Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia gruzińska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia gruzińska. Pokaż wszystkie posty

29 sierpnia 2013

chaczapuri po adżarsku...


   Niedawne upały zostały już tylko wspomnieniem. Rankiem na zmarznięte stopy ubieram wełniane skarpetki i coraz chętniej rozgrzewam piekarnik. 
Wracam do rutyny dnia codziennego. Padające na ziemię promienie słońca coraz częściej zastępują równie żółte liście. Lato tego roku umknęło mi niepostrzeżenie, sezon na świeże owoce powoli przemija, dnie stają się coraz krótsze a ja wieczorami znowu zaszywam się pod kocem z książką.
Czas, gdy rozedrgane gorącem powietrze niepostrzeżenie zmienia się w lekką, słoneczną jesień jest chyba najbardziej pracowitym okresem w mojej kuchni.
Owoce, z których tak dużo robiłam soków i dżemów już powoli się kończą, a ich miejsce na straganach zajmują piękne, jesienne warzywa. Czerwienią się dorodne pomidory, papryki, kabaczki, pysznią żółte dynie i pierwsze, maleńkie jabłuszka. Kupuję, jak zwykle, zbyt dużo i noce spędzam w kuchni :)


***






   Moje zamiłowanie do pieczenia wśród rodziny i znajomych staje się już powoli legendarne. Nic więc dziwnego, że szukając przepisów i inspiracji na wieczorek kuchni gruzińskiej, pod uwagę brałam głównie pieczywo.
Ponieważ chaczapuri jest nieodłączną częścią każdego nakrytego do posiłku stołu, na naszym także nie mogło zabraknąć tego tradycyjnego gruzińskiego wypieku.
Przyrządzane jest prawie ze wszystkich rodzajów ciasta, choć klasyczne chaczapuri przygotowywane są z ciasta pośredniego pomiędzy przaśnym a drożdżowym, ponieważ zagniatane są na bazie jogurtu maconi, który to można zastąpić kwaśnym mlekiem.
Istnieje ponad 100 przepisów na chaczapuri, a mimo to w każdym zakątku Gruzji jest przyrządzane inaczej, każda gruzińska gospodyni przygotowuje je na swój własny sposób.

Adżarskie chaczapuri wyglądają jak łódeczki z serem i jajkiem.
Nie mogłam oprzeć się ich wyglądowi i oprócz bułeczek przygotowanych po raczyńsku, pokusiłam się na zabawę z ciastem, której efekty przerosły moje najśmielsze wyobrażenia.
Ciasto wyszło niezwykle delikatne, nadzienie lekkie i kremowe, a jeszcze ciepłe bułeczki jadłam, odłamując rożki i maczając je w płynnym żółtku.
Mniam....

Chaczapuri po adżarsku:
500 ml jogurtu maconi (ja wykorzystałam jogurt śródziemnomorski),
2 jajka,
1 łyżeczka sody oczyszczonej,
1 kropla wódki (do gaszenia sody),
4 - 4 1/2 szklanki mąki pszennej,
1/2 łyżki cukru,
szczypta soli

Nadzienie:
600 dkg sera delikatnego żółtego,
2 żółtka,
2 łyżki przetopionego masła,
8 jajek,
8 łyżek masła śmietankowego

rozkłócone jajko do smarowania placuszków

Przygotować ciasto:
Jajka rozetrzeć z cukrem i solą, wlać do nich jogurt maconi, wymieszać i dodać sodę oczyszczoną gaszoną wódką, a następnie ponownie wymieszać. Stopniowo dodawać mąkę, zagnieść delikatne, gładkie i lekkie ciasto.
Ciasto podzielić na 8 części.

Przygotować nadzienie:
Ser zetrzeć na tarce o dużych otworach, wlać do niego masło i żółtka, wymieszać. Nadzienie dokładnie rzykryć flią spożywczą i wstawić do lodówki na 2 - 3 godziny.

Każdy kawałek ciasta rozwałkować na owalny placuszek. Nakładać nadzienie i zwijać wąskie brzegi w szpic, nadając owalowi kształt łódeczki.
Chaczapuri ostrożnie przenieść na blachę, posmarować roztrzepanym jajkiem, zapiec około 15 minut w temperaturze 210 stopni.
Po tym czasie bułeczki wyjąć z piekarnika, na środek każdej wbić jajko tak, aby nie uszkodzić żółtka i wstawić z powrotem do piekarnika na 1 - 2 minuty, aby białko się ścięło. Żółtko powinno pozostać płynne.

Gotowe chaczapuri powinno podawać się zaraz po wyjęciu z piekarnika, jeszcze gorące.

Smacznego !!


***


   Muszę przyznać, że wieczorek z kuchnią gruzińską zachwycił mnie swoimi aromatami oraz niecodziennymi, acz wyjątkowymi połączeniami smaków.
Kultura oraz kuchnia Gruzji niesie ze sobą tak wielką różnorodność, prostotę i oryginalność, że dania tego regionu jeszcze nie raz z całą pewnością zagoszczą na moim stole, a niektóre z nich zapewne zostaną ze mną na dłużej :))



27 sierpnia 2013

gruzińskie chaczapuri po raczyńsku...



zdjęcie powstało przy współpracy z fotografem, Mariuszem Rymanowskim



   Powroty z wakacji, to zderzenie się dwóch różnych codzienności. Tej leniwej, otoczonej słońcem, wiatrem i zapachem wody; a tej uporządkowanej, pełnej rutyny i przepełnionej obowiązkami.
To było szalone półtora miesiąca - spędzone na wsi, wśród drzew, traw, łąk i pól - minęło nie wiedzieć kiedy,  znaczone gdakaniem kur i cykaniem świerszczy, czasem mierzonym wschodem i zachodem słońca, gdzie rytm dnia wyznaczają proste, codzienne czynności, gospodarskie obrządki i spotkania w gronie przyjaciół.
Nigdzie indziej proste potrawy nie smakowały tak jak na łące. Pajda chleba z masłem po wyczerpującej pracy w polu, lub gorące, pachnące bułeczki na leśniej wycieczce.
Placek z malinami, pojadany do popołudniowej kawy, leniwie skubany na zalanym słońcem ogródku, popijany zimnym mlekiem od prawdziwej krowy... jajecznica z jajek od kokoszki gdakającej za oknem kuchennym oraz wiśnie, maliny, borówki, agrest... zjadane prosto z krzaczka.
A dziś o poranku wita mnie betonowe słońce, gwar wielkomiejskiej kamienicy oraz stos poczty i spraw do załatwienia na wczoraj.

***

    Dziś zapraszam na kolejny smakołyk rodem z kuchni gruzińskiej, pyszne chlebki chaczapuri, nadziewane wędzonym twarogiem. Jest to tradycyjne pieczywo gruzińskie, podawane jako samodzielna przekąska lub jako dodatek do różnego rodzaju dipów, smarowideł i past chlebowych, których bogactwem zachwyca kuchnia gruzińska.
Delikatne, chrupiące, nieco ostre, rozpływające się w ustach. Wspaniale komponują się z pastą z pieczonego bakłażana,  pchali z bakłażanów lub guptą z czerwonej fasoli (na którą przepis nieco później).



Chaczappuri po raczyńsku:

2 jajka,
3-4 szklanki mąki pszennej,
1 łyżka wódki,
1 łyżka oleju słonecznikowego,
300 g przetopionego masła,
300 g wędzonego twarogu lub innego sera małosolnego (ja wykorzystałam twaróg kupowany w sieci sklepów lidl),
sól do smaku


Ser na farsz pokruszyć, dodać jajko, wymieszać dokładnie i odstawić na co najmniej godzinę do przegryzienia.
Przygotować ciasto. Jajko wymieszać z olejem, wódką i szklanką zimnej wody, dodać 3 szklanki mąki i zagnieść ciasto. Osobiście radzę dać 3/4 szklanki wody i 3 szklanki mąki, a potem, w miarę wyrabiania i potrzeby dodawać stopniowo mąkę lub wodę (wiadomo, szklanka szklance nie równa).
Ciasto na chaczapuri nie powinno być bardzo twarde, wówczas  placuszki będą delikatne. Aby prawidłowo określić ilość potrzebnej mąki, trzeba pamiętać, że ciasto może lekko lepić się do rąk, musi być lekkie i dobrze napowietrzone. 
Istnieje jeszcze jeden, bardzo stary, gruziński sposób na uzyskanie dobrego ciasta. Należy przerwać wyrabianie ciasta w tym momencie, w którym wydaje się, że potrzebna jest jeszcze odrobina mąki. 

Gotowe ciasto rozwałkować w kwadrat. Na środku rozsmarować 1/3 stopionego schłodzonego masła, brzegi kwadratu złożyć nad masłem, rozwałkować. Operację tę powtórzyć jeszcze dwa razy, podsypując ciasto mąką. 
Ciasto nasycone masłem owinąć szczelnie w folię spożywczą, wstawić do lodówki na około 2 godziny.

Schłodzone ciasto rozwałkować na placek grubości około 2-3 mm, pokroić na kwadraty 10 x 10 cm. Na środku każdego kwadratu położyć nadzienie z sera, rogi kwadratu zebrać i zacisnąć nad farszem. 
Gotowe chaczapuri wyłożyć na blachę i piec w temperaturze 200-220 stopni przez około 20 minut.
Przed wstawieniem do piekarnika chaczapuri dobrze jest posmarować rozkłóconym jajkiem.

 Smacznego :))




19 sierpnia 2013

Bakłażany w sosie pomidorowo-czosnkowym.....


   Są jeszcze takie miasteczka w Polsce, gdzie zatrzymał się czas, a rankiem budzi nas pianie koguta.
Małe miasteczka, bez wielkomiejskich marketów, gdzie po masło i jajka na śniadanie gospodynie wychodzą z wiklinowymi koszykami. 
Pod oknami bielonych domków kwitną malwy, pachnie kwiat groszku, a w oddali szemrzą strumyki.
Miejsca, w którym sąsiad pozdrawia sąsiada nie tylko skinieniem głowy, a kobiety zatrzymują się przy płocie na serdeczną pogawędkę.
Miejsca, w których czas płynie leniwie, dzielony pomiędzy pracę, przyjemności, rodzinę i małe codzienne szczęścia.
Miejsca, z natury nostalgiczne.

***




Dziś kolejny przepis kuchni gruzińskiej.
Danie proste, szybkie, lekkie i niezwykle smaczne. Ja mogła bym się nim zajadać na okrągło.
Zdjęcie powstało przy współpracy z fotografem Mariuszem Rymanowskim.


Bakłażany w sosie pomidorowo-czosnkowym:

300 g bakłażanów
200 g pomidorów,
2 ząbki czosnku,
4 łyżki oleju,
po pół pęczku natki pietruszki, koperku i bazylii,
czarny zmielony pieprz, czerwona zmielona papryka, sól do smaku


Bakłażany pokroić w kostkę lub półplasterki, smażyć na gorącm oleju aż powstanie na nich złocista skórka.
Pomidory wyszorować porządnie pod bieżącą wodą i zetrzeć na grubej tarce do jarzyn, czosnek rozgnieść lub drobniutko posiekać. Zieleninę umyć i posiekać. Wymieszać z pomidorami i czosnkiem. Doprawić do smaku solą, pieprzem i papryką (ja korzystam z papryki wędzonej w proszku).
Zalać przygotowanym sosem bakłażany, odstawić na godzinę, dwie aby się przegryzły...

Smacznego :)))

12 sierpnia 2013

gruzińska pasta z pieczonego bakłażana....



zdjęcie powstało przy współpracy z fotografem Mariuszem Rymanowskim



   Wybierając potrawy na wieczór kuchni gruzińskiej, zarówno ja, jak i pewnie reszta Gospodyń, starałam się pokazać różnorodność i specyfikę tej niezwykle prostej i smacznej kuchni. 
Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że kuchnia Gruzji to bakłażan, pomidory i znowu bakłażan. Jak przeczytałam w literaturze traktującej o kulturze kulinarnej Gruzji, króluje tam baranina i mnogość warzyw, wśród których bakłażan, pomidory i zielona fasolka szparagowa wiodą prym. A także takie delikatesy, jak sery z mleka koziego.
Swego czasu miałam okazję popróbować serów i innych wyrobów nabiałowych zwłaśnie z melka koziego i uważam, że sława, jaką są owiane w naszym kraju, niezwykle je krzywdzi. 
 Wracając jednak do naszego menu owego wieczora, nie obyło się bez potraw zawierających w swym składzie bakłażana, a w większosci z nich, bakłażan był składnikiem głónym.

Dzisiaj prezentowana pasta, w połączeniu z pieczonymi przez Martynę chlebkami lawasz lub moimi (na które przepis już niedługo) chlebkami chaczapuri, stanowi delikatną, sycącą i wegetariańską przekąskę.
Miks pieczonego bakłażana, wędzonej papryki, czosnku oraz pasty sezamowej daje niezwykłe połączenie, delikatne, nieco ostre i egzotyczne, jednak pieszczące nasze kubki smakowe. Dodatkową zaletą tej pasty jest fakt, iż nie trzeba dokładnie przestrzegać proporcji, doprawić wedle uznania, a robi się ja bardzo szybko, błyskawicznie, w międzyczasie....

 Pasta z pieczonego bakłażana:
1 sporej wielkości bakłażan,
2 łyżki pasty sezamowej,
2 ząbki czosnku,
sól i pieprz do smaku
na czubek łyżeczki czerwonej słodkiej papryki


Bakłażana przekroić na połowę, skropić nieco olejem i (wykorzystując np włączony piekarnik) opiec przez kilkanaście minut. 
Opieczonego bakłażana wydrążyć do miseczki, dodać przyprawy, posiekany byle jak cozsnek i wszystko razem zblendować na gładką pastę, doprawiając solą oraz pieprzem wedle własnego uznania.
Na koniec można dodać drobno posiekane liście kolendry lub koperku, wymieszać łyżeczką.

Smacznego.


P.S. Bardzo dziękuję fotografowi, Mariuszowi, za udostępnienie zdjęć gotowanych przez nas potraw.
Po kolejne przepisy zapraszam niedługo.


4 sierpnia 2013

kuchnia gruzińska w obiektywie Mariusza Rymanowskiego....


      Kilka tygodni temu trzy dziewczęta miały okazję zmierzyć się z jedną z mniej znanych, niecodziennych kuchni świata. Wyboru takiego nie dokonały przypadkowo. Stawiając przed sobą coraz to ambitniejsze zadania, po wielu ciekawych warsztatach i spotkaniach, przyszedł czas na kolejne wspólne gotowanie i biesiadowanie.
  Tym razem, Wrocławskie Gospodynie, na wspólny wieczór zaprosiły wyjątkowego gościa. Był nim doświadczony fotograf, Mariusz Rymanowski.

 Do nas, oczywiście, należała kulinarna strona przedsięwzięcia. Mariusz zaś, uwiecznił na pięknych zdjęciach nasze kuchenne wysiłki. Kilka godzin minęło niezauważenie, przy pracy, miłych rozmowach, oraz lampce białego wina. 
A kulminacyjnym i przez wszystkich wyczekiwanym, punktem wieczoru była uczta z przygotowanych do sesji dań. Gospodynie i tym razem przeszły same siebie. Wszystko smakowało jak w najlepszej, gruzińskiej restauracji.























 Po przepisy zapraszam sukcesywnie na mojego bloga, a także bloga Martyny.
Wszystkie przepisy, jak zwykle, zebrane zostaną z naszych blogów na blogu Wrocławskiego Koła Gospodyń Miejskich. 

Ja, jeszcze raz, dziękuję Mariuszowi za piękne zdjęcia, oraz za możliwość podglądania profesjonalisty przy pracy. Miałam okazję dzięki temu doświadczeniu wiele się nauczyć. O technice fotografii, a zwłaszcza o tym, że jedzenie smakujemy także oczami.

A Was wszystkich zapraszam na stronkę Mariusza...



 

8 lipca 2013

wakacje i ogórki małosolne z estragonem.... na sposób gruziński...


   To był szalony tydzień. Brakło mi czasu na blogowanie, na pisanie, brakło mi neta i chwil, które spędzam przed monitorem. 
  Przemierzyłam ponad sto pięćdziesiąt kilometrów, pakując do auta zaledwie kilka zmian ubrań i zepsutego lapka. Wieczorami czytałam, wylegując się na hamaku ogrodowym, wystawiałam twarz do słońca, pluskałam się w dziecinnym basenie razem z Córką.
Oddałam samochód do mechanika i spieliłam pół ogródka Rodziców.
   Sezon słoikowy uważam za otwarty. Na działce dumnie pyszni się botwinka, soczysty zielony groszek,  młoda cukinia.
Zanurzam dłonie w grudach ziemi, otrzepuję ją z warzyw, myję i siekam. Żadna inna pora roku nie ma takiego uroku, nie pachnie tak zniewalająco, nie przysparza tyle pracy. Chowam więc lato w słoiczki.




Na pierwszy ogień w tym roku poszły ogórki i konfitury. Smażyłam truskawki z rabarbarem, wyciskałam sok z malin, zbierałam pękające w palcach czerwone porzeczki.
Dziś podam Wam przepis na ogórki małosolne z estragonem. Wyszperałam je w książce z przepisami kuchni gruzińskiej, zrobiłam, a po dwóch dniach sama zjadłam prawie cały słoik.


Ogórki małosolne z estragonem:
5 kilo ogórków,
5 ogromnych baldachimów kopru z nasionami,
1 małe opakowanie estragonu lub 4 łyżeczki (jeśl;i ktoś woli mniej - odbiera wedle gustu),
2-3 ząbki czosnku (ja daję ok 5 małych),
50 g soli


Ogórki umyć, zalać lodowatą wodą i pozostawić na 2-3 godziny w zimnym miejscu (może to być lodówka). 
Do rondla wlać 7 litrów wody, dodać sól, umyty koper i estragon. Zagotować.
Czosnek obrać z wierzchnich łupek (te spodnie zwykle zostawiam, nadają ostrość i smak), rozgnieść dłonią.
Przygotowane ogórki nakłuć widelcem, włożyć do szklanego słoja, zalać gorącą marynatą, poczekać, aż słój ostygnie, po czym przenieść go w chłodne miejsce. 
Ogórki będą nadawać się do spożycia po upływie doby, jednak ja za najlepsze uznałam je po około 48 godzinach od przygotowania.


Smacznego :))


P.S. Ogórki te robiłam ostatnio na wieczór kuchni gruzińskiej w Kole Gospodyń. Chciałam tutaj przy okazji podziękować Mariuszowi Rymanowskiemu, za piękne zdjęcia, jakie na spotkaniu wykonał naszym potrawom.