Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia Babci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia Babci. Pokaż wszystkie posty

2 grudnia 2014

pierogi z kaszą gryczaną i białym serem....






Zaczął się najpiękniejszy okres w roku.
Może niekoniecznie oczekuję na śnieg wśród małych uliczek i ceglanych kamienic Starego Miasta. Natomiast zapachy unoszące się na klatce schodowej i przysmaki poupychane po całym domu wprowadzają mnie w świąteczny nastrój. Nieco wcześniej udekorowałam okna, stoły, kuchnię, niż zazwyczaj. Nieco wcześniej niż co roku palę świece o zapachu jabłek i cynamonu i nieco wcześniej ubieram choinkę.

Ostatnie pół roku było dla nas ciężką próbą
Tygodnie w szpitalu, powrót  do domu, długa rehabilitacja.
Ciepło domowego paleniska i zapachy świeżego pieczywa dolatujące z piekarnika są tym, czego w danej chwili potrzebujemy najbardziej. Spokoju, rutyny, nostalgii i chwil wytchnienia.
Córka powoli zaczyna chodzić.
To trudne gdy niespełna cztery miesiące po poważnym wypadku dziecko ląduje w szpitalu po kolejnym urazie.
Złość i poczucie krzywdy są tym większe, a radzenie sobie z bezsilnością niekiedy przewyższa nasze siły.

Dziś na powrót cieszą nas zwykłe rzeczy. Równy rządek pierogów na ściereczce. W czeluści szafy schowana "na później" puszka ciasteczek. Kieliszek domowej nalewki po powrocie ze spaceru. Pajda gorącego chleba z masłem i spokojny, równy oddech Córki gdy śpi.



Przed świętami zaproponuję pierogi w nieco innej odsłonie.
Ostatni tydzień spędziłam na eksperymentowaniu z różnymi farszami i lepieniu setek pierogów. I tak powstały tradycyjne ruskie pierogi, pierogi z kapustką doprawione na sposób arabski i pierogi z kaszą gryczaną i białym serem.
Mój faworyt wśród pierogów.



Pierogi z kaszą gryczaną i białym serem:

Ciasto:
Przepisów na ciasto na pierogi jest tyle, ile gospodyń je robiących.
Osobiście zawsze robię je z mąki poznańskiej, zaparzając ją ciepła wodą. Dodaję tylko żółtko, nieco oleju i soli. Ciasto powinno być miękkie, sprężyste i lśniące. Dość rzadkie, nigdy twarde i zbite.
Po wyrobieniu powinno odpocząć pod przykryciem w cieple.
Jeśli nie damy mące czasu na rozwinięcie glutenu trudno będzie wywałkować ciasto i lepić pierogi. Będzie się wtedy ciągnąć jak guma i rwać.


Farsz:
Farsz do tych pierogów zrobiłam z równej ilości uprażonej na sypko kaszy gryczanej i białego, wiejskiego dobrego twarogu.
Doprawiłam sporą ilością podduszonej na oleju cebulki, majeranku, mielonego kminku, solą oraz pieprzem.

Ciasto wałkowałam dość cienko, wykrawałam niezbyt duże krążki i lepiłam pierogi.
Pierogi należy gotować w bardzo dużej ilości osolonej wody i dodatkiem odrobiny oleju przez ok 2 minuty od wypłynięcia.

Smacznego!!





8 listopada 2013

udka kacze pieczone z karmelizowanymi jabłkami i czerwoną cebulą....


Dawno już nie zdawałam sobie sprawy z tak szybkiego upływu czasu. 
Ostatnio wciąż brakuje mi go na proste, codzienne, zwykłe czynności. 
Leniwe rytuały przed zaśnięciem. 
Długie pogawędki z Córką weekendowym rankiem. Stos gorących placuszków na niespieszne śniadanie. Bure liście szeleszczące pod zimowymi już butami. 
Czas mija tak szybko, że zaczęłam zaglądać tutaj z częstotliwością tygodniową. Odwiedzałam groby bliskich, a sprawy do zrobienia na wczoraj piętrzą się na moim biurku w coraz większych, zgrabnych stosikach.


Dziś, poszukując powoli inspiracji świątecznych, podrzucam Wam pomysł na pieczone udka kacze. Z karmelizowanymi jabłkami i czerwoną cebulą.




 Kacze udka pieczone z karmelizowanymi jabłkami i czerwoną cebulą:

4 kacze udka,
po szczypcie gałki muszkatołowej, soli, pieprzu czarnego, imbiru, kminku mielonego, majrenku, cynamonu, tłuczonych goździków,
odrobina tartej skórki pomarańczowej,
3 łyżki oliwy z oliwek,
2 średniej wielkości jabłka,
1 czerwona cebula,
1 łyżeczka smalcu,
1 łyżeczka cukru brązowego lub trzcinowego,
garść rodzynek sułtanek,
1 łyżeczka majeranku,
sól, pieprz, 1/3 szklanki bulionu warzywnego,
liść laurowy, 2 ziela angielskie





Przyprawy wymieszać z oliwą, natrzeć dobrze umyte i osuszone udka, pozostawić w lodówce pod przykryciem na kilka godzin, a można i na noc.
Aby udka miały chrupiącą skórkę, przed pieczeniem należy je na kilka godzin wyjąć z lodówki i doprowadzić do temperatury pokojowej.
Mięso przekładamy do żeliwnego garnka, brytfanny, garnka rzymskiego lub innego naczynia, nadającego się do włożenia do piekarnika. Zalewamy bulionem,  przykrywamy, wsuwamy do piekarnika, nastawiamy temperaturę 180 stopni Celcjusza, pieczemy około godziny.
W międzyczasie można zajżeć raz do piekarnika, jeśli mięso puści dużo soku, należy je odkryć, lub wręcz odlać płyn. 

 W tym czasie jabłka myjemy dokładnie szczoteczką, nie obierając kroimy w dość cienkie cząstki. Cebulę siekamy w piórka.
Na gorącym smalcu szklimy cebulę, dodajemy jabłka, a po minucie cukier i rodzynki. Smażymy chwilę, ciągle mieszając. Doprawiamy solą, pieprzem, majerankiem.

Karmelizowane jabłka dodajemy do udek, pieczemy jeszcze około pół godziny. Piętnaście minut przed końcem pieczenia, aby skórka była bardziej chrupiąca, można zdjąć pokrywkę i dopiekać bez przykrycia.




 Smacznego:)))
 

3 listopada 2013

Pierogi ruskie... rodzinne gotowanie i stare tajemnice....




 
Są potrawy przywodzące we wspomnieniach dzieciństwo. Nie tylko jego smaki, ale także i ulubione zajęcia, chwile ważne i mniej ważne, składające się na nasze życie.
Gdy byłam mała, godzinami przeglądałam Mamy jedyną książkę kucharską. Tomiszcze liczące ponad tysiąc stron. Poradnik, zbiór przepisów i niezwykle kolorowych rysunków. Na tamte czasy było to arcydzieło, oprawne w pomarańczowe płótno, z wygrawerowanym złoconymi literami tytułem "Kucharz gastronom".

Nikt na świecie nie robi tak pysznych ruskich pierogów, jak moja Mama. Są potrawy przypisane jednej osobie. Nigdy nie udało mi się zrobić pierogów doskonalszych w smaku, w kształcie. Z tak delikatnym ciastem i nieziemsko dobrym farszem. 
Wczoraj ulepiłyśmy ich kolejną ogromną porcję. Moja Córka przepada za ruskimi, ja przepadam za ruskimi i nie ma osoby w Rodzinie, która potrafiła by im się oprzeć. 
I choć lepienie nie nastręcza mi żadnych trudności, ciasto sprawnie obraca się w palcach i w mgnieniu oka na tacy powstają równiutkie rzędy zgrabnych pierożków, to jednak moje wykonanie pierogów pozostaje daleko w tyle za tymi, które robiłam wczoraj wspólnie z Mamą.  
Gdy zapytałam o Jej sekret, przyniosła mi grubą, starą książkę - Czytaj! Gotuj! I jedz! 
I tak oto dziś na moich kolanach leży pierwsza książka kucharska, jaką widziałam w życiu. "Kucharz gastronom" z roku 1962. Zawierający receptury na tę, jak i inne potrawy mego dzieciństwa. 



Pierogi ruskie mojej Mamy:

Ciasto:
1 kilogram mąki (najlepiej poznańskiej) 
1 filiżanka oliwy lub dobrego oleju
sól,
woda ciepła, lecz nie wrząca
jajko (ja zwykle odbieram nieco białka)

Mąkę przesiewam, dodaję jajko oraz sól, oliwę lub olej, zarabiam ciasto powoli wlewając wodę. Nie powinna ona parzyć ręki, lecz powinna być dość ciepła. 
Ciasto należy dobrze wyrobić, powinno być jednak nieco rzadsze niż ciasto na makaron, gładkie i lśniące. 
Podczas wałkowania także nie podsypujemy zbyt obficie mąką, gdyż będzie źle się kleiło.


Farsz:
ziemniaki 1 kg
ser biały 500 g
2 cebule pokrojone w drobną kostkę i zeszklone na smalcu,
sól, pieprz do smaku

Ziemniaki ugotować i przecisnąć przez praskę. Nie rozgotować absolutnie, gdyż nadzienie będzie "ciapowate". Powinny być lekko niedogotowane i dobrze ubite.
Dodać cebulkę, ser, wymieszać razem. Doprawić do smaku.
Jeszcze jedna moja subiektywna uwaga:
Ser w żadnym razie nie powinien być kremowy i delikatny. Uważam, ze smak pierogów w dużej mierze zależy od produktów do nich użytych. W moim domu od zawsze pierogi jak i serniki robiło się z ciężkiego twarogu, kupowanego u gospodarza na wiosce, tłustego, lekko grudkowego, słodkiego, niesamowicie pysznego :)
W sklepach, zmuszona realiami, w jakich mieszkam, szukam sera tłustego, dobrego, kupowanego na wagę. Nigdy nie korzystam z serków pakowanych w wiaderka, paczuszki, kremowych i delikatnych, przeznaczonych raczej do naleśników. 

Ciasto wałkować na grubość milimetra, półtora, szklanką wykrawać niewielkie koła. Na środek każdego kłaść łyżeczkę farszu, zlepiać pierogi, mocno dociskając boki, układać na dobrze wysypanym mąką blacie, deseczce, ściereczce.

Pierogi gotować w szeroki, płaskim naczyniu, wrzucając do wrzącej, osolonej wody taką ich ilość, aby po wypłynięciu mogły swobodnie pływać. 
Do czasu wypłynięcia dobrze jest je przykryć pokrywą. Przyspieszy to gotowanie pierogów, zapobiegając rozmiękaniu ciasta. Pierogi od chwili wypłynięcia gotujemy do czasu pomownego zagotowania.

Przygotowanych pierogów nie powinno się długo trzymać przed ugotowaniem, gdyż schnące ciasto lubi pękać w trakcie gotowania. Jeśli z jakichś powodów nie możemy ugotować przygotowanej partii, należy przykryć ją ściereczką, zapobiegając ich wysychaniu.


Takie oto rady odnalazłam w trzymanej na kolanach księdze. Muszę przyznać, że coś w tym jest. Moja Mama postępuje dokładnie tak samo, powiedziała bym, ze jest to już nawyk. 
A Jej pierogi nie mają w sobie nadal równych na całym świecie. :))) 
Nie dla mnie.
I nie dla mojego Dziecka. 



15 października 2013

słodkie dyniowe placki ziemniaczane.....





   Sezon na dynie trwa. Wszędzie już widać początki złotej jesieni. Zimne powietrze barwi na złoto liście, tworząc miękkie, rdzawe kobierce alejek. 
Korzystam z ostatnich sezonowych warzyw, rankiem otulam się kolejnym kocem i rozgrzewam dłonie kubkiem gorącej kawy. Mgły rozpędzam zapachem pieczonych z kardamonem jabłek, a zimne wieczory wypełniam obecnością przyjaciół. 

Ostatniej soboty, na mojej ulicy, ponownie pojawił się pan, od którego zwykłam kupować ziemniaki i warzywa zimową porą. Tym razem zachwyciły mnie piękne, dorodne, żółte dynie, którym oczywiście nie mogłam się oprzeć.
Ciasto z dynią i cukierkami michałkami zniknęło zanim na dobre zdążyło ostygnąć. Ostra zupa pomidorowa z przecierem z dyni i jabłek wytrwała do wieczora. 

A dziś resztę przecieru dodałam do placków ziemniaczanych. Słodkich. Cynamonowych.
Ja zjadłam z pastą z ostrej papryki, 
Córka ze śmietaną cynamonową :)


Placki z dynią:
1 kg ziemniaków,
300 g pulpy z dyni z jabłkiem,
3 jajka,
2 łyżki płaskie mąki ziemniaczanej, 
2 płaskie łyżki mąki pszennej, 
1 łyżeczka soli,
1 łyżeczka cynamonu,
szczypta gałki muszkatołowej

Ziemniaki zetrzeć, odstawić na kilka-kilkanascie minut. Ja zwykle połowę ścieram na drobnej tarce jarzynowej a drugą połowę na tarce na placki.
Odcisnąć nadmiar płynu, dodać pozostałe składniki, wymieszać.

Smażyć na dość gorącym tłuszczu. 

Podawać jak kto lubi, ze śmietaną i cukrem, z dipem lub innm dodatkiem. 
Placki w tej wersji są nieco słodkawe, przypominają ciasto dyniowe lub zupę z dyni.... 

Smacznego :))



6 października 2013

staropolskie zrazy zwijane w sosie pomidorowym....


To były intensywne dwa tygodnie. Czas poświęcony na blogowanie skurczył się do minimum, chwile dla siebie wykradam pomiędzy żonglowaniem gorącymi blaszkami, a czytaniem aktów prawnych. 
Mój organizm jeszcze nie wrócił do formy po ostatniej chorobie, czuję jak domaga się odpoczynku, a dreszcze ponownie zaczynają dokuczać. Marzy mi się tydzień wolnego, w cichym, pustym mieszkaniu, przy gorącej herbacie z cytryną i chrupiącej pajdzie chleba.






Jesteśmy mięsożerni. Nic na to nie poradzę. Często więc robię zrazy zwijane, siekane, bitki, pulpety, klopsy i pieczenie. 
Zwykle znikają, nim zdążę sięgnąć po aparat. Tym razem jednak udało mi się jeden z nich sfotografować:)

Zwijane zrazy w sosie pomidorowym: 
4 płaty karkówki, wołowiny zrazowej lub szynki wieprzowej
1 średnia marchew,
1 ogórek kwaszony
1 średniej wielkości cebulka
plaster przerośniętego boczku,
2 łyżeczki musztardy ulubionej
sól, pieprz, gałka muszkatołowa

około 2 litrów bulionu lub rosołu,
mąka do obtoczenia,
3 łyżeczki koncentratu pomidorowego, 
liść laurowy i kilka ziarenek ziela angielskiego, odrobina kminku w ziarnach
papryka słodka i ostra do smaku

smalec do smażenia


Mięso rozbić dokładnie tłuczkiem na dość cienkie płaty, natrzeć solą, pieprzem, gałką muszkatołową i odstawić do lodówki na kilka godzin, a można i na noc. 

Każdy płat mięsa posmarować odrobiną musztardy. Marchew przekroić na cztery paski, tak samo ogórek. Cebulę pokroić w piórka, boczek w cienkie paseczki.
Na każdy posmarowany płat mięsa kłaść pasek marchewki, ogórka, kilka paseczków boczku i cebuli.
Zwijać jak krokiety, spiąć wykałaczkami. 

Roladki obtoczyć w mące, obsmażyć na gorącym smalcu. Przekładać do garnka kamionkowego lub żeliwnego. 
Włożyć do nagrzanego piekarnika, posypać dwiema łyżkami mąki i zrumienić około 4 minut.
Zalać bulionem, dodać liście, ziele, przykryć i piec w średnio nagrzanym piecu około 1,5 godziny.

Dodać koncentrat pomidorowy, przyprawy, dosolić do smaku. Sprawdzić miękkość mięsa, jeśli nie jest kruche, wstawić ponownie na 20 minut, ewentualnie, jeśli sos jest zbyt gęsty, podlać bulionem

Przed podaniem udekorować koperkiem lub natką pietruszki.




Smacznego :))

26 września 2013

historia chlebem pisana... o zakwasie słów kilka...


   Lubię chlebowe epopeje jesienną szarugą. Gdy za oknem lekko, w oparach mgły, prószy deszcz a temperatura sprzyja częstszemu nagrzewaniu piekarnika.
Długie receptury, skomplikowane, wieloskładnikowe przepisy. 
Pyszne, ciężkie bochenki jak ze starej piekarni. 

Uwielbiam powtarzane w kuchni rytuały, pierwotny zapach zaczynu, jabłkowy, dziki, winny. Chleby rosnące w koszykach, mąkę zalegającą w workach po kątach kuchni, tupot dziecięcych stóp i buzię umorusaną masłem, gdy z trzaskiem chrupiącej skórki odrywa jeszcze gorącą pajdę z lekko przestygłego bochna.





Opowiem Wam pewną historię.
Dość niedawno zmuszona byłam kupić bułki na drugi dzień Córce na śniadanie. Sezon grypowy, jesienny, po prostu nie miałam w domu żadnego pieczywa.
Niby nic wielkiego. 
Ot, zejść na dół i w osiedlowym sklepie kupić kilka kajzerek.
Pachniały, jeszcze gorące i chrupiące.
Rankiem nie nadawały się do spożycia, skórka była gumowa a miąższ się wykruszył, zrolował przy krojeniu i w rezultacie bułkami nakarmiłam gołębie koczujące na dachu pobliskiej szkoły.
Bułeczka z otrębami, którą córka kupiła w sklepiku obok szkoły, została zjedzona tylko do połowy, a resztę spotkał ten sam los, co jej wczorajsze odpowiedniczki.
Z ciekawości przeszłam się po pobliskich piekarniach, oferujących chleby na naturalnym zakwasie. 
Piekę chleby dość długo i potrafię odróżnić chleb upieczony na naturalnym zakwasie, żytni w stu procentach od takiego, do którego dodano spulchniacze i polepszacze. 
Witały mnie albo chleby oszukane, albo "dmuchane" pieczywo.
Pomijając fakt, że ceny tego "naturalnego" chleba zrujnowały by przeciętną polską rodzinę w bardzo krótkim czasie.

Od bardzo dawna, regularnie, dwa, trzy razy w tygodniu, mieszam, ważę i zaklinam mąkę. Piekę chleby.
Zdarzało mi się popełniać błędy, zdarza mi się to także teraz. Gwarantuję jednak, że kiedy już upieczecie ten swój pierwszy, najbardziej dopieszczony, wymarzony bochenek, nic nie będzie takie samo. I gwarantuję, że żaden kupiony chleb nie będzie smakował już tak jak dawniej.






Zapewne każdy wie, że pieczenia chleba było dawniej ważnym elementem wiejskiego życia. Wypiekano go regularnie, a dnie takie stawały się okazją do sąsiedzkich spotkań, rozmów. W XVI wieku bochen ciemnego, żytniego chleba stanowił podstawę pożywienia ludności wiejskiej.
Jednakże chleb był zawsze czymś więcej niż tylko produktem spożywczym. We wszystkich kulturach wielbiono go jako "dar niebios". Dla chrześcijan chleb stanowi symbol Jezusa. Znajduje to odzwierciedlenie w czasie odprawiania mszy. 
Gdy od połowy XX wieku, wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa, zaczęły się również zmieniać zwyczaje żywieniowe. Zmniejszyło się spożycie chleba, który współcześnie kupuje się w piekarni lub markecie. Wiele domowych piekarni opustoszało, a piece chlebowe na wsiach popadły w ruinę. Zanikanie tradycji domowych piekarni spowodowało również zamykanie małych, wiejskich młynów. Powstały natomiast duże młyny, których produkcja przemysłowa na wielką skalę przyzwyczaiła nas i narzuciła zwyczaj spożywania głównie pieczywa z białej mąki, która nie jełczeje tak szybko jak mąka razowa, gdyż zawiera mniej tłuszczów i wartości odżywczych. 
Dziś, po latach szaleństwa, życia na skróty, wracamy do podstaw.
Coraz więcej osób dostrzega kieską jakość pieczywa, które oferują markety. Coraz bardziej zwiększa się świadomość, że chleb wypiekany z mąki razowej jest o wiele zdrowszy od chleba z mąki białej. Zwiększa się znowu spożycie produktów zbożowych, a chleb zyskuje nowe dodatki, w postaci kasz, otrębów, ziół, pestek i bakalii.
Dziś coraz więcej osób samodzielnie próbuje wypiekać pieczywo. Coraz więcej osób, na wsiach, buduje lub odnawia zachowane z lat ubiegłych, piece chlebowe. Dziś, znowu jak za minionych wieków, na wsiach, wracamy do tradycji i obrzędu wspólnego przygotowania ciasta, wspólnego wypieku, biesiadowania przy zastawionym chlebem, winem i miodem stole. 

Moja Babcia często lubiła opowiadać, jak w wielkiej kadzi służącej do mieszania ciasta chlebowego, zostawiano garsteczkę ciasta z ostatnich bochnów. Kobiety spotykały się raz na dwa tygodnie, przynosiły robótki, soki, przetwory. Ciasta było tak dużo, że jedna osoba nie dała by rady dobrze go wyrobić. Ugniatano więc ciasto na zmianę, każdy przez chwilę, do zemdlenia ręki. 
Następnie kobiety, z koronami z warkoczy na głowach, w lnianych koszulach i zakasanych rękawach, wprawnymi dłońmi formowały zgrabne bochenki. Czas wyrastania stwarzał doskonałą okazję do zabawy, do ploteczek, do prowadzenia w tamtych czasach skromnego życia towarzyskiego. 
A potem rozchodzono się o zmroku, z gorącymi, pachnącymi, owiniętymi w lniane lub płócienne ściereczki chlebami. 

W zapachu chleba pobrzmiewa nostalgia. Szczęście, radość i prostota dawnych lat. Mądrość naszych przodków. Ciepło domowego ogniska.
Namawiam wszystkich do pieczenia chleba. Do eksperymentowania. Do podejmowania prób. 

A aby ułatwić zadanie i przekonać, że wcale nie taki (zakwas) diabeł straszny..... zapraszam tutaj, gdzie podaję prosty, mam nadzieję, przepis na wychodowanie własnego, pierwszego zakwasu.

Potem będzie już coraz łatwiej :))  


24 września 2013

żurek - na wędzonce, z chrzanem.....




Długo się zastanawiałam o czym pisać. Zdjęcia ciast i ciasteczek zalegają na dysku, sezon na owoce powoli się kończy, pyszne nowe bułeczki i chleby zostały zjedzone, a ich smak pozostaje wspomnieniem. W głowie wciąż kołaczą mi wrażenia z przeczytanych w lecie książek, zwiedzonych miejsc, a rankami zacieram ręce i otulam ramiona ciepłym szalem...

Padło na zupkę. 
Smaczną, sytą, rozgrzewającą. 
Zwykle, gdy planuję gotowanie żurku, dwa dni wcześniej robię zakwas z mąki żurkowej, w dzień gotowania - rankiem dodaję do niego starty ząbek czosnku.
Jeśli, tak jak dziś, żurek jest moim chwilowym impulsem, kupuję butelkę żurku firmy Rolnik. Namaczam na szybkiego dwa suszone grzybki i wyjmuję z zamrażarnika kawałek wędzonki, przezornie chowanej na takie okazje wędzonki.


Żurek na wędzonce z chrzanem i śmietaną...
kawałeczek wędzonki,
dwa, uprzednio namoczone, suszone grzybki,
dwie marchewki,
mały kawałeczek selera,
pietruszka,
kawałeczek pora (biała część),
dwie łyżeczki chrzanu,
dwie łyżki śmietany,
liście laurowe,
ziele angielskie,
sól, pieprz do smaku,
butelka zakwasu na żurek
dwa ząbki czosnku

Wędzonkę pokroić w drobną kostkę. Marchew, pietruszkę i seler zetrzeć na tarce jarzynowej, por pokroić w talarki.
W rondlu o grubym dnie stopić wędzonkę, dodać jarzyny i chwilę smażyć. Dodać posiekane grzybki, zalać wodą lub bulionem, dodać liść laurowy i ziele angielskie.
Gotować na wolnym ogniu 30 minut.
Można dodać dwa ziemniaki pokrojone w kostkę i lekko podduszone na maśle. 

Gotować do miękkości ziemniaków.
Wlać zakwas żurkowy, zagotować. 
W kubeczku roztrzepać śmietanę i chrzan, zahartować odrobiną zupy, połączyć. 

Do smaku doprawić solą, odrobiną pieprzu, dodać posiekany czosnek i zagotować.

Podawać z połową jajka oraz pajdą chleba wiejskiego :))







Smacznego :))

23 lipca 2013

zimowa sałatka paprykowa... z jabłkami

  
   Na wakacje zabrałam kilkanaście książek, aparat i dwa koty. Koty harcują wśród wysokich pędów malin, a ja cierpliwie obrywam krzaczek za krzaczkiem czerwone i czarne porzeczki.
Po długiej i wyczerpującej drodze, w środku nocy, marzyłam tylko o miękkiej poduszce i kawałku łóżka :)
Dziś jednak, z racji tego, że sezon na paprykę niedługo się zacznie, a jestem w samym środku przygotowywania zapasów i przetworów na zimę (i zapewne - z rozpędu - zrobię tego więcej aniżeli będziemy w stanie zjeść), podrzucam Wam przepis na sałatkę z papryki i jabłek......



zimowa sałatka z papryki



 Na zimę. Do obiadku. Do słoiczków. Szybko się robi, wspaniale smakuje. Czyż potrzeba więcej rekomendacji? :)) 






   Sałatka z papryki, jabłek i cebuli:
1 i 1/2 kg strąków czerwonej papryki,
60 dkg pomidorów,
1/2 kg kwaśnych jabłek,
40 dkg cebuli,
3/4 szkl oleju,
pieprz,
sól

   Z papryki usunąć gniazda nasienne, strąki opłukać, osączyć, pokroić w paski. Cebulę pokroić pióra i zeszklić na rozgrzanym oleju. Dodać paprykę i smażyć razem przez kilka minut. Następnie dodać obrane, starte na grubych oczkach jabłka, oraz pokrojone w ćwiartki pomidory, obrane ze skóry.
Dusić około 10 minut, doprawić solą i pieprzem, gotować jeszcze minutę. Nałożyć sałatkę do wyparzonych słoików, zakręcać i pasteryzować 25 minut.








Smacznego....

22 lipca 2013

półmetek lata... kwasimy cukinię...


   Dziś pakuję walizki przed kolejną podróżą. W kącie, na wersalce, piętrzą się stosy ubrań, kosmetyków, książek. W kuchni na kracie stygną bochny pięknego, pachnącego chleba. 
Na kuchence pyrkoce gar lecza, a ogórki dumnie zielenią się w słoikach. Zanim wyruszę upcham to wszystko do słoików i wyniosę do piwnicy.
Na zimę stulecia, jak mawia MM. 



kiszona cukinia


Nocne przygotowywanie zapasów na zimę wpływa na mnie uspokajająco. Przygotowuję się do jesieni. Wyciszam, kroję w skupieniu, odmierzam, gotuję... Wrzucam na wrzątek kolejne porcje warzyw, smażę, wącham i doprawiam....
Myśli płyną spokojnie, swoim torem.... Pozorne skupienie przynosi natłok pomysłów, projektów, sprawia, że trudno potem zasnąć....
Pracuję więc do rana, a kolejnego brzasku parzę mocną kawę i budzę córkę na wspólne śniadanie...


 
Kiszona cukinia...
Smaczna, zamiast ogórków, do sałatki szwedzkiej, jako dodatek na przegryzkę przy koktajl-party.... Polecam.

1 kg kabaczków, cukinii lub patisonów,
2 łyżki soli,
1 łyżeczka cukru,
3 listki laurowe,
po kilka ziarenek pieprzu, ziela angielskiego,
kilka ząbków czosnku,
kilka ziarenek gorczycy

   Zagotować pół litra wody z dodatkiem przypraw. Odstawić. Warzywa umyć, osuszyć, pokroić w kostkę. Ułożyć w czystych, wyparzonych słoikach. Dodać obrane, pokrojone ząbki czosnku. Ja często dodaję także kawałeczek chrzanu, maleńki laster ostrej papryczki i łodygę kopru.
Zalać ostudzoną zalewą, zakręcić i pozostawić na trzy dni w ciepłym miejscu. Potem przenieść do ciemnego i chłodnego pomieszczenia lub pasteryzować 10 minut.
Smacznego.


Przepis pochodzi z książki "Kuchnia polska - sprawdzone przepisy".

19 lipca 2013

zimowa sałatka z ogórków...


   Ostatnio żyję pomiędzy spotkaniami, na które nie mam czasu chodzić. Ledwo przyjechałam do domu, napełniłam jego kąty zapachem drożdżowych bułek, ogarnęłam kurz ze ścian, a już na nowo pakuję walizki i szykuję się do kolejnej podróży. 

Wczoraj, z Dziewczętami z Koła  Gospodyń Miejskich, przy współpracy fotografa - Mariusza Rymanowskiego,  przygotowaliśmy sesję dań kuchni gruzińskiej. Uczta była bajeczna, towarzystwo i atmosfera, jak to zwykle u nas bywa, przesympatyczna. A wszystko to uwiecznione zostało pięknymi, profesjonalnymi zdjęciami. 
Niedługo relacja z sesji, przepisy na dania pojawiać będą się sukcesywnie, z towarzyszącymi im wspaniałymi zdjęciami. Tym czasem zaś zapraszam do odwiedzenia strony Pana Mariusza.


Będąc wciąż w samym środku sezonu słoiczkowego, jak mawiało jeszcze niedawno moje dziecko, przedstawiam Wam przepis na jedną z naszych ulubionych sałatek zimowych.
Mizerię tę pierwszy raz moje dziecko jadło u Cioci. A z racji tego, iż zwykle nieszczególnie chętnie jada sałatki ze słoików, a tą akurat bardzo się zajadała, nie pozostało mi nic innego, jak w domu zająć się przygotowaniem kolejnego smakołyku na nadchodzącą zimę...


mizeria na zimę



Powroty do domu mają w sobie coś magicznego.
Pamiętam mój dom dzieciństwa, gdy na piecu opalanym drzewem, w wielkim garnku, Babcia mieszała powidła jabłkowe. Pamiętam zapach rozchodzący się po wszystkich pokojach i smak świerzego chleba z marmoladą jabłkową zimą.
Teraz ja wracam do swojego domu i - w dużo mniejszym co prawda - garnku przygotowuję zimowe przetwory. Uwielbiam ten brak pośpiechu w kuchni, zapachy wychodzące przez okno. Uwielbiam pyrkotanie i bulgotanie tłumiące odgłosy wielkiego miasta. Przenoszę się wtedy we wspomnieniach do czasów własnego dzieciństwa. Do jego szczególnego uroku.
Uwielbiam mój dom :)))





Mizeria (sałatka) ogórkowa na zimę:
4 kg ogórków,
25 dkg marchwi,
25 dkg pietruszki z nacią,
0,5 kg cebuli,
1 główka czosnku,
nać pietruszki oraz pęczek kopru,
3 łyżki soli,
0,5 szkl cukru,
1 szkl octu.

Ogórki obrać, poszatkować w plasterki lub pół plasterki. Marchew i pietruszkę zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Cebulę pokroić w piórka.
Wszystkie składniki razem dokładnie wymieszać w dużym garnku, zostawić na kilka godzin, może być na noc.

Przełożyć wraz z syropem do słoików, na każdy dodać po łyżce oleju, ziarnku ziela angielskiego, kawałeczku listka laurowego, 2 ziarenka pieprzu i goździku, ząbku czosnku.
Zakręcić dokładnie i wekować kilkanaście minut.
Wyjęte słoiki stawiać do góry dnem do ostygnięcia, aby pokrywy dokładnie złapały.

16 lipca 2013

letnio... z myślą o zimie...


   To już pół roku, odkąd tutaj do Was piszę. Ostatnio moje życie wpadło w istny wir szaleństwa. Żyję na walizkach, w bagażniku wożę formy do ciast, mąki, serwetki, aparat, nawet maszynę do wyrabiania chleba. 
Otrzymuję zaproszenia na spotkania, warsztaty, konkursy. Z niektórych, z braku czasu i możliwości, muszę zrezygnować, za wszystkie jednak jestem niezmiernie wdzięczna. I dziękuję Wam, za odwiedziny, za komentarze, za obecność.

W tym tygodniu, z Dziewczynami z Koła, organizujemy wspólne gotowanie w klimacie kuchni gruzińskiej. Jeśli lubicie gotować, spotykać się w przesympatycznym gronie oraz mile spędzać czas - zapraszam do nas.

   A dziś... łapię zapachy lata i pracowicie upycham je w słoiczki. Czytam leniwie na ławce nieopodal placu zabaw, pakuję walizki do kolejnego wyjazdu. I nadrabiam zaległości w blogowaniu....


Gdy na działce widzę oblatujące wiśnie lub krzaczki porzeczek uginające się pod ciężarem owoców... nie potrafię przejść obojętnie wobec takich smakołyków. Zbieram je więc namiętnie i upycham w słoiczki.


weki
  


 Kilka lat temu, w księgarni internetowej, zakupiłam sobie książkę pod ciekawym - teraz dla mnie - tytułem Konserwowanie i przechowywanie żywności. Zakupiłam ją wtedy, gdyż była w promocji. :)))
Dziś ma już stos podoklejanych karteczek z zaznaczonymi przepisami. Kilka z nich nawet wypróbowałam w przeszłości, jednak dopiero w tym roku - zmuszona kompleksowym żywieniem rodziny oraz zafascynowana działką i prowadzeniem domu (tak jakoś mi się porobiło ostatnio, może w ramach przeciwieństwa do ciągłej pracy) - stanowi ona dla mnie wartość nieocenioną.
Lato w pełni, owoce aż się proszą o wykorzystanie i same wpadają do wiaderka, przyszedł więc czas na przetwory owocowe.
Gdy nadejdzie sezon warzywny, w mojej kuchni unosić będą się zapachy konserwowanego z curry kalafiora (znakomity dodatek do wódeczki - używając kolokwializmu) oraz cukinii z kurkumą. Dziś przygotowuję wiśnie w spirytusie (do deserów dla dorosłych), dżemy owocowe do naleśników oraz kompoty - które to szczególnie lubi moje Dziecię lat siedmiu płci żeńskiej :)
Zacznę jednak od opisania wiśni w alkoholu:
Aseptyczne właściwości alkoholu świetnie nadają się do utrwalania owoców. Należy jednak stosować wysokoprocentowe alkohole (powyżej 40%), a idealnym wyborem jest rum. Owoce przed zakonserwowaniem należy obrać oraz usunąć z nich gniazda nasienne lub pestki. Dodatek cukru wzmocni konserwujące działanie alkoholu, a goździków i cukru waniliowego poprawi smak.
Przy przygotowaniu wiśni w alkoholu w pierwszej kolejności z 80 dkg cukru i pół szklanki wody przygotowałam syrop. Cukier ugotowany lepiej miesza i rozpuszcza się w alkoholu. Na wrzący wrzuciłam wiśnie i na małym ogniu doprowadziłam do zagotowania. Po ostygnięciu dodałam alkohol (szklanka spirytusu), po czym przełożyłam do słoików.

Dżemy:
Nie zważając na rodzaj wykorzystanych owoców, dżemy przygotowuje się, gotując starannie umyte owoce z cukrem. Ja często dodaję także środek ściągający typu żelfiks, co znacznie skraca czas przygotowania. Korzystam z przepisów na opakowaniu, jednak używam nieco mniej cukru a owoców nie daję pełne kilo, lecz także nieco mniej. Dodatkowo często dodaję różne pasujące "dodatki" smakowe typu cukier waniliowy, cynamon, goździki.
Część większych i twardszych owoców rozgotowuję w małej ilości wody lub wręcz ubijam tłuczkiem do ziemniaków.
Dżemy sporządzam w płaskich i szerokich rondlach, z których szybko odparowuje woda. Ułatwia to także zbieranie powstałej na powierzchni piany. Gorący dżem od razu przekładam do słoików, zakręcam dobrze i ustawiam słoiki do góry dnem. Dopiero, gdy nieco przestygną, nie czekam aż do całkowitego ostygnięcia, gdyż wtedy dżem nieestetycznie tkwi przy wieczku słoika, stawiam je wieczkiem do góry.
Należy pamiętać także, że dżemy o znacznie obniżonej zawartości cukru należy dodatkowo pasteryzować.



weki



Kompoty:
Owoce w kompotach bardzo dobrze zachowują wartości witaminowe. Na zachowane tych właściwości bardzo korzystnie wpływa dodatek cukru. W kompotach mieszanych łączy się owoce mniej zasobne w witaminy z zasobnymi. Mało aromatyczne z aromatycznymi. Można także dobierać według koloru, pamiętając, że owoce bardziej zabarwione nadadzą kolor całemu kompotowi. Kompot powinien zachować orzeźwiający smak, odróżniający go od przetworów takich jak dźemy czy konfitury. Porcje cukru powinny być umiarkowane, w zależności od rodzaju owoców.
Owoce należy przebrać, pozbawić szypułek lub ogonków. Umyć, agrest nakłuć, wiśnie, śliwki, morele lub czereśnie wydrylować. (Przydaje się drylownica). Następnie owoce układa się luźno w wyparzonych słojach. Z wody i cukru przygotowuje się syrop. Owoce muszą być przykryte syropem i powinny być ułożone do wysokości około 1 cm poniżej górnego obrzeża słoja. Jeśli nałoży się więcej, to podczas pasteryzowania, gdy ich objętość się powiększy, mogą dostać się pomiędzy brzegi słoja i nakrętkę, uniemożliwiając szczelne zamknięcie.
Słoiki pasteryzuje się ok 30 minut.
Polecam domowe przygotowanie przetworów. Pomimo panujących na zewnątrz temperatur warto się pomęczyć. Nic nie może równać się z zapachem unoszącym się w kuchni podczas przygotowania domowych dżemów oraz ich smakiem w trakcie długiej i mroźnej zimy. Owoce w alkoholu wspaniale rozgrzewają, kompoty smakują przy rodzinnych obiadach, a do pomocy można zachęcić nawet małe dzieci. Ja przyznam, że nie miałam przyjemności wydrylowania nawet jednej wisienki. Zajęcie to zagarnęła moja córeczka, śmiejąc się przy tym radośnie i pokazując coraz to nowe planki z soku wiśniowego na brzuszku :))))

27 kwietnia 2013

Pielmieni.... - Pierogi z mięsem z rosołu...





Dziś rano deszcz zmył kurz z samochodowych szyb, zrosił włosy pierwszych spacerowiczy, zatrzymał się na rzęsach turystów i bezpańskich psów spacerujących rano w poszukiwaniu śniadania. 
Pozostałości wczorajszego słońca i upału szukałam w wśród drzew działkowych, altan i lekko rozkwitłych kwiatów. Wróciłam w przemoczonych butach, brudnych spodniach, naładowana spokojem, a w uszach wciąż brzęczało mi wiosenne trele na kilka a nawet kilkanaście głosów.






Pierogi z mięsem z rosołu: PIELMIENI:

Był czas, gdy bardzo często gotowałam rosół. Córka jadła go nałogowo, na zmianę z pomidorową, więc rosół gościł na moim stole praktycznie co dnia. 
Ponieważ nikt u mnie w domu nie reflektował na wyjadanie mięsa, na którym go gotowałam, sukcesywnie, obrane z kości, wrzucałam do zamrażarki. W końcu nazbierało się tego tyle, że przyszedł czas na Pielmieni - pierożki z mięsem.

ciasto:
30 - 40 dkg mąki,
łyżeczka soli,
1 - 2 jajka, w zależności od wielkości,
1/2 szklanki bardzo ciepłej wody,

farsz:
40 dkg ugotowanego mięsa (u mnie różne gatunki mięsa rosołowego),
2 cebule,
sól, pieprz
4 łyżki tartej bułki,


Mięso przepuścić przez maszynkę, cebulę drobno posiekać i zeszklić na maśle, bułkę namoczyć w takiej samej ilości zimnego mleka.
Wymieszać farsz, doprawić solą oraz pieprzem. Można dodać ząbek czosnku.

Z podanych składników zagnieść ciasto. Przykryć ściereczką, odstawić na 30 - 40 minut. Rozwałkować na cienki placek i szklanką wykroić krążki. Na środek każdego krążka nakładać farsz i zlepiać. Gotowe pierożki gotować w lekko osolonej wodzie ok 6 minut, uważając aby się nie rozgotowały.

Smacznego :))

23 kwietnia 2013

kaczka pieczona po staropolsku...


pieczona kaczka po staropolsku

   

Przeglądając dziś zdjęcia, trafiłam na niedawne fotografie pieczonych mięs. Ostatnio nawet zakupiłam kaczkę, aby ją przyrządzić i wrzucić na bloga, a tutaj taka niespodzianka. I choć MM nie przepada za drobiem, to kaczkę pieczoną w taki sposób zawsze chętnie. Właściwie jego awersja odnosi się głównie do kurczaków, a wszelkie inne ptactwo dobrze przyrządzone szybko znika z talerzy, niekiedy doczekawszy się pochwał. :))

   Przepis wrzucam. Jest prosty i szybki, a efekt zaskoczy gości i domowników.

Kaczka
Tuszkę kaczki ok 2 kg dokładnie myjemy, osuszamy ręcznikiem papierowym, nacieramy solą, pieprzem i odrobiną gałki muszkatołowej. Odstawiamy na noc do lodówki.
liście laurowe,
ziele angielskie
goździki
pół szklanki wina do zapiekania
cebula, kilka ząbków czosnku

Nadzienie:
500g mielonego mięsa drobiowego,
mała zwykła bułka
1 jajko,
sól, pieprz, papryka słodka i sos sojowy do smaku
ew natka pietruszki ale niekoniecznie, a także suszona włoszczyzna

Bułkę namoczyć w mleku, odcisnąć, dodać z jajkiem do mięsa. Wyrobić, doprawić do smaku.






Kaczkę wypchać dokładnie nadzieniem, spiąć wykałaczkami, włożyć do garnka do zapiekania (ważne aby miał przykrycie), wrzucić ziele angielskie, listek laurowy (ew kumin rzymski, ale odrobinę), kilka goździków, przekrojoną na pół cebulę i dwa-trzy ząbki czosnku. Zalać winem, można wrzucić pół kostki rosołowej.
Wstawić pod przykryciem do piekarnika, włączyć gaz na mały ogień, po pół godzinie, gdy tuszka już będzie rozparzona, podkręcamy gaz na większy, pieczemy jeszcze ok 1,5 godziny, sprawdzając ilość płynu i ew podlewając sosem.
Podawać z surówką z czerwonej kapusty, ziemniakami ub kluskami śląskimi.
Smacznego.

19 kwietnia 2013

zalewajka.... szybki, syty obiadek...


Jeśli także zdarza się Wam, że wpadacie do domu głodni, zmęczeni, po pracy, otwieracie lodówkę, a tutaj nic ciepłego do jedzenia.... kiszki grają przysłowiowego marsza, to ta zupka w takich sytuacjach jest idealna.



zalewajka



Jej zaletą jest prostota, szybkość wykonania i smak. Gotujemy ją z produktów, które zwykle znajdują się w każdej dobrze zaopatrzonej kuchni. Ot, taka odskocznia od ambitnego kucharzenia.
Zapraszam.

Zalewajka:
kość wieprzowa lub skrzydełko z kurczaka lub inny kawałeczek mięsa na wywar,
1 kg ziemniaków,
15 dkg wędzonego boczku lub kiełbasy,
włoszczyzna, łyżka oleju,
2 duże cebule,
4-5 ząbków czosnku,
kilka suszonych grzybków,
żurek w proszku,
majeranek, kminek, sól, pieprz

Mięso zalewamy wrzątkiem, zagotowujemy, po czym wodę wylewamy, a mięso dokładnie myjemy. Razem z ziemniakami pokrojonymi w kostkę, liściem laurowym i namoczonymi uprzednio grzybami zalewamy wodą i gotujemy do rozgotowania się ziemniaków. Pod koniec gotowania dodajemy włoszczyznę, marchew kroimy w kostkę. Gotujemy do miękkości warzyw. Cebulkę pokrojoną w kostkę zrumieniamy na rozgrzanym tłuszczu, dodajemy kiełbaskę lub boczek, podsmażamy i dodajemy do zupy. Wlewamy biały barszcz, chwilę gotujemy. Doprawiamy zupę solą, pieprzem, majerankiem, zmiażdżonym czosnkiem i kminkiem mielonym (jeśli mamy w ziarnach, dodajemy wcześniej do gotowania).
Przed podaniem można zabielić śmietaną, jednakże nie ma takiej potrzeby.
Smacznego.

17 kwietnia 2013

domowy sos tatarski...


Piękna pogoda wciąż nas rozpieszcza. Powoli znoszę do domu bazie kotki, żółte pąki forsycji i rozwinięte źdźbła trawy.






Wychowałam się z domu, w którym kuchnia stawiana była na jednym z pierwszych miejsc. Rodzinne, wspólne, domowe posiłki były czymś, na co kładziono duży nacisk. Wspólne gotowanie, wspólne nakrywanie stołu, czy wreszcie wspólne mycie.... Nie oznaczało to, że nigdy nie jadaliśmy poza domem. Mama często zabierała nas do restauracji na obiad, niekiedy do baru, na pizze. Mile wspominam te wyjścia, jednak jeszcze milej godziny spędzane w cichej maleńkiej kuchni, przy gorącym palenisku pieca mojej Prababci....


Domowy sos tatarski:
 W moim domu zawsze robiono go samodzielnie. Bardzo często. Przy okazji wszelkich rodzinnych spotkań, imienin i tym podobnych podawano jajka w majonezie, w domyśle sosie tatarskim. Sos ten był popisowym zimnym sosem mojej Mamy, a z czasem ja opanowałam jego zrobienie do perfekcji.

Oczywiście smak sosu w głównej mierze zależy od dobrej jakości majonezu. Przyznam, że tutaj korzystam z majonezu firmy Winiary. Od zawsze i po wsze czasy pozostaję wierna temu produktowi i w tej sytuacji nie eksperymentuję. 
Do średniego słoiczka majonezu dodaję dwie łyżeczki ostrej musztardy, dwie łyżki posiekanych korniszonków, pieczarek lub innych marynowanych grzybków, oraz dwa drobno posiekane lub starte na grubej tarce jajka. 
Doprawiam szczyptą cukru, soli i pieprzu. Ewentualnie kwasku cytrynowego lub dolewam kilka łyżeczek zalewy z ogórków. 
Sos najlepiej przygotować godzinę wcześniej, a po tym czasie spróbować i ewentualnie doprawić. Zwykle po tym czasie składniki się "przegryzą" i zmienia się smak sosu. 





16 kwietnia 2013

wspomnienie dzieciństwa.... knedle z truskawkami....

   Dziś klasa mej Córki była na wycieczce.
Wieczorem dostałam plecak wyładowany szyszkami, patyczkami, kamyczkami i podwiędłymi kwiatkami. A także spokojny, cichy wieczór, gdy umęczona całodziennymi harcami poszła spać od razu po bajce :))


knedle z truskawkami


Piekę ciasto bananowe. Kolejne. Ostatnio jest to moja miłość kulinarna numer jeden. Dziś zamiast kakao dodaję kawę i kropelki czekoladowe.
Taka czekoladowo-kawowo-bananowa rozkosz. 
Kroję jeszcze ciepłe i skubię, oglądając film. 

A na kolację dziś knedle z truskawkami:

 Jest to zapewne jedno z tych dań, na które czeka się z utęsknieniem calutki rok. A już z całą pewnością czekam ja. Więc gdy tylko pojawiły się pierwsze truskawki, nie mogło być inaczej..... Knedelki z truskawkami w twarożkowym cieście.....
 

Knedle z twarogiem i owocami:
1 kg ziemniaków,
1 szkl mąki pszennej,
30 dkg twarogu,
 0,5 szkl mąki ziemniaczanej
sól,
owoce

Ziemniaki ugotować. Gorące zemleć, przestudzić. Dodać obie mąki, jajo, ser i zagnieść ciasto.
W dłonie brać kulkę ciasta wielkości mandarynki, rozpłaszczyć na placuszek, w każdy nakładać owoc (truskawka, śliwka, wiśnia), zlepiać boki kształtując równej wielkości kulki.
Knedle wkładać do wrzącej osolonej wody. Gotować ok 1 minutę po wypłynięciu. Wyjąć łyżką cedzakową.






Podawać ze śmietaną, jogurtem, koktajlem owocowym (tutaj truskawkowym) posypane cukrem i cynamonem - w zależności od upodobań.
Smacznego

wiosenne placki ziemniaczane....

Spoglądając za okno, odnoszę wrażenie, że w moim mieście wiosna już się rozgościła. Drzewa budzą się do życia, pojawiają się coraz gęściej kępki soczystej trawy, żółte hiacynty i białe przebiśniegi. Temperatura zachęca do spacerów a coraz śmielsze promienie słoneczne rozbierają nas resztek ciepłych swetrów i szali.




Dziś coś wiosennego, pysznego i prostego. 

Placki ziemniaczane z warzywami, zieleniną i kremowym twarożkiem:
Przygotować ciasto jak na zwykłe placki ziemniaczane. Nasze ulubione. Ja robię je tak, iż kilogram ziemniaków ścieram na bardzo drobnej tarce jarzynowej, drugi kilogram natomiast na tarce na placki, bardzo drobnej.
Obie masy odciskam z nadmiaru soku, dodaję jajko oraz żółtko, posiekaną drobno cebulkę, trzy łyżki mąki ziemniaczanej i łyżkę pszenne. Doprawiam solą i odrobiną pieprzu. 

Do takiej masy dodałam drobno startą sporą marchew, oraz garść drobno posiekanej zieleniny (koperek, rzeżucha, natka pietruszki).

Placuszki smażyłam jak zwykle, na mocno rozgrzanym tłuszczu.

Podałam z twarożkiem wymieszanym z tartym ogórkiem, doprawionym solą i pieprzem, ziołami włoskimi lub prowansalskimi albo miętą. 

Smacznego :))






15 kwietnia 2013

na przednówku wiosny... surówka z selera z chrzanem...






Lubię proste jedzenie. Przaśne, przygotowane na prędce, z niewielu składników.
Na wsi wszystko smakuje lepiej. Po dniu spędzonym na świeżym powietrzu,  na grabieniu, przycinaniu, kopaniu, sprzątaniu, myciu .... 

Lubię maleńki wiejski domek, ogród z pachnącą ziemią, pierwsze listki młodej trawy, owady pracowicie rozpoczynające rok w ogrodzie, uśpione pod bluszczem mury, surowe drewno okiennic...

Lubię wypełnioną suszonymi ziołami spiżarnię, lato zaklęte w słoikach, poskręcane korzenie pietruszki i okrągłe bulwy selera lub rzodkwi. Lubię jedzenie pachnące grudkami prawdziwej ziemi, ubrudzone w ogrodzie dłonie, słodycz truskawek z działki i opadającą na trawiastych włosach rosę....





Dziś chciałam zaproponować coś wyjątkowo prostego ... Z braku innych warzyw w piwnicach i ziemiankach, sałatka ta jest często przygotowywana właśnie o tej porze roku na wsi. Nic dziwnego, jest dobra, niezwykle zdrowa i bardzo prosta w przygotowaniu.

Surówka z selera z chrzanem i jabłkiem:
   Jeden bulwiasty korzeń selera myjemy, obieramy i ścieramy w drobne wiórki. Średniej wielkości jabłko obieramy ze skórki i ścieramy na grubej tarce jarzynowej, całość skrapiamy odrobiną soku z cytryny.
Dodajemy do smaku tarty chrzan, może być ze słoiczka, majonez i śmietanę w proporcji pół na pół.
Doprawiamy solą, szczyptą cukru oraz pieprzu. 
Ja bardzo chętnie dodaję do tej surówki śporą ilość drobno posiekanej zieleniny: koperek, natka pietruszki. 






Polecam i miłej nocy wszystkim buszującym w sieci :)))


10 kwietnia 2013

Wiosenne ciasto bułka...






Wieczorami, z lampką wina w dłoni, słucham bajek Babci Jasi. Opowiada o zagubionych kotkach, pieskach i wróbelkach. O dobrych i złych ludziach, ciepłym mleku i zapachu kaszki z malinami. Opowiada spokojnie, cichym, monotonnym głosem, a smak spokoju i szczęścia przenika nas do głębi. Córka, wyciszona, zapada w sen, a ja chłonę każde słowo jak gąbka, łapczywie, aby nie uronić ani zdania. Aby nie zapomnieć sensu, tonu głosu, ciszy.
Uwielbiam opowieści Mojej Mamy. Zasłuchana zapadam w letarg... I choć pogoda sprawia, że "czuję w sobie życie" - jak mawia A.Lindgren; choć sprawia, że promienie słoneczne łapią nas za ciepłe jeszcze swetry i każą wyjść na spacer, to jednak, do takich opowieści, do domowego ciepła, spokoju i szczęśliwych snów, pasuje tylko drożdżowe ciasto... 


Drożdżowa chałka z herbatą matcha:

185 mąki tortowej,
185 mąki krupczatki (zrobiłam podobnie jak Mirabelka i dodałam mąkę tortową),
220 ml ciepłego mleka,
1 jajko,
70 g cukru,
30 g stopionego masła,
szczypta soli,
7 g suszonych drożdży,
1 czubata łyżka kakao,
1 czubata łyżka sproszkowanej herbaty matcha,
2 łyżki mleka do rozpuszczenia herbaty i kakao,
kilka kropel esencji waniliowej lub cukier waniliowy albo laska wanilii do ugotowania w mleku.

Jeśli wykorzystujemy wanilię w laskach, należy ugotować ją w mleku, po czym mleko ostudzić. Cukier lub esencję dodajemy bezpośrednio do wyrabianego ciasta.
Do miski wsypać obie mąki, cukier, drożdże, wbić jajko (musi być w temperaturze pokojowej), wlać mleko (nie za ciepłe, gdyż zaparzy drożdże), wyrobić kilka minut. Mleko radzę dolewać stopniowo, gdyż jego ilość zależy od mąki. Jeśli sucha wchłonie go więcej, jeśli stała długo i nabrała wilgoci, będzie potrzebowała nieco mniej. Ciasto ma być dość rzadkie, ale odchodzić od ścianek miski. Następnie dodać stopione masło i dokładnie wyrobić. Kiedy jest już wyrobione, podzielić na trzy równe części. Kakao i herbatę rozpuścić w łyżce mleka, każde osobno. Wtedy lepiej się wyrabia.



ciasto z herbatą matcha



Odstawić do wyrośnięcia na ok 1 godzinę w ciepłe miejsce. U mnie był to piec kaflowy. Po tym czasie uformować wałki, spleść w warkocz i włożyć do przygotowanej wcześniej formy. Aby było łatwiej formować ciasto, nie należy podsypywać mąką, lecz ręce lekko naoliwić.
Odstawić ponownie do wyrośnięcia na ok 1 godzinę.
W tym czasie nagrzać piekarnik. Piec ok 45 min do 1 godziny w 180 stopniach C. Gdy za bardzo będzie się rumienić, można przykryć papierem do pieczenia. Ponieważ ciasto drożdżowe lubi wilgoć, ja przed pieczeniem naparowałam piekarnik, wkładając pod spód blaszkę z wodą. Można także spryskać ścianki piekarnika i dno zwykłym spryskiwaczem do kwiatów. Dzięki temu skórka lepiej się rumieni.





Polecam i miłych snów wszystkim życzę :))
 

9 kwietnia 2013

Ciasto na pociechę i droga powracająca jak bumerang...

To był trudny dzień.
Czasami bywa tak, że planuję, organizuję sobie czas, a splot zdarzeń układa moje życie po swojemu. Wczoraj zapakowałam do auta kilogramy mąki, wyszperanych po małych lokalnych sklepikach smakołyków, nowych blach i foremek, wyproszonych od Babci miseczek... Dorzuciłam do tego kilka książek, koty, Córkę i ruszyliśmy w drogę.
Nasz żal przy pożegnaniu narastał i pęczniał, aż wybuchł rzęsistym strumieniem łez. A po kilku kolejnych godzinach wracaliśmy zmęczeni, źli i zrezygnowani, a mój samochód ciągnął się smętnie na holu. 

Teraz spoglądam na odymione mgłą łąki, piszę, leniwie gotuję obiad i planuję kolejne ciasta, które upiekę podczas przedłużonego przymusowego urlopu. Uwielbiam mój Rodzinny Dom i spokój małych miasteczek. 


ciasto z jabłkami



Dziś przepis na pyszne i wyjątkowo szybkie ciasto z owocami. Ja dałam jabłka, ale spokojnie można użyć każdych innych owoców, jakie ma się pod ręką. Także z kompotu.
Dla mnie to takie ciasto na ostatni ratunek, a wczoraj ciasto - pocieszacz. 


 Ciasto z jabłkami:
   Drugie z ostatnio pieczonych ciast z owocami. Niezawodne. Wychodzi zawsze. Można domieszać do ciasta mak, można dodać kakao, czekoladę posiekaną, orzechy lub migdały....
Jest pyszne.

   Cztery jajka ucieram ze 150 gramami cukru, cukrem waniliowym. Stopniowo dodaję 7 łyżek oliwy i 3 łyżki mleka letniego.
Na końcu wmieszam w to 250 g przesianej mąki (mąkę do ciast przesiewam zawsze, jest pulchniejsza i ciasto lepiej rośnie) z jedną łyżeczką proszku do pieczenia.
Piekłam w formie keksowej o długości 30 cm, wysmarowanej masłem.
Ciasto wlać do blachy, ułożyć plasterki jabłek lub inne owoce, posypać przyprawą do piernika, mielonym kardamonem czy według uznania. Obłożyć wiórkami masła.
Piec 40 - 45 minut w 180 stopniach Celcjusza.

Smacznego!!!