać do nich przyprawy i wypiekać pierniki. Ich nazwa pochodzi od pieprznych, czyli jak dawniej mówiono "piernych" dodatków. Ciasto na staropolskie pierniki przygotowywano przez kilka miesięcy lub nawet lat, poddając je fermentacji. Także dziś, przygotowując pierniki, lepiej jest odłożyć wyrobione ciasto na kilka dni do lodówki przed upieczeniem (...)"
 /Kuchnia Polska - Marek Łebkowski/

Do niedawna nie lubiłam ani piec, ani tym bardziej jeść tych prawdziwych pierników. Wydawały mi się twardymi, pozbawionymi smaku, gorszymi wersjami keksa, za którym także nie przepadałam.
Co innego pseudo pierniki, murzynki z dodatkiem korzeni, ciasta z topioną czekoladą, ucierane "pierniki" z dodatkiem dżemu, powideł, pieczone na cukrze, bez dodatku miodu. 
Wszystko, co miękkie, wilgotne i puszyste. 
Dopiero stosunkowo niedawno odkryłam szlachetność tych staropolskich wypieków. Może i zupełnie przez przypadek, gdy po jakiejś próbie pieczenia, zawinęłam kawałek niedojedzonego ciasta w folię aluminiową i po prostu o nim zapomniałam.
Po dwóch tygodniach piernik rozpływał się w ustach. 

Były pierniczki, czas więc na piernik. 
Tradycyjny, z dużą ilością miodu, bakalii i suszonych owoców. Dobrze jest przygotować go na kilka dni wcześniej i, owiniętemu w folię aluminiową, pozwolić dostatecznie skruszeć. 
Osobiście bardzo lubię kromki świeżego jeszcze, twardego piernika, smarować powidłami śliwkowymi i jeść z gorącą kawą lub zimnym mlekiem.

Piernik piwny z rzechami:
500 g mąki pszennej,
250 g miodu (polecam jednak ten prawdziwy, nie sztuczny),
150 g cukru,
50 g masła,
125 ml ciemnego piwa,
100 g łuskanych orzechów,
suszone owoce drobno pokrojone (śliwki, figi, morele, skórka pomarańczowa kandyzowana itp)
5 jajek,
15 g przyprawy do piernika (jeśli ktoś lubi bardziej ostre smaki można dodać nieco więcej, 15 g to około 2 łyżek),
1 łyżka proszku do pieczenia

Zrumienić na patelni 2 łyżki cukru, zalać piwem, dodać miód, resztę cukru i gotować 5 minut ciągle mieszając, aby cukier dobrze się rozpuścił. 
Początkowo może on zbić się w twarde grudki, jednak z czasem gotowania i pod wpływem temperatury powinien ulec całkowitemu rozpuszczeniu.
Do piwa z cukrem i miodem dodać przyprawę do piernika, wymieszać ostudzić do temperatury pokojowej. 
Masło rozpuścić, lekko ostudzić, żółtka zmiksować na biało, dodać masło i masę miodowo-piwną. 
Połowę mąki wraz z proszkiem do pieczenia przesiać do masy, dokładnie zmiksować. 
Dodać ubitą pianę z białek, wymieszać delikatnie trzepaczką balonową, przesiać resztę mąki i dobrze zmiksować.

Dodać bakalie, wymieszać delikatnie. Przelać do wyłożonych papierem keksówek i piec przez około 1 godzinę w 190 stopniach. 
Na kilka bądź kilkanaście minut przed końcem pieczenia warto zajrzeć do piekarnika i sprawdzić upieczenie ciasta. Jeśli zbytnio rumieni się z wierzchu, warto przykryć folią. Jeśli jest upieczone przed czasem, należy je wyjąć. Przesuszony piernik dłużej kruszeje i nie jest już taki smaczny, jak powinien być.

Dodam także, że porcja ta jest naprawdę spora, albo na wyjątkowo durzą, głęboką foremkę, lub na dwie małe. Jeśli nie jesteście fanami pierników, lub macie małe rodziny, spokojnie można upiec z połowy porcji.




Smacznego :))

Przepis dodaję do akcji durszlakowej.