Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kredens i spiżarnia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kredens i spiżarnia. Pokaż wszystkie posty

24 sierpnia 2014

włoski sos pomidorowy do pizzy lub makaronu.... na zimę...






Lato dobiega końca nim na dobre się dla mnie rozpoczęło. 
Moja Córka powoli zaczyna chodzić o kulach, wyjście na krótki spacer z samochodu do sklepu czy do ogrodu nie jest już problemem. Wreszcie znowu mogę sobie pozwolić na wypady do pobliskiego warzywniaka. 
Wieczory jednak przynoszą chłód niespotykany o tej porze roku i zmuszają do wcześniejszych powrotów do domu. Przesiadywanie w ogrodzie do późnych godzin nie wchodzi już w rachubę, gdy zaraz po dwudziestej nadciąga szarówka. 
Powoli przeglądam szafę, wyciągam cieplejsze swetry, a w sklepach wśród nowych kolekcji wypatruję przytulnych i praktycznych kurtek, kamizelek, getrów i ocieplaczy. 
Wciąż mam nadzieję, że wrzesień, oprócz złotych liści ścielących dywany pod naszymi stopami, dojrzałych mirabelek, burych dyń i złotych antonówek przyniesie nam cudowną pogodę późnego lata, ogromne kosze grzybów i pęki czerwonej jarzębiny.







Zanim jednak przywitamy babie lato, zrywam pełne kosze dojrzałych mirabelek, jeżyn, pięknie pachnących pomidorów.

Z nadmiaru pomidorów przygotowuję pyszny sos, który zimą wykorzystuję do pizzy lub jako szybkie danie z makaronem. Wystarczy tylko podsmażyć mięso i dodać zawartość słoiczka lub połączyć go z innymi składnikami.
Proporcje podaje z jednego kilograma pomidorów, jednak po ugotowaniu jest jego dość mało, polecam więc od razu zrobić z kilku kilogramów.

Domowy sos pomidorowy do pizzy lub makaronu.
/przepis własny/

1 kg pomidorów,
sól, pieprz, oregano, bazylia do smaku, szczypta cukru
1 średnie wielkości cebula,
oliwa do smażenia,
1 łyżeczka koncentratu pomidorowego,


Pomidory umyć, pokroić w jakiekolwiek cząstki, rozgotować.
Rozgotowane pomidory przetrzeć przez sito bardzo dokładnie.
Gotować na małym ogniu aż do odparowania soku i zagęszczenia sosu.
Dodać koncentrat pomidorowy, podduszoną na oliwie cebulę, sól, pieprz, oregano, bazylię i odrobinę cukru (jeśli pomidory są bardzo kwaśne).
Gorącym sosem napełniać słoiki, dodatkowo polecam krótko zawekować.


3 sierpnia 2014

moje ulubione przetwory z ogórków....





Każdy z nas chyba ma listę swoich kulinarnych letnich hitów.
Gdy byłam w wieku mej Córki, najbardziej latem smakowała pajda chleba ze śmietaną, posypana cukrem, ogórki rwane prosto z krzaczka, białe porzeczki i ziemniaki pieczone w ognisku.
Lato nigdzie nie ma takiego smaku i uroku, jak właśnie na wsi. 
Tego roku moje lato trwa tylko jeden miesiąc. Łapię więc garściami każdy jego smak i każdą chwilę, którą udaje mi się uchwycić. 

W tym roku stawiam na ulubione, wypróbowane przez lata przepisy. Z braku czasu ogórki kiszę w hurtowych ilościach. Nie potrafię jednak odmówić sobie tych przygotowanych z czosnkiem i papryką chilli oraz sałatki ogórkowej. 
Dziś przypominam Wam oba przepisy zamieszczone rok temu. 

Zimowa sałatka ogórkowa na sposób zbójnicki:
2,5 kg ogórków,
1,5 główki czosnku,
4 pełne łyżki soli,
3 łyżeczki papryki chilli (ja używam suszonych płatków, można także z powodzeniem dodać świeżą, drobno pokrojoną lub suszone- jeśli ktoś woli mniej ostre, można dodać mniej,

Zalewa:
1,5 szkla cukru,
1,25 szkl octu,
8 łyżek oleju,

Ogórki dobrze umyć, nie obierać, pokroić w słupki lub plasterki. Zasypać solą i odstawić na 6 - 8 godzin.

Po tym czasie przełożyć ogórki do innego naczynia, a powstały sok zlać do rondla. 
Ogórki posypać papryką i roztartym czosnkiem. 
Zagotować ocet z cukrem i olejem, zalać ogórki, wymieszać i ponownie odstawić o przegryzienia.
Po około 12 godzinach przełożyć do słoików, zalać syropem z leżakowania ogórków (jeśli braknie tego, który puściły podczas drugiego leżakowania, dodajemy ten z pierwszego).
Nie gotować.

Na 24 godziny postawić do góry dniem, po tym czasie wymieść w chłodne miejsce. 




Mizeria (sałatka) ogórkowa na zimę:
4 kg ogórków,
25 dkg marchwi,
25 dkg pietruszki z nacią,
0,5 kg cebuli,
1 główka czosnku,
nać pietruszki oraz pęczek kopru,
3 łyżki soli,
0,5 szkl cukru,
1 szkl octu.

Ogórki obrać, poszatkować w plasterki lub pół plasterki. Marchew i pietruszkę zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Cebulę pokroić w piórka.
Wszystkie składniki razem dokładnie wymieszać w dużym garnku, zostawić na kilka godzin, może być na noc.

Przełożyć wraz z syropem do słoików, na każdy dodać po łyżce oleju, ziarnku ziela angielskiego, kawałeczku listka laurowego, 2 ziarenka pieprzu i goździku, ząbku czosnku.
Zakręcić dokładnie i wekować kilkanaście minut.
Wyjęte słoiki stawiać do góry dnem do ostygnięcia, aby pokrywy dokładnie złapały.



23 września 2013

głogowa róża... jesień i przetwory owocowe....





Dziś na spacerze drzewa ścieliły żółty dywan pod moimi stopami. Otulona w wełniane szale, ciepłe buty i swetry, marzłam mimo to. 
Jesień zapukała zbyt szybko do naszych parków i lasów.
Uliczne stragany z warzywami powoli znikają, jeden za drugim. 
Coraz częściej parzę gorącą herbatę z miodem i cytryną i coraz częściej marznę rankiem w stopy.

Dziś zadzwoniła moja Mama, mówiąc, że w lesie pojawiły się pierwsze, oczekiwane przeze mnie z niecierpliwością grzyby. 
Wciąż do domu znoszę siatki późnojesiennych warzyw, maleńkich pomidorków - ostatnich już w tym roku, brzoskwiń, moreli oraz gruszek. 
Powoli sięgam po coraz dorodniejsze dynie, kabaczki, przerośnięte cukinie i wciąż pracowicie upycham to wszystko na półki spiżarki.

Jagody, porzeczki i czereśnie pozostały już tylko wspomnieniem. Tak jak wspomnieniem pozostały zdarte i brudne kolana mej Córki oraz Jej ogromna niechęć do krótkich spodenek. 
Pamiętam jedno popołudnie, jeden z przebłysków gorącego słońca, gdy w drodze na plac zabaw wstąpiłyśmy po butelkę chłodnej wody mineralnej. Natalia kłóciła się kolejny raz o sukienkę a ja argumentowałam, że do piaskownicy i na huśtawki i drabinki wygodniejsze są krótkie spodenki. 
Córka dyskutowała tak dość długo, z siedmioletnią zaciętością i przekonaniem o słuszności własnego zdania; gdy na tę dyskusję do sklepu weszła jedna z naszych ulubionych sąsiadek.
- Natalko, w spodniach wygodniej. Ja też nigdy nie nosiłam sukienek, zawsze w spodniach. 
- Tak - odpowiada rezolutnie moje dziecko. - do komunii i na ślub też pani w spodnaich poszła?

Przyznaję, było to nieco niegrzeczne.

A teraz zapraszam po kilka pysznych przepisów na przetwory z kończących się już powoli. niestety, warzyw i owoców. 



zdjęcie powstało dzięki uprzejmości Martyny, 




Konfitura gruszkowa z wanilią:
1,5 kg dojrzałych gruszek,
 1 laska wanilii lub torebka cukru waniliowego,
sok z jednej pomarańczy,
200 g cukru

Gruszki pokroić w drobne kawałki. Wrzucić do rondla o dość grubym dnie, takim, o którym wiemy z doświadczenia, że raczej się nie przypala.
W sklepach są także do kupienia podkładki na palniki pod garnki do smażenia konfitur.
Dodać dwie łyżki wody i dusić, aż owoce się rozpadną. Wyłączyć gaz i przestudzić.
Dodać sok pomarańczowy, smażyć aż masa zgęstnieje.
Wanilię wydrążyć, dodać do gruszek, wsypać cukier i smażyć, aż konfitura będzie szklista.

Przełożyć do wyparzonych słoików, zakręcać i stawiać do góry dnem. 




Dżem z głogu:
1 kg owoców głogu,
1/2 kg cukru,
1/2 szklanki wody,
sok z jednej cytryny
otarta skórka z jednej cytryny

Umyte owoce głogu, zerwane po pierwszych przymrozkach lub zamrożone na noc w zamrażalniku, przekroić na pół, oczyścić z pestek, zalać ostudzonym syropem z cukru i połowy szklanki wody. Odstawić na kilka godzin, a następnie syrop zlać. Zagotować i ponownie zalać owoce, pozostawiając je na kilka godzin. Na końcu zagotować syrop dodając skórkę z umytej i wyparzonej cytryny oraz sok cytrynowy. Owoce włożyć do gorącego syropu i smażyć na małym ogniu około 30 minut. Rozłożyć do wyparzonych słoików, zakręcić i odstawić do góry dnem.



Przecier z pieczonych jabłek (do szarlotki):
1 kg jabłek,
opcjonalnie: cukier, cukier waniliowy, cynamon



Przecier ten używam do ciasta niebo, gdy robię zimną masę jabłkową, zagęszczoną galaretką... lub do naleśników, placków itp.
Umyte jabłka ułożyć na blasze i upiec w niezbyt gorącym piekarniku. Przetrzeć przez plastikowe sito lub zmiksować i rozłożyć do czystych słoików. Można dodać odrobinę cukru do smaku, cukru waniliowego i cynamonu.
Wytrzeć brzegi, zakręcić i pasteryzować.
Słoik o pojemności pół litra należy pasteryzować ok pół godziny.




Przecier z tartych jabłek do szarlotki:
 
dowolna ilość dojrzałych jabłek
(ja robię tak jabłka z ostatnich, zebranych z ziemi na działce opadłych już jabłek, lub bardzo późnych, zerwanych)
cukier,
cukier waniliowy

Jabłka obrać, zetrzeć na tarce o grubych otworach, zasypać cukrem, dodać cukier waniliowy i cynamon.
Wkładać do dość sporych, wyparzonych słoików, zakręcać i pasteryzować na dwa razy.




Brzoskwinie w spirytusie:
1 kg owoców,
1 szklanka cukru,
1/4 litra spirytusu

Brzoskwinie umyć, obrać ze skórki. Przygotować syrop ze szklanki cukru i szklanki wody. Obgotować w nim brzoskwinie przez kilka minut i pozostawić na noc w syropie.
Następnego dnia brzoskwinie ułożyć w słoikach, a syrop ponownie zagotować i gorącym zalać owoce. Trzeciego dnia zlać z owoców, dolać ćwierć litra spirytusu, zagotować i zalać brzoskwinie. Zakręcić, odstawić w ciemne miejsce.
W ten sam sposób można także przygotować morele, nie należy jednak zdejmować z nich skórki, gdyż mogą się rozpaść.




15 września 2013

ogórki czy cukinia? Po brazylijsku....


Teoretycznie każda gospodyni przetwory ogórkowe ma już za sobą. W mojej piwnicy także równiutkim rządkiem, na półeczce, pięknie opisane, stoją słoiki z kiszonymi ogórkami oraz sałatką zbójnicką.

 Jednakże ostatnimi dniami, na placu, na którym bardzo lubię latem i jesienią kupować warzywa, znalazłam jeszcze ładne, małe i niedrogie ogórki. Przyniosłam ich do domu zbyt dużo i nocą, gdy już we wszystkich oknach pogasły światła, a deszcz miarowo uderzał o parapety, robiłam ostatnie w tym roku ogórki.
Po brazylijsku. 


Przepis dostałam oczywiście od znajomych i postanowiłam wypróbować. Przyznam, że pozytywnie zaskoczył mnie smak połączenia żółtego curry i ogórków. A że słoików przygotowałam nieco więcej, a w kącie kuchni piętrzył się stos młodych cukinii przeznaczonych do przetworów, w taki sam sposób przygotowałam kilka słoiczków cukinii.
I przyznam, że cukinia smakuje chyba nieco lepiej moim domownikom, choć to akurat to rzecz gustu.
Przepis jednak polecam wypróbować. Na pierwszy raz, z małej ilości. Jestem pewna, że na targach i placach dostaniecie jeszcze ogórki w przyzwoitej cenie.


Ogórki/cukinie po brazylijsku:
2,5 kg ogórków
zalewa:
3 szklanki wody,
1 niepełna szklanka octu,
1,5 szklanki cukru,
1,5 łyżki soli

Na dno słoika wkładamy po grubym plastrze cebuli, wsypujemy trochę gorczycy, kilka kulek pieprzu kolorowego, trochę przyprawy curry (wedle uznania łągodnego bądź ostrego, ja dodałam jeszcze grys papryki chilli), po zielu angielskim i liściu laurowym.

Składniki zalewy połączyć w garnku, doprowadzić do wrzenia, lecz nie zagotować. 

Ogórki pokroić w słupki lub grubsze plastry. włożyć do przygotowanych słoików. zalać gorącą zalewą. Pasteryzować około 4 minut.


14 września 2013

spiżarnia, chutney paprykowo-pomidorowy...


Przyznam, że ostatnio Was zaniedbałam.
W moi laptopie piętrzy się stos zdjęć, a w głowie postów, których jeszcze nie napisałam.

Wczoraj, odwożąc Córkę do szkoły, przypomniały mi się słowa starej piosenki. "...gdy już poranki we mgle".
O tak wczesnej porze ziemię otulał szary świt, a ściślej mówiąc - mleczna mgła. Zaspani przechodnie chowali twarze z wysoko postawionych kołnierzach, a resztki sennych majaków unosiły się za nimi w obłokach tejże mgły. Pyszniły odcieniami rudych liści i brunatnej kory zapadających w zimowy sen drzew. Ciążyły na powiekach i skapywały z rzęs pierwszymi dojrzałymi kasztanami. 
Zdeptane pod stopami, zbrukane na chodnikach, pod kołami przejeżdżających nielicznie aut, kończyły swój żywot z coraz szybciej krążącą w żyłach kofeiną.
Lubię jesień.
Smutek zaspanych poranków. Pośpiech pierwszych dni w szkole. Naręcze siatek z plasteliną, teczek z gumką, farbek i zapomnianych w sklepie pędzli.
Lubię długie wieczory z gorącą herbatą z miodem i rumem, gdy leniwie, wylegując się pod kocem - czytam.
Lubię wieczory, gdy mam nieskończenie dużo czasu na powolne krojenie, siekanie i duszenie. Wieczory, gdy mechanicznie wkładam owoce, warzywa i inne plony ziemi do słoików, a myśli moje wędrują swoim torem.

Ostatnio piętrzą się na mojej drodze wciąż nowe projekty i wyzwania, a ja łapię je wszystkie, rzucam się w wir przedsięwzięć, zadań, obowiązków, uciekam przed goniącymi mnie myślami i pracuję bez wytchnienia.
O nich zapewne opowiem niedługo, a dziś podrzucam kilka przepisów na domowe przetwory, jako, że sezon jeszcze trwa, warzywa tanieją, ale trzeba się pospieszyć.....





Chutney z pomidorów i papryki:
500 g czerwonej papryki,
100 g cebuli,
400 g pomidorków,
1 ząbek czosnku,
sól, pieprz, zioła prowansalskie lub inna lekko ziołowa mieszanka (włoskie, greckie)

Paprykę i cebulę oczyścić, pokroić w kostkę, pomidory sparzyć, obrać ze skórki, pokroić. Przełożyć do garnka, wymieszać i dusić do miękkości warzyw. Dodać przyprawy do smaku, posiekany drobno czosnek, wlać około 200 ml wody i dusić do całkowitego zgęstnienia, trwa to zwykle około 3 godziny. Gorące przełożyć do wyparzonych słoików, stawiać do góry dnem.

Zamiast duszenia do całkowitego zgęstnienia można przygotować nieco bardziej rozcieńczony sos, galaretkowaty i po odparowaniu części dolanej wody dodać opakowanie zagęstnika do przetworów bezcukrowego.
Przełożyć do wyparzonych słoików i stawiać do góry dnem.


Smacznego !!!



7 września 2013

babie lato i nalewka cytryowo-pomarańczowa...






   To już chyba ostatnie dnie, gdy słońce świeci tak mocno. 
Zamknięci w mieście, łapczywie staramy się uchwycić jego złote płomienie, wystawiamy twarze na podmuchy wiatru, szukamy zacisznego kątka w miejskim parku i całkowicie rezygnując z gotowania, pogryzamy przyniesione ze sobą owoce, bułeczki, muffinki, popijamy lemonadą oraz owocowymi, orzeźwiającymi nalewkami.
Rozleniwieni, leżąc na trawie na kocach, czytamy grube książki i gramy w karty lub warcaby.

Nalewkę tę przygotował mój Chrzestny w prezencie imieninowym. 
Nie mówiłam Wam, ale lato obfitowało w mojej Rodzinie we wszelakie urodziny, imieniny i rocznice. Będąc prawie całe wakacje u Rodziców, okazji do świętowania, a co za tym idzie, gotowania i pieczenia, było co nie miara. 
Uwielbiam spontaniczne spotkania przy stole, na które każdy przynosi to, co akurat znajdzie w swojej lodówce. W taki sposób udało mi się spróbować niezliczonej ilości prosty smakołyków, którymi nigdy nie została bym poczęstowana wybierając się w gości. Proszone kolacje zwykle już na starcie nabierają pompatycznego charakteru, a z każdą chwilą jest tylko gorzej. Napuszone stroje, sztywne łokcie i plecy, uwierające kołnierzyki...
Letnie spotkania w ogrodzie, przy rozpalonych grillu, sałatce ze świeżych pomidorów, przy słupkach wykopanej przed kilkoma minutami z grządki marchewki i gorącej pajdzie chleba z masłem mają zakazany urok letniej beztroski i rozprężenia.

Nalewce tej nie potrafiliśmy się oprzeć. Robi się ją szybko, nie ma konieczności długiego, kilkutygodniowego wyczekiwania, pije tak samo szybko, a próbie wstania z krzesła towarzyszy lekkie oszołomienie i rozkoszne zawroty głowy.

Nalewka cytrynowo-pomarańczowa szybka:
1 cytryna,
1 pomarańcza,
ćwierć litra spirytusu,
2 - 3 łyżki miodu do smaku

Owoce porządnie wyszorować szczoteczką, wyparzyć skórkę, obrać.Z miąższu wycisnąć sok. Ze skórek usunąć białą błonę, a skórki posiekać jakkolwiek, dość drobno.
Tak przygotowane skórki zalać spirytusem, odstawić na kilka godzin, najlepiej na całą noc. Dla amatorów można dodać 1 goździk i odrobinę kory cynamonu.

Sok wymieszać z miodem i odrobiną wystudzonej, przegotowanej wody (ilość wedle gustu, spirytus powinno się rozrabiać pół na pół, jednak zdarzają się amatorzy mocniejszych trunków. Przyjmuje się jednak zasadę, że jeśli spirytusu jest szklanka - dodajemy szklankę innego płynu. W tym przypadku soku z wodą. Można dać nieco mniej lub nieco więcej, w zależności od tego, jak bardzo chcemy rozcieńczyć alkohol i jak mocną nalewkę chcemy uzyskać). Ilość miodu także powinniśmy zmodyfikować wedle własnego gustu.
Odstawić na kilka, kilkanaście godzin w chłodne miejsce.


Na drugi dzień alkohol przecedzić, skórki dobrze odcisnąć, zostawić w szczelnie zamykanym słoiku - przydadzą się do ciast.
Spirytus wymieszać z przygotowaną wcześniej mieszanką soku, miodu i wody. Można spróbować i dodać nieco miodu lub wody - w zależności od gustu.
Odstawić w chłodne miejsce na kilka - kilkanaście godzin.
Po tym czasie nalewka nadaje się do spożycia, jednak zostawiając ją na kilka dni, zyskuje na aromacie.







Smacznego !!!



2 sierpnia 2013

zimowa sałatka z ogórków - w wersji po zbójnicku


   Burze przeszły niepostrzeżenie.
Słońce całymi dniami spala ogrodowe trawniki, rośliny i kwiatki. Pozwoliłam sobie na kilka dni błogiego lenistwa, z książkami, hamakiem i zimną wodą z limonką pod ręką. 
Wieczorami chodziłam z Córką na rolki, nocami piekłam i gotowałam.

 


Przepis na te ogórki dostałam rok temu od mojej serdecznej koleżanki. Zrobiłam kilka słoiczków "na próbę" i tak nam zasmakowały, że w połowie zimy brakło zapasów....
W tym roku zaopatrzyłam się w kilkanaście kilo ogórków i kilkanaście słoiczków i zapełniłam piwnicę ogórkami po zbójnicku.


Zimowa sałatka ogórkowa na sposób zbójnicki:
2,5 kg ogórków,
1,5 główki czosnku,
4 pełne łyżki soli,
3 łyżeczki papryki chilli (ja używam suszonych płatków, można także z powodzeniem dodać świeżą, drobno pokrojoną lub suszone- jeśli ktoś woli mniej ostre, można dodać mniej,

Zalewa:
1,5 szkla cukru,
1,25 szkl octu,
8 łyżek oleju,

Ogórki dobrze umyć, nie obierać, pokroić w słupki lub plasterki. Zasypać solą i odstawić na 6 - 8 godzin.

Po tym czasie przełożyć ogórki do innego naczynia, a powstały sok zlać do rondla. 
Ogórki posypać papryką i roztartym czosnkiem. 
Zagotować ocet z cukrem i olejem, zalać ogórki, wymieszać i ponownie odstawić o przegryzienia.

Po około 12 godzinach przełożyć do słoików, zalać syropem z leżakowania ogórków (jeśli braknie tego, który puściły podczas drugiego leżakowania, dodajemy ten z pierwszego).
Nie gotować.

Na 24 godziny postawić do góry dniem, po tym czasie wymieść w chłodne miejsce. 


Polecam sałatkę, jest pyszna, choć może się wydawać, że jej przyrządzenie wymaga nieco pracy. Jednak, zimą, trud ten zostanie wynagrodzony. Dla tych, którzy lubią pikantno-kwaśne potrawy.... trudno się oprzeć. :))


Ogórki do słoików marsz

23 lipca 2013

zimowa sałatka paprykowa... z jabłkami

  
   Na wakacje zabrałam kilkanaście książek, aparat i dwa koty. Koty harcują wśród wysokich pędów malin, a ja cierpliwie obrywam krzaczek za krzaczkiem czerwone i czarne porzeczki.
Po długiej i wyczerpującej drodze, w środku nocy, marzyłam tylko o miękkiej poduszce i kawałku łóżka :)
Dziś jednak, z racji tego, że sezon na paprykę niedługo się zacznie, a jestem w samym środku przygotowywania zapasów i przetworów na zimę (i zapewne - z rozpędu - zrobię tego więcej aniżeli będziemy w stanie zjeść), podrzucam Wam przepis na sałatkę z papryki i jabłek......



zimowa sałatka z papryki



 Na zimę. Do obiadku. Do słoiczków. Szybko się robi, wspaniale smakuje. Czyż potrzeba więcej rekomendacji? :)) 






   Sałatka z papryki, jabłek i cebuli:
1 i 1/2 kg strąków czerwonej papryki,
60 dkg pomidorów,
1/2 kg kwaśnych jabłek,
40 dkg cebuli,
3/4 szkl oleju,
pieprz,
sól

   Z papryki usunąć gniazda nasienne, strąki opłukać, osączyć, pokroić w paski. Cebulę pokroić pióra i zeszklić na rozgrzanym oleju. Dodać paprykę i smażyć razem przez kilka minut. Następnie dodać obrane, starte na grubych oczkach jabłka, oraz pokrojone w ćwiartki pomidory, obrane ze skóry.
Dusić około 10 minut, doprawić solą i pieprzem, gotować jeszcze minutę. Nałożyć sałatkę do wyparzonych słoików, zakręcać i pasteryzować 25 minut.








Smacznego....

22 lipca 2013

półmetek lata... kwasimy cukinię...


   Dziś pakuję walizki przed kolejną podróżą. W kącie, na wersalce, piętrzą się stosy ubrań, kosmetyków, książek. W kuchni na kracie stygną bochny pięknego, pachnącego chleba. 
Na kuchence pyrkoce gar lecza, a ogórki dumnie zielenią się w słoikach. Zanim wyruszę upcham to wszystko do słoików i wyniosę do piwnicy.
Na zimę stulecia, jak mawia MM. 



kiszona cukinia


Nocne przygotowywanie zapasów na zimę wpływa na mnie uspokajająco. Przygotowuję się do jesieni. Wyciszam, kroję w skupieniu, odmierzam, gotuję... Wrzucam na wrzątek kolejne porcje warzyw, smażę, wącham i doprawiam....
Myśli płyną spokojnie, swoim torem.... Pozorne skupienie przynosi natłok pomysłów, projektów, sprawia, że trudno potem zasnąć....
Pracuję więc do rana, a kolejnego brzasku parzę mocną kawę i budzę córkę na wspólne śniadanie...


 
Kiszona cukinia...
Smaczna, zamiast ogórków, do sałatki szwedzkiej, jako dodatek na przegryzkę przy koktajl-party.... Polecam.

1 kg kabaczków, cukinii lub patisonów,
2 łyżki soli,
1 łyżeczka cukru,
3 listki laurowe,
po kilka ziarenek pieprzu, ziela angielskiego,
kilka ząbków czosnku,
kilka ziarenek gorczycy

   Zagotować pół litra wody z dodatkiem przypraw. Odstawić. Warzywa umyć, osuszyć, pokroić w kostkę. Ułożyć w czystych, wyparzonych słoikach. Dodać obrane, pokrojone ząbki czosnku. Ja często dodaję także kawałeczek chrzanu, maleńki laster ostrej papryczki i łodygę kopru.
Zalać ostudzoną zalewą, zakręcić i pozostawić na trzy dni w ciepłym miejscu. Potem przenieść do ciemnego i chłodnego pomieszczenia lub pasteryzować 10 minut.
Smacznego.


Przepis pochodzi z książki "Kuchnia polska - sprawdzone przepisy".

19 lipca 2013

zimowa sałatka z ogórków...


   Ostatnio żyję pomiędzy spotkaniami, na które nie mam czasu chodzić. Ledwo przyjechałam do domu, napełniłam jego kąty zapachem drożdżowych bułek, ogarnęłam kurz ze ścian, a już na nowo pakuję walizki i szykuję się do kolejnej podróży. 

Wczoraj, z Dziewczętami z Koła  Gospodyń Miejskich, przy współpracy fotografa - Mariusza Rymanowskiego,  przygotowaliśmy sesję dań kuchni gruzińskiej. Uczta była bajeczna, towarzystwo i atmosfera, jak to zwykle u nas bywa, przesympatyczna. A wszystko to uwiecznione zostało pięknymi, profesjonalnymi zdjęciami. 
Niedługo relacja z sesji, przepisy na dania pojawiać będą się sukcesywnie, z towarzyszącymi im wspaniałymi zdjęciami. Tym czasem zaś zapraszam do odwiedzenia strony Pana Mariusza.


Będąc wciąż w samym środku sezonu słoiczkowego, jak mawiało jeszcze niedawno moje dziecko, przedstawiam Wam przepis na jedną z naszych ulubionych sałatek zimowych.
Mizerię tę pierwszy raz moje dziecko jadło u Cioci. A z racji tego, iż zwykle nieszczególnie chętnie jada sałatki ze słoików, a tą akurat bardzo się zajadała, nie pozostało mi nic innego, jak w domu zająć się przygotowaniem kolejnego smakołyku na nadchodzącą zimę...


mizeria na zimę



Powroty do domu mają w sobie coś magicznego.
Pamiętam mój dom dzieciństwa, gdy na piecu opalanym drzewem, w wielkim garnku, Babcia mieszała powidła jabłkowe. Pamiętam zapach rozchodzący się po wszystkich pokojach i smak świerzego chleba z marmoladą jabłkową zimą.
Teraz ja wracam do swojego domu i - w dużo mniejszym co prawda - garnku przygotowuję zimowe przetwory. Uwielbiam ten brak pośpiechu w kuchni, zapachy wychodzące przez okno. Uwielbiam pyrkotanie i bulgotanie tłumiące odgłosy wielkiego miasta. Przenoszę się wtedy we wspomnieniach do czasów własnego dzieciństwa. Do jego szczególnego uroku.
Uwielbiam mój dom :)))





Mizeria (sałatka) ogórkowa na zimę:
4 kg ogórków,
25 dkg marchwi,
25 dkg pietruszki z nacią,
0,5 kg cebuli,
1 główka czosnku,
nać pietruszki oraz pęczek kopru,
3 łyżki soli,
0,5 szkl cukru,
1 szkl octu.

Ogórki obrać, poszatkować w plasterki lub pół plasterki. Marchew i pietruszkę zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Cebulę pokroić w piórka.
Wszystkie składniki razem dokładnie wymieszać w dużym garnku, zostawić na kilka godzin, może być na noc.

Przełożyć wraz z syropem do słoików, na każdy dodać po łyżce oleju, ziarnku ziela angielskiego, kawałeczku listka laurowego, 2 ziarenka pieprzu i goździku, ząbku czosnku.
Zakręcić dokładnie i wekować kilkanaście minut.
Wyjęte słoiki stawiać do góry dnem do ostygnięcia, aby pokrywy dokładnie złapały.

16 lipca 2013

letnio... z myślą o zimie...


   To już pół roku, odkąd tutaj do Was piszę. Ostatnio moje życie wpadło w istny wir szaleństwa. Żyję na walizkach, w bagażniku wożę formy do ciast, mąki, serwetki, aparat, nawet maszynę do wyrabiania chleba. 
Otrzymuję zaproszenia na spotkania, warsztaty, konkursy. Z niektórych, z braku czasu i możliwości, muszę zrezygnować, za wszystkie jednak jestem niezmiernie wdzięczna. I dziękuję Wam, za odwiedziny, za komentarze, za obecność.

W tym tygodniu, z Dziewczynami z Koła, organizujemy wspólne gotowanie w klimacie kuchni gruzińskiej. Jeśli lubicie gotować, spotykać się w przesympatycznym gronie oraz mile spędzać czas - zapraszam do nas.

   A dziś... łapię zapachy lata i pracowicie upycham je w słoiczki. Czytam leniwie na ławce nieopodal placu zabaw, pakuję walizki do kolejnego wyjazdu. I nadrabiam zaległości w blogowaniu....


Gdy na działce widzę oblatujące wiśnie lub krzaczki porzeczek uginające się pod ciężarem owoców... nie potrafię przejść obojętnie wobec takich smakołyków. Zbieram je więc namiętnie i upycham w słoiczki.


weki
  


 Kilka lat temu, w księgarni internetowej, zakupiłam sobie książkę pod ciekawym - teraz dla mnie - tytułem Konserwowanie i przechowywanie żywności. Zakupiłam ją wtedy, gdyż była w promocji. :)))
Dziś ma już stos podoklejanych karteczek z zaznaczonymi przepisami. Kilka z nich nawet wypróbowałam w przeszłości, jednak dopiero w tym roku - zmuszona kompleksowym żywieniem rodziny oraz zafascynowana działką i prowadzeniem domu (tak jakoś mi się porobiło ostatnio, może w ramach przeciwieństwa do ciągłej pracy) - stanowi ona dla mnie wartość nieocenioną.
Lato w pełni, owoce aż się proszą o wykorzystanie i same wpadają do wiaderka, przyszedł więc czas na przetwory owocowe.
Gdy nadejdzie sezon warzywny, w mojej kuchni unosić będą się zapachy konserwowanego z curry kalafiora (znakomity dodatek do wódeczki - używając kolokwializmu) oraz cukinii z kurkumą. Dziś przygotowuję wiśnie w spirytusie (do deserów dla dorosłych), dżemy owocowe do naleśników oraz kompoty - które to szczególnie lubi moje Dziecię lat siedmiu płci żeńskiej :)
Zacznę jednak od opisania wiśni w alkoholu:
Aseptyczne właściwości alkoholu świetnie nadają się do utrwalania owoców. Należy jednak stosować wysokoprocentowe alkohole (powyżej 40%), a idealnym wyborem jest rum. Owoce przed zakonserwowaniem należy obrać oraz usunąć z nich gniazda nasienne lub pestki. Dodatek cukru wzmocni konserwujące działanie alkoholu, a goździków i cukru waniliowego poprawi smak.
Przy przygotowaniu wiśni w alkoholu w pierwszej kolejności z 80 dkg cukru i pół szklanki wody przygotowałam syrop. Cukier ugotowany lepiej miesza i rozpuszcza się w alkoholu. Na wrzący wrzuciłam wiśnie i na małym ogniu doprowadziłam do zagotowania. Po ostygnięciu dodałam alkohol (szklanka spirytusu), po czym przełożyłam do słoików.

Dżemy:
Nie zważając na rodzaj wykorzystanych owoców, dżemy przygotowuje się, gotując starannie umyte owoce z cukrem. Ja często dodaję także środek ściągający typu żelfiks, co znacznie skraca czas przygotowania. Korzystam z przepisów na opakowaniu, jednak używam nieco mniej cukru a owoców nie daję pełne kilo, lecz także nieco mniej. Dodatkowo często dodaję różne pasujące "dodatki" smakowe typu cukier waniliowy, cynamon, goździki.
Część większych i twardszych owoców rozgotowuję w małej ilości wody lub wręcz ubijam tłuczkiem do ziemniaków.
Dżemy sporządzam w płaskich i szerokich rondlach, z których szybko odparowuje woda. Ułatwia to także zbieranie powstałej na powierzchni piany. Gorący dżem od razu przekładam do słoików, zakręcam dobrze i ustawiam słoiki do góry dnem. Dopiero, gdy nieco przestygną, nie czekam aż do całkowitego ostygnięcia, gdyż wtedy dżem nieestetycznie tkwi przy wieczku słoika, stawiam je wieczkiem do góry.
Należy pamiętać także, że dżemy o znacznie obniżonej zawartości cukru należy dodatkowo pasteryzować.



weki



Kompoty:
Owoce w kompotach bardzo dobrze zachowują wartości witaminowe. Na zachowane tych właściwości bardzo korzystnie wpływa dodatek cukru. W kompotach mieszanych łączy się owoce mniej zasobne w witaminy z zasobnymi. Mało aromatyczne z aromatycznymi. Można także dobierać według koloru, pamiętając, że owoce bardziej zabarwione nadadzą kolor całemu kompotowi. Kompot powinien zachować orzeźwiający smak, odróżniający go od przetworów takich jak dźemy czy konfitury. Porcje cukru powinny być umiarkowane, w zależności od rodzaju owoców.
Owoce należy przebrać, pozbawić szypułek lub ogonków. Umyć, agrest nakłuć, wiśnie, śliwki, morele lub czereśnie wydrylować. (Przydaje się drylownica). Następnie owoce układa się luźno w wyparzonych słojach. Z wody i cukru przygotowuje się syrop. Owoce muszą być przykryte syropem i powinny być ułożone do wysokości około 1 cm poniżej górnego obrzeża słoja. Jeśli nałoży się więcej, to podczas pasteryzowania, gdy ich objętość się powiększy, mogą dostać się pomiędzy brzegi słoja i nakrętkę, uniemożliwiając szczelne zamknięcie.
Słoiki pasteryzuje się ok 30 minut.
Polecam domowe przygotowanie przetworów. Pomimo panujących na zewnątrz temperatur warto się pomęczyć. Nic nie może równać się z zapachem unoszącym się w kuchni podczas przygotowania domowych dżemów oraz ich smakiem w trakcie długiej i mroźnej zimy. Owoce w alkoholu wspaniale rozgrzewają, kompoty smakują przy rodzinnych obiadach, a do pomocy można zachęcić nawet małe dzieci. Ja przyznam, że nie miałam przyjemności wydrylowania nawet jednej wisienki. Zajęcie to zagarnęła moja córeczka, śmiejąc się przy tym radośnie i pokazując coraz to nowe planki z soku wiśniowego na brzuszku :))))

8 lipca 2013

wakacje i ogórki małosolne z estragonem.... na sposób gruziński...


   To był szalony tydzień. Brakło mi czasu na blogowanie, na pisanie, brakło mi neta i chwil, które spędzam przed monitorem. 
  Przemierzyłam ponad sto pięćdziesiąt kilometrów, pakując do auta zaledwie kilka zmian ubrań i zepsutego lapka. Wieczorami czytałam, wylegując się na hamaku ogrodowym, wystawiałam twarz do słońca, pluskałam się w dziecinnym basenie razem z Córką.
Oddałam samochód do mechanika i spieliłam pół ogródka Rodziców.
   Sezon słoikowy uważam za otwarty. Na działce dumnie pyszni się botwinka, soczysty zielony groszek,  młoda cukinia.
Zanurzam dłonie w grudach ziemi, otrzepuję ją z warzyw, myję i siekam. Żadna inna pora roku nie ma takiego uroku, nie pachnie tak zniewalająco, nie przysparza tyle pracy. Chowam więc lato w słoiczki.




Na pierwszy ogień w tym roku poszły ogórki i konfitury. Smażyłam truskawki z rabarbarem, wyciskałam sok z malin, zbierałam pękające w palcach czerwone porzeczki.
Dziś podam Wam przepis na ogórki małosolne z estragonem. Wyszperałam je w książce z przepisami kuchni gruzińskiej, zrobiłam, a po dwóch dniach sama zjadłam prawie cały słoik.


Ogórki małosolne z estragonem:
5 kilo ogórków,
5 ogromnych baldachimów kopru z nasionami,
1 małe opakowanie estragonu lub 4 łyżeczki (jeśl;i ktoś woli mniej - odbiera wedle gustu),
2-3 ząbki czosnku (ja daję ok 5 małych),
50 g soli


Ogórki umyć, zalać lodowatą wodą i pozostawić na 2-3 godziny w zimnym miejscu (może to być lodówka). 
Do rondla wlać 7 litrów wody, dodać sól, umyty koper i estragon. Zagotować.
Czosnek obrać z wierzchnich łupek (te spodnie zwykle zostawiam, nadają ostrość i smak), rozgnieść dłonią.
Przygotowane ogórki nakłuć widelcem, włożyć do szklanego słoja, zalać gorącą marynatą, poczekać, aż słój ostygnie, po czym przenieść go w chłodne miejsce. 
Ogórki będą nadawać się do spożycia po upływie doby, jednak ja za najlepsze uznałam je po około 48 godzinach od przygotowania.


Smacznego :))


P.S. Ogórki te robiłam ostatnio na wieczór kuchni gruzińskiej w Kole Gospodyń. Chciałam tutaj przy okazji podziękować Mariuszowi Rymanowskiemu, za piękne zdjęcia, jakie na spotkaniu wykonał naszym potrawom.