Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ministerstwo zup. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ministerstwo zup. Pokaż wszystkie posty

20 sierpnia 2014

włoska zupa ziemniaczana....





Z J rozumiałyśmy się bez słów od pierwszych chwil. 
Wypiłyśmy setki kaw, przegadałyśmy tysiące minut, spaliłyśmy kilka paczek papierosów. 
Ma cudowny dar uleczania wszelkich smutków, problemów, złamanych serc. I jak nikt inny potrafi wysłuchać i postawić do pionu.
W przyjaźni najpiękniejsze jest to, że kiedy jej potrzebujesz stoi pod twoimi drzwiami z ciastem, zupą i dobrym słowem. 
Tego lata spędzamy razem bardzo dużo czasu, nadrabiając dzielące nas na co dzień kilometry. Dzieci bawiły się spokojnie, J obierała jabłka, a ja ugotowałam pyszną zupę. 








Włoska zupa ziemniaczana:

30 dkg surowego boczku,
2 średniej wielkości cebule,
4 duże ziemniaki,
2 łyżki drobnego makaronu typu ryż,
2 szkl mleka,
2 szkl bulionu lub rosołu,
2 łyżki zielonego lub czerwonego pesto,
sól, pieprz


Ziemniaki wyszorować, ugotować w mundurkach do miękkości. Ostudzić, obrać i pokroić w kostkę.
W garnku o grubym rondlu podsmażyć pokrojony w drobną kostkę boczek, następnie dodać posiekaną cebulę i zeszklić.
Po chwili wrzucić pokrojone ziemniaki i smażyć przez chwilę.  Zalać mlekiem i bulionem, zagotować. Dodać makaron i gotować do miękkości.
Doprawić solą i pieprzem, dodać pesto.
Podawać z bagietką, posypane natką pietruszki bądź koperkiem.





Przepis dołączam do akcji "Warzywa psiankowate".

Warzywa psiankowate 2014

5 lutego 2014

krem ogórkowy z filecikami z białej ryby...




Ostatnimi dniami każdej wolnej chwili łapię coraz śmielsze promienie lutowego słońca. Czas biegnie do przodu, a ja wciąż szukam wiosny w każdym poranku, zakamarku placu zabaw i ścieżce którą przemierzam co rano w drodze do szkoły Córki.
Nie lubię zimy. Zdecydowanie wolę taką pogodę, bez mrozów, porannego skrobania szyb, zmarzniętych dłoni i kolan. 
Rzucam się w nowe projekty, wymagające wiele energii, która zimą zamarza. Wiosną na nowo dostrzegam świat wokół, każdy jego szczegół i barwę. 
Chętniej gotuję, spotykam się z dziewczynami w kuchni, głośniej włączam radio i głośniej się śmieję.

Chętniej też poszukuję nowych smaków, np. połączenia zupy ogórkowej z filetami z białej ryby.


Krem ogórkowy z filecikami rybnymi:
150 g filetów z białej ryby,
pęczek włoszczyzny,
2 cebule,
40 dkg ogórków kiszonych,
1/2 szklanki śmietany 30 - procentowej,
1 łyżeczka mąki,
cytryna,
4 łyżki masła,
2 łyżki posiekanego koperku,
2 liście laurowe,
kilka ziaren ziela angielskiego,
sól,
biały i czerwony pieprz,
2 łyżeczki zielonego pesto



Filety opłukać, osuszyć, pokroić na kawałki. Skropić sokiem z cytryny, odstawić do lodówki.
Włoszczyznę umyć, obrać, pokroić, włożyć do garnka razem z przyprawami, wlać 2 listy wody i gotować pod przykryciem około 30 minut.
Wyjąć listki laurowe i ziele angielskie.
Obraną cebulę posiekać. Ogórki zetrzeć na tarce. Na patelni rozgrzać masło, podsmażyć cebulę z ogórkami. Wyjąć marchew (zostawić tylko malutki kawałeczek). Dodać do zupy ogóki, po czym razem zmiksować.
Dodać rozrobioną z mąką śmietanę, zagotować stale mieszając. Doprawić solą, pieprzem ewentualnie sokiem z cytryny.
Filety posmarować pesto, usmażyć na maśle.
Zupę nalać do talerzy. Na każdej porcji ułożyć po kilka kawałków rybnego filetu. Posypać koperkiem i grubo mielonym czerwonym pieprzem.

Smacznego!!!!






23 stycznia 2014

zupa z przecieru z dyni i jabłek z trawą cytrynową....


   Alergie pokarmowe mojego dziecka przyniosły nam jedną korzyść. Córka jest "wszystkożerna". Szpinak - proszę bardzo.
Kasze - ależ uwielbia.
Ciecierzyca, soja, soczewica, groch.... - prosi o dokładkę.
Zielenina, rukola, roszponka... - podkrada z lodówki. 
Nie grymasi, nie kaprysi, zjada zupki, sałatki, pasty do chleba z warzyw strączkowych, ryb, wszelkie kasze i pełnoziarniste pieczywo :))
Nie lubi soków w kartonach, słodkich napoi gazowanych, zbyt słodkich herbat.
Anioł nie dziecko.
Do karmienia tylko, ale zawsze coś :))




Latem, mając na działce moc świeżych warzyw oraz owoców, spędzałam w kuchni pracowite noce smażąc, wekując i pasteryzując.
Dziś czerpię z tego pełnymi garściami.

To miała być zwykła zupka z dyni, ponieważ jednak w szafce pod ręką plątał mi się mus z dyni i jabłek, oczywiście bez dodatku cukru, do zupy wykorzystałam jeden spory jego słoiczek.

Zupa z przecieru z dyni i jabłek z trawą cytrynową:

1 spory słoiczek przecieru z dyni i jabłka (może być z samej dyni) bez dodatku cukru,
1 marchew,
kawałek małego selera,
mała pietruszka,
3 łyżki drobnego makaronu np. gwiazdeczki,
2 łyżki słodkiej śmietanki
sól, pieprz, imbir w proszku, kurkuma, szczypta gałki muszkatołowej
bulion drobiowy lub warzywny


Warzywa obrać, zalać bulionem i gotować pod przykryciem aż warzywa zmiękną.
Warzywa wyjąć, pokroić w kostkę, wrzucić makaron, dodać przecier dyniowy. Gotować do miękkości makaronu, połączyć z warzywami, roztrzepaną z łyżką zupy śmietaną.
Doprawić do smaku solą, pieprzem, imbirem, gałką, kurkumą oraz trawą cytrynową.
Podawać z grzankami z chleba czosnkowego.

Smacznego:)



16 stycznia 2014

słoneczny krem z marchewki...


Lubię gotować.
Co wcale nie oznacza, że lubię stać przy garach. Zbyt mocno cenię sobie czas, który spędzam z Córką, z książką, czy wreszcie leżąc na kanapie i oglądając dobry film.
W swoim życiu, nie tak dawno, miałam etap fascynacji wszelkimi przepisami na skomplikowane i wymyślne potrawy. Biegałam po necie, przeglądałam dziesiątki blogów, namiętnie kupowałam książki kucharskie... gotowałam i powoli traciłam wiarę we własne umiejętności. Potrawy albo mi nie smakowały, albo po prostu nie wychodziły.
Dziś tym, co cenię w kuchni najbardziej jest prostota. Owszem, lubię wykwintne dania, kulinarne epopeje, egzotyczne dodatki.
Jednakże tym, z czego czerpię najchętniej, są dania proste, szybkie, smaczne. Przepisy naszych Babć i Mam. Dania, które można przygotować jak by od niechcenia. Przepisy niewymagające iście aptekarskiej dokładności. Traktowane z rezerwą, pewną dozą niefrasobliwości w kuchni. 
Dziś na szycie mojej listy przysmaków znajdują się odsmażane ziemniaki,  kopytka, pasty kanapkowe, szybkie ucierane ciasta, zupy kremy z zaledwie kilku składników.





Latem zajadałam się kremem ze szparagów, cukinii lub pietruszki.
Ostatnio był wyjątkowo pyszny krem z pieczonych buraków, na który przepis podaję (tutaj). 
Gdy zobaczyłam tę zupkę przeglądając jedną z książek kucharskich, wiedziałam, że jeszcze tego samego dnia ją ugotuję.
Jest pyszna, sycąca, rozgrzewająca, błyskawiczna w przygotowaniu. Już w niecałą godzinę można się zajadać Kremem z marchewki.
Zapewne latem, przygotowana z młodych warzyw, była by jeszcze pyszniejsza, jednak i teraz trudno poprzestać na jednej porcji.


Krem marchewkowy:
50 dkg marchewki,
1 mala cebula,
2 ząbki czosnku,
1/2 pęczka koperku,
1 l wywaru warzywnego (ja ugotowałam na włoszczyźnie),
2 łyżki śmietany kremówki, (lub gęstego jogurtu),
kawałek małego selera,
średniej wielkości ziemniak,
2 łyżki oliwy,
sól, biały pieprz, tymianek


Na rozgrzaną oliwę wrzucić posiekany czosnek i cebulę, kiedy się zeszklą dodać pokrojone w plastry bądź kostkę warzywa. Smażyć przez kilka minut ciągle mieszając.
Zalać bulionem, gotować około 30 minut aż warzywa będą się rozpadały.
Zupę zestawić z ognia, zmiksować, doprawić solą, pieprzem i tymiankiem. Dodać śmietanę i posiekany koperek.
Podawać z grzankami lub groskiem ptysiowym.




7 stycznia 2014

krem z pieczonego buraka....


Styczeń tego roku przywitał nas wyjątkowym słońcem i przepiękną pogodą. Śniegu wciąż próżno wypatrywać, zaś aura sprzyja długim popołudniowym spacerom i spokojnym wieczorom z interesującą lekturą.
Córka po raz drugi czyta ukochane Dzieci z Bullerbyn, ja sięgam po głośne ostatnio nowości wydawnicze. Oglądając zapowiedzi na rok 2014 zaznaczam w kalendarzu pozycje do przeczytania i poluję na wydania przedpremierowe.
Jak każdy nałóg, tak i ten okazuje się być zgubny dla zasobności mojego portfela , miejsca na półkach, snu.




Obiecałam co prawda ostatnio wpis o zakwasie i będzie on następnym w kolejności.
Jakiś czas temu, uczestnicząc w ostatnim spotkaniu Kina od Kuchni, miałam okazję próbować przepysznego kremu z pieczonego buraka.
Był tak dobry, że po prostu musiałam odtworzyć w domu jego smak.
Jest pyszny i szybki w przygotowaniu, pod warunkiem, że dzień wcześniej upieczecie buraki. Sycący, kremowy, idealny na powroty z zimowych spacerów.
Dlatego dziś chciałam koniecznie zaproponować Wam zupkę krem z pieczonego buraka.
Jest to przepis własny, odtworzony na podstawie smaku zupy przygotowanej przez ekipę "O Kuchni z Ludźmi dla Ludzi", którzy to właśnie karmili nas podczas comiesięcznych seansów w Multikinie.

Krem z pieczonego ziemniaka:
8 średniej wielkości buraków dokładnie wyszorować szczoteczką do warzyw pod bieżącą wodą. Przekroić na pół, posmarować lub spryskać olejem, posypać solą.
Wstawić do nagrzanego do 120 stopni piekarnika i piec do 2 godzin, aż buraki zmiękną.

Zimne buraki obrać, pokroić w jakiekolwiek cząstki, włożyć do dość wysokiego garnka.

4 sporej wielkości ziemniaki, połowę średniego selera oraz małą pietruszkę obrać, pokroić w kawałki.
Zalać 2 szklankami (u mnie 200 ml) mleka i 2 szklankami wody. Osolić, można dodać nieco ekologicznej jarzynki bądź innej przyprawy do zup bez konserwantów i glutaminianu sodu. Bardzo często przyprawy takie kupuję na wszelkiej maści jarmarkach i bazarach, są tak dobre jak te "sklepowe", a pozbawione wszelkiech sztucznych dodatków.
Warzywa gotować do miękkości, ziemniaki powinny wręcz się rozpadać.

Buraki połączyć z ugotowanymi warzywami, dokładnie zmiksować blenderem. Bulionu dolałam taką ilość, aby uzyskać ulubioną konsystencję zupy. Jeśli nie mamy bulionu, a użyliśmy ekologicznej wegety, można dolać odrobinę wody z czajnika lub mlekiem.

Doprawiamy solą, odrobiną (!) pieprzu, słodką śmietanką, sokiem z cytryny lub octem jabłkowym. Jeśli ktoś woli, do miksowania można dodać pół tartego kwaśnego jabłka i wtedy pomijamy sok z cytryny. Ja jednak zupę  przygotowałam doprawiając ją sokiem z cytryny.

Podawać z grzankami, tartym parmezanem i zieleniną jako przybranie.

Smacznego!!

Przepis dodaję do akcji "tęcza smaków 3" w kategorii czerwony. 


9 grudnia 2013

wiejska zupa gulaszowa...

Wracając do tematu książek...
...czy jest coś, o czym możecie mówić, myśleć bez przerwy?
Na punkcie czego macie prawdziwego konika?
Ostatnio w empiku widziałam Książkę J. Hamelmana "Chleb".
Trudno jest mi przejść obojętnie wobec takich wydawnictw, pozostaje mi więc mieć nadzieję, że Gwiazdor w tym roku okaże się łaskawy. 
Uwielbiam książki kulinarne. Zarówno te wypełnione pięknymi ilustracjami, zdjęciami, podobne do wydanych na kredowym papierze albumów, z małą ilością tekstu. Jak i takie bez zbędnych ilustracji, grube tomy, zapisane drobnym maczkiem. 
Nowa książka to swoistego rodzaju rytuał. 
Najpierw poznaję jej zapach, zapach farby drukarskiej i papieru, otwieram, gładzę okładkę i strony, przeglądam pobieżnie. Szukam przedmowy autora, recenzji na okładce.
Wieczorem, wsłuchana w krople deszczu lub szalejący za oknem wiatr, pod ciepłym kocem i z kubkiem parującej herbaty, oglądam strona po stronie, czytam strona po stronie, zupełnie jak długie powieści, naklejanymi fiszkami zaznaczam te, które mnie zainteresowały. Niekiedy, w grubym notesie robię notatki. Czasami, gdy opisy potraw są wyjątkowo sugestywne, w środku nocy idę do kuchni i gotuję lub piekę. Po kubku mocnej kawy odwożę Córkę do szkoły, a przedpołudnie spędzam drzemiąc w rytm mruczenia kota.




 W okresie jesienno-zimowym bardzo lubię dania jednogarnkowe. Gęste, sycące, rozgrzewające. Z pajdą świeżego, pachnącego, chrupiącego chleba. Idealne na popołudnia, gdy zmarznięci wracamy z pracy, szkoły i spaceru do domu. 

Dzisiejsza propozycja to gęsta zupa z mięsa wołowego i wieprzowego, sporej ilości warzyw, ziemniaków, zagęszczona odrobiną mąki i podbita śmietaną.

Wiejska zupa gulaszowa:
po 30 dkg wołowiny i wieprzowiny gulaszowej,
40 dkg ziemniaków,
marchew,
1/2 małego selera,
korzeń pietruszki,
żółta papryka,
2 cebule,
3 łyżki kwaśnej śmietany,
ząbek czosnku,
łyżeczka słodkiej papryki,
odrobina wędzonej ostrej papryki,
pół puszki krojonych pomidorów,
3 łyżki oliwy,
3 listki laurowe,
kilka ziaren pieprzu,
sól,
garść drobnego makaronu typu zacierka,
świeża kolendra 

Warzywa oczyściłam, marchew i pietruszkę pokroiłam w półplasterki, czosnek w plasterki, a cebulę, seler i paprykę w słupki.
Ziemniaki w kostkę.
Dobrze umyte i osuszone mięso pokroiłam w sporą kostkę, podsmażyłam w dużym rondlu o grubm dnie.
Mięso przełożyłam do garnka, na patelnię wlałam oliwę i poddusiłam warzywa (wszystkie oprócz ziemniaków).
Zalałam wodą, dodałam przyprawy i dusiłam do miękkości mięsa oraz warzyw. 15 minut przed końcem gotowania dodałam pomidory z puszki oraz ziemniaki, gdy ziemniaki były na pół miękkie wrzuciłam makaron.
Na sam koniec dodaję roztrzepaną z kilkoma łyżkami zupy śmietanę.Doprawiam do smaku (solą, pieprzem, papryką).
Przed podaniem posypuję siekaną kolendrą. Można także posypać twardym, tartym żółtym serem).







Przepis dodaję do akcji durszlakowej "wyjątkowe dania jednogarnkowe".


24 września 2013

żurek - na wędzonce, z chrzanem.....




Długo się zastanawiałam o czym pisać. Zdjęcia ciast i ciasteczek zalegają na dysku, sezon na owoce powoli się kończy, pyszne nowe bułeczki i chleby zostały zjedzone, a ich smak pozostaje wspomnieniem. W głowie wciąż kołaczą mi wrażenia z przeczytanych w lecie książek, zwiedzonych miejsc, a rankami zacieram ręce i otulam ramiona ciepłym szalem...

Padło na zupkę. 
Smaczną, sytą, rozgrzewającą. 
Zwykle, gdy planuję gotowanie żurku, dwa dni wcześniej robię zakwas z mąki żurkowej, w dzień gotowania - rankiem dodaję do niego starty ząbek czosnku.
Jeśli, tak jak dziś, żurek jest moim chwilowym impulsem, kupuję butelkę żurku firmy Rolnik. Namaczam na szybkiego dwa suszone grzybki i wyjmuję z zamrażarnika kawałek wędzonki, przezornie chowanej na takie okazje wędzonki.


Żurek na wędzonce z chrzanem i śmietaną...
kawałeczek wędzonki,
dwa, uprzednio namoczone, suszone grzybki,
dwie marchewki,
mały kawałeczek selera,
pietruszka,
kawałeczek pora (biała część),
dwie łyżeczki chrzanu,
dwie łyżki śmietany,
liście laurowe,
ziele angielskie,
sól, pieprz do smaku,
butelka zakwasu na żurek
dwa ząbki czosnku

Wędzonkę pokroić w drobną kostkę. Marchew, pietruszkę i seler zetrzeć na tarce jarzynowej, por pokroić w talarki.
W rondlu o grubym dnie stopić wędzonkę, dodać jarzyny i chwilę smażyć. Dodać posiekane grzybki, zalać wodą lub bulionem, dodać liść laurowy i ziele angielskie.
Gotować na wolnym ogniu 30 minut.
Można dodać dwa ziemniaki pokrojone w kostkę i lekko podduszone na maśle. 

Gotować do miękkości ziemniaków.
Wlać zakwas żurkowy, zagotować. 
W kubeczku roztrzepać śmietanę i chrzan, zahartować odrobiną zupy, połączyć. 

Do smaku doprawić solą, odrobiną pieprzu, dodać posiekany czosnek i zagotować.

Podawać z połową jajka oraz pajdą chleba wiejskiego :))







Smacznego :))

19 czerwca 2013

błyskawiczna zupa szparagowa-krem...

    
   Dziś wstałam z pierwszymi promieniami słońca. Szybko zagniotłam ciasto na bułeczki i przy zapach dolatujących z kuchni, przeglądałam zdjęcia i przepisy.

Jako, że sezon na szparagi się kończy, podrzucam przepis na szybką zupkę ze szparagów, oraz kilka rad, które skrzętnie zanotowałam podczas niedawnych warsztatów.




Po pierwsze, ale tego chyba nikomu nie trzeba przypominać, szparagi myjemy. Dokładnie. 
Po drugie - obieramy. Zarówno białe jak i zielone. Wiem, że większość źródeł, książek oraz guru kulinarnych, podaje konieczność obierania tylko białych. Otóż obieramy jedne jak i drugie. Białe od główki, zielone wystarczy tylko od połowy. Końcówki odcinamy mniej więcej na wysokości centymetra. 

Obierek oraz odciętych końcówek nie wyrzucamy. Posłużą nam do ugotowania zupy, a właściwie wywaru na zupę. 
Wkładamy je do garnka o grubym dnie, dodajemy marchew (w całości), pietruszkę oraz kawałek selera, listek laurowy i dwa ziela angielskie. Osolamy, po czym gotujemy na wolnym ogniu przez kilka godzin.
Po ostudzeniu wywar należy przecedzić. 
Do przecedzonego wywaru dodajemy ziemniaka sporej wielkości pokrojonego jakkolwiek oraz pęczek białych szparagów. Doprawiamy odrobiną cukru, pieprzu i gotujemy do miękkości warzyw. Pod koniec gotowania można dodać pół szklanki białego półsłodkiego wina. 

Po lekkim przestygnięciu zupę miksujemy, doprawiamy odrobiną gałki muszkatołowej, soli i pieprzu. Zabielamy żółtkiem i odrobiną słodkiej śmietanki.

Ja zupę taką podaję z kulkami cytrynowego ryżu.

Ryż cytrynowy:
   Nie korzystam z ryżu w woreczkach. Gotowanie plastikowych opakowań, choć wygodne, niekorzystnie wpływa na nasze zdrowie, a ponadto trudno uzyskać odpowiednią kleistość ryżu. Najlepiej zaopatrzyć się w gruby garnek, podkładkę do gotowania na ogniu, a przygotowanie sypkiej kaszy, czy ryżu już nigdy nie sprawi problemu.

Ryż zalewamy wodą, dokładnie płuczemy. Wodę wymieniamy i zostawiamy ryż na pół godziny. Wody powinno być tyle, aby przykrywała ryż na nieco ponad centymetr. Osalamy, dodajemy sok z połowy cytryny oraz szczyptę kurkumy (żółty kolor) i gotujemy na wolnym ogniu przez około 20 minut. W razie konieczności dolewamy łyżkę, dwie wody. 
Przyjmuje się, że ryżu podczas gotowania nie powinno się mieszać, ja jednak w połowie gotowania delikatnie przekładam ryż aby sprawdzić, czy nie ma potrzeby dolania nieco wody.

Po ugotowaniu i zdjęciu z ognia pozostawiamy jeszcze przez chwilę w garnku, aby ryż doszedł. Mokrymi dłońmi lepimy kuleczki.

Zupę podajemy z kuleczkami ryżowymi oraz siekaną natką pietruszki.

Smacznego :))


23 maja 2013

zupa cebulowa z czerwoną soczewicą...

Nie mam czasu pisać.
Nie mam czasu blogować ani gotować. Minuty uciekają przez palce, dnie odliczam promieniami słońca, wieczory kroplami deszczu. Maj mija niepostrzeżenie,  a ja nie wiem, kiedy pojawiły się pierwsze "nieplastikowe" truskawki, młoda kapustka i delikatne, kruche szparagi.
Zamykam się z książką, wieczorami zasypiam przy komputerze, uciekam ze świata do własnych marzeń. Odkładam na dno szafy dzwoniący wciąż telefon i przesuwam większość terminów. Uciekam na działkę, do lasu, nad wodę i staram się na nowo uporządkować swój czas. 

Dziś zostawiłam bałagan w domu, pogodziłam się z brakiem obiadu i wyszłam na spacer. Otulona swetrem wdychałam wiosenne, rześkie powietrze. Odwiedziłam ulubione przekupki na targu, pobrudziłam dłonie grudkami ziemi oblepiającymi pierwsze w tym roku młode ziemniaki i szperałam w stosie starych książek upchanych ciasno w kartonach. 
Wiosna to stanowczo moja ulubiona pora roku. 





Zupa cebulowa z czerwoną soczewicą:
Jest to odmiana francuskiej zupy cebulowej, z tą różnicą, że miast zapiekania z grzanką pod kołderką z sera żółtego, gotujemy ją z czerwoną soczewicą. 
Mniej wykwintna, bardziej pożywna.
Pyszna...

Trzy wyjątkowo spore cebule kroimy w pióra. W rondlu o bardzo grubym dnie rozgrzewamy dwie łyżeczki masła, wrzucamy posiekany drobno ząbek czosnku i cebule. Dusimy do miękkości cebul.
Małą marchew kroimy w półplasterki.
Do podduszonych cebul dodajemy czerwoną soczewicę w proporcji dwóch łyżek na jedną cebulę. Płąskich, małych łyżek, oraz marchew. Lekko przesmażamy, tak tylko, aby każde ziarnko soczewicy otuliło się delikatnie tłuszczem. Zapobiega to sklejaniu się i rozgotowaniu nadmiernemu soczewicy.

Całość zalewamy rosołem, tudzież bulionem, wrzucamy liść laurowy, ziele i odrobinę kminku w ziarnach. Gotujemy do miękkości.
Chwilę przed końcem gotowania wlewamy pół szklanki białego półsłodkiego wina i doprawiamy do smaku solą oraz pieprzem.


Smacznego :)


19 maja 2013

majowa zielona zupka...


Dziś pukaniem do szyby obudziło mnie słońce. Jedną ręką zalewam kawę, a drugą mieszam pyrkoczącą na ogniu owsiankę. Robię stos maleńkich kanapeczek, surówkę z kapusty, z dna lodówki wygrzebuję zapomnianą paczkę kiełbasy grillowej. Sprawdzam baterie w aparacie, do torby pakuję szachy, książki i szybko wychodzę z domu.

Zupa ta jest idealna na dnie takie jak dziś. Niezwykle szybka, lekka a jednocześnie sycąca. Kremowa i delikatna. Szczerze polecam.



zupa serowo-brokułowa
  


Zupa serowo-brokułowa:
1 mały brokuł
1 mały por,
1/2 puszki groszku zielonego,
cebula,
1 marchew,
2 ziemniaki,
3 ząbki czosnku,
masło do duszenia,
żółtko,
bulion,
ziele angielskie, liść laurowy, sól, pieprz biały, koperek,
śmietana kremowa 30%, 2 serki topione śmietankowe



zupa serowo-brokułowa




   Pora oczyścić, białą i zieloną część pokroić w talarki, cebulę w kostkę, czosnek posiekać, ziemniaki obrać, pokroić w kostkę, marchew w plasterki. Masło roztopić, poddusić pora, cebulę i czosnek. Dodać ziemniaki, marchew, chwilę razem smażyć. Zalać bulionem, dodać liścia, ziela i pieprz, gotować do miękkości warzyw.
Wrzucić różyczki brokuła, groszek, gotować jeszcze chwilę. Serki rozgnieść widelcem w kubku, roztrzepać z odrobiną zupy, do rozpuszczenia, wlać do zupy. Śmietanę roztrzepać z żółtkiem, dodać do zupy. Posypać koperkiem, podawać z grzankami.
 
Smacznego :))


18 maja 2013

Spacer po Wrocławiu i krupnik z roku 1968

   Wrocław jest piękny. 
To fakt niezaprzeczalny. Z każdym wiosną rozkwita na nowo i zachwyca swoimi urokliwymi kamieniczkami, uliczkami, palącymi się o zmroku latarniami, brzmieniem koncertów na wyspie, światłami uniwerku późną nocą.
Wrocław nigdy nie zasypia. Kwiaciarki na Placu Solnym także nad ranem uśmiechem witają spóźnionych kochanków, ratują małe i wielkie miłości, godzą pary po nocnych waśniach, świtem zaczynają kolejną datę w kalendarzu i odliczają upływ czasu ilością sprzedanych róż.
Obok kina pod gołym niebem na Wyspie Słodowej, studenckich pikników i młodzieżowych koncertów, wznosi swe podwoje dostojny Ostrów Tumski. Potężne kościoły i katedry przynoszą odpoczynek i ciszę po gwarze rynkowych uliczek, kafejek i bistr.
Odkąd przed prawie dziesięciu laty przybyłam do tego wielkiego miasta, w poszukiwaniu szczęścia i miłości, nic się nie zmieniło. Nie wiem, czy udało mi się znaleźć szczęście i miłość lepsze niz w innych miejscach na świecie, udało mi się znaleźć natomiast spokój, który pokochałam, uliczki, które są mi bliskie i bruk, który zdarł niejedne moje szpilki.

Uwielbiam gości. Bardzo lubię, gdy niespodziewanie odwiedza mnie kilka osób, zamieszanie, krzątaninę i stos kubków z pozostałościami kawy.
Gdy wczoraj poproszono mnie o spacer, wybrałam trasę, którą przebyłam prawie dziesięć lat temu i dzięki której zawierałam przyjaźń z moim-nie moim wielkim miastem. Najpierw zasmakowaliśmy gwaru wyspy, przeszliśmy bulwar spacerowy, by wreszcie dać odpocząć strudzonym nogom w cieniu majestatu Kościołów i Klasztorów, oglądając latarnika zapalającego o zmroku uliczne lampy, wsłuchując w ciszę i spokojną muzykę płynącą z pobliskiej kawiarenki.






Jest to przepis z kultowej dla każdego kucharza i szefa kuchni książki tamtych lat. Jako dziecko wertowałam ją z wypiekami na twarzy i obmyślałam desery, które przygotuję. Te zdjęcia, kolorowe polewy cukrowe, torty przyozdobione bakaliami. U mnie natychmiast wywoływały burczenie w brzuchu.

Staropolski Krupnik z grzybami:
100 g kaszy perłowej,
200 g wieprzowiny z kością,
2 skrzydełka drobiowe - kurze lub z kurczaka,
2 pałki drobiowe,
1/2 selera,
2 marchewki,
1 cebula,
250 g ziemniaków,
2 łyżki masła,
4 suszone grzyby,
sól, pieprz,
1 łyżka pokrojonej natki pietruszki,
liść laurowy, ziele angielskie

Grzyby opłukać, zalać dwoma litrami wody, osolić, gotować na wolnym ogniu około 2 godzin. Marchew, pietruszkę i seler obrać, opłukać, cebulę obrać, przekroić na pół, przypiec na suchej patelni bez soli i tłuszczu, dodać do mięsa z warzywami.
Gotować około 30 minut, wywar przecedzić. Mięso pokroić w kostkę, a grzyby w paski.
Ugotować kaszę w 250 ml wywaru, do ugotowanej kaszy dodać masło i lekko utrzeć.
Połączyć kasze z pozostałym wywarem, mięsem, grzybami i warzywami (oprócz cebuli). Dodać obrane, obpłukane i pokrojone w kostkę ziemniaki, gotować do miękkości ziemniaków, posypać natką pietruszki, dosolić i doprawić pieprzem.

Do krupniku można dodać 100 g wędzonego, pokrojonego w kostkę i podsmażonego boczku,
Ziemniaki można nie gotować w krupniku, lub osobno i podać je na talerzyku okraszone podsmażoną cebulą.



 


Smacznego :))

2 maja 2013

wiosenny kapuśniak z kapusty pekińskiej...


Tym razem przepis na pyszną zupę  z kapusty pekińskiej. Jakieś dwa lata temu była to jedna z najczęściej gotowanych u mnie zup. Smaczna, lekko kwaskowa, lekka, rozgrzewająca. Wyszperałam ją w broszurkach kulinarnych i szybko się zakochałam.


kapuśniak z pekińskiej



Wtedy właśnie nauczyłam się gotować zupy na wywarze z jarzyn, lekkie, niezabielane. Idealne jako wstęp do dwudaniowego obiadu. Przez długi czas gościły w mojej kuchni. A najczęściej wracałam do tego przepisu.  Jej niebanalne połączenia smakowe i pomysł wykorzystania kapusty pekińskiej sprawia, że staje się doskonałym pomysłem, gdy mamy ochotę odejść odrobinę od tradycyjnych zup: pomidorowej, rosołu, krupniku... A zarazem gdy nie mamy pomysłu na urozmaicenie menu a wszelkie egzotyczne dania nasza rodzina uważa za dopust boży i lepiej aby ich on nie dotyczył.
Choć, co prawda, moja rodzina uwielbia dania egzotyczne tak samo jak rodzimej kuchni, kapuśniak ten gości często w naszym repertuarze obiadowym.

Kapuśniak z kapusty pekińskiej z papryką:

3 szkl bulionu warzywnego,
mała kapusta pekińska,
czerwona papryka, marchew,
4 ziemniaki, 2 łyżki masła,
liść laurowy, ziele angielskie,
po 1/2 łyżeczki cząbru (lub tymiank) i mielonej słodkiej papryki,
po łyżce koncentatu pomidorowego i soku z limonki (można dodać trawę cytrynową mieloną),
łyżka posiekanej natki pietruszki sól, pieprz,

  Warzywa umyć i oczyścić, kapustę posiekać, marchew pokroić w cienkie plasterki, ziemniaki w dużą kostkę, paprykę w drobną. W garnku rozgrzać masło - wrzucić paprykę, poddusić chwilę, dodać pozostałe warzywa, lekko doprawić vegetą lub podobną przyprawą, poddusić, dodać liście laurowe, ziele, wlać bulion. Gotować aż warzywa zmiękną. Pod koniec gotowania doprawić cząbrem lub tymiankiem, słodką papryką, koncentratem pomidorowym, sokiem lub trawą cytrynową, solą i pieprzem. Był okres kiedy doprawiałam zupę łyżką zupy winiary kapuśniak jak u mamy, jednak ostatnio nie mogę znaleźć jej w sprzedaży.
Jeśli ktoś chce uzyskać nieco egzotyczny charakter, można dodać liść kafiru, cuminu oraz szczyptę imbiru.
Na talerzach posypać natką pietruszki.
Zapraszam i życzę smacznego.

30 kwietnia 2013

Majówka na walizkach.... i pożywna zupka pomidorowa....


   Ostatnimi czasy żyję na walizkach. Dosłownie. Wracam z podróży, robię pranie, a gdy tylko uda mi się ogarnąć koty, Dziecko, bałagan, wrzucić torbę do szafy.... znowu po nią sięgam.
Znowu się pakuję i gdzieś wyjeżdżam. 
Znowu czekają mnie godzinne rozmowy z Dziewczynami, buziaki ich Córek, umorusane czekoladką łapki obejmujące moje nogi, butelki wypitego wina i kilka paczek wypalonych z J papierosów. Już tęsknię na same wyobrażenie pachnącego ogrodu Rodziców, dotyku czarnej, błotnistej ziemi, odkrywaniem na nowo starych ścieżek. Tęsknię za kinami i kawiarenkami, które znałam jeszcze dziesięć lat temu, a które swój urok zachowały do dziś.
Tego roku wracam do świata mych wspomnień. Zupełnie sama, pozostawiając koty pod opieką MM, a Córkę z Babcią. 



pomidorowa zimowa

   

Moja rodzina uwielbia zupy. Mam więc cały wachlarz pomysłów i przepisów "zupowych". Ale najczęściej wybieramy najprostsze,tradycyjne zupy, zmieniając jednak nieco ich charakter poprzez eksperymentowanie z przyprawami, dodatkami. Najczęściej bywa tak, ze wchodzimy do kuchni, zaglądamy do szafek, do lodówki i czarujemy.
Ta była pyszna, sycąca, rozgrzewająca, o nieco ziołowym aromacie. Zniknęła w pięć minut :)))


Zimowa pomidorowa:
Ugotowałam ją z resztek rosołu wołowego. Warzywa należy wyjąć, marchewkę, seler pokroić w kostkę, a na wrzący rosół wrzucamy garść lub dwie drobnego makaronu.  Ma być gęsto, gdy makaron prawie już jest ugotowany, wlewamy karton soku pomidorowego z ziołami, doprawiamy suszonymi pomidorami, suszoną papryką w płatkach, drobno pokrojonymi, odrobiną oregano, bazylii. Pół papryki kroimy w kostkę, podduszamy na maśle, dodajemy do zupy. Doprawiamy szczyptą soli, cukru i pieprzu. Można dodać nieco koncentratu pomidorowego. Gdy makaron będzie miękki, zabielamy zupę odrobiną śmietany, posypujemy posiekaną natką pietruszki.
Do każdej miseczki wrzucić po łyżce posiekanego mięsa z rosołu.
Porcje dla dorosłych można dodatkowo doprawić odrobiną tabasco.

Smacznego.

20 kwietnia 2013

prowansalska zupa jarzynowa...


Parujące mgłą powietrze osadza wiosenną wilgoć na włosach, na rzęsach, na kurtkach.
Pakuję torbę na wycieczkę. Jest początek wiosny więc zaczynamy prace na działce. Opóźnione, przez zbyt długo goszczącą w tym roku zimę.
Ziemia jeszcze mokra i przemarznięta, choć już przygotowuje się do ciężkiej, czekającej ją pracy. Swoje główki wychylają pierwsze pędy piwonii, tulipany rozkładają maleńkie jeszcze listeczki. Pojawiają się kępki przebiśniegów i żonkili. Nozdrza rozpieszcza zapach mokrej po wiosennym deszczu trawy. 



A oto kolejna zupka, którą proponuję na przednówku wiosny. :))



jarzynowa zupa prowansalska



Pyszna. Sycąca, rozgrzewająca, a dzięki zawartości jarzyn lekka i bardzo zdrowa. MM, po odniesieniu miseczki do kuchni, z błogim uśmiechem, wymruczał pycha. Nie było to powiedziane do mnie, lecz jest to największy komplement jaki można usłyszeć z Jego ust.
Tak więc zapraszam:
Prowansalska zupa jarzynowa:
średnia marchew,
bulionetka, kostka rosołowa, bulion lub rosół (ja użyłam bulionetki drobiowej),
cebula pokrojona w drobną kostkę,
łyżka koncentratu pomidorowego, por, 2 ząbki czosnku posiekane
spory kawałek selera,
łyżka masła do smażenia,
opcjonalnie puszka białej fasolki lub ugotowana fasola (np pawie oczko, mung, jakaś drobna)
liść laurowy, ziele angielskie, kilka ziarenek pieprzu, sól, biały mielony pieprz



jarzynowa prowansalska
   


Marchew i seler zetrzeć na tarce o grubych oczkach, por pokroić w krążki. Rozgrzać masło, podsmażyć cebulę i czosnek, po kilku minutach dodać warzywa, poddusić. Zalać bulionem, dodać liść, ziele i inne przyprawy, gotować ok. 10 min. Dodać ziemniaki pokrojone w kostkę oraz warzywa sezonowe - gotować do momentu aż warzywa będą miękkie. Na koniec dodać koncentrat pomidorowy, fasolkę oraz zioła prowansalskie. Można doprawić łyżeczką oliwy z oliwek. Zagotować. Przed podaniem posypać tartą mozzarellą lub parmezanem.

Smacznego i udanego dziona życzę :))) 

19 kwietnia 2013

zalewajka.... szybki, syty obiadek...


Jeśli także zdarza się Wam, że wpadacie do domu głodni, zmęczeni, po pracy, otwieracie lodówkę, a tutaj nic ciepłego do jedzenia.... kiszki grają przysłowiowego marsza, to ta zupka w takich sytuacjach jest idealna.



zalewajka



Jej zaletą jest prostota, szybkość wykonania i smak. Gotujemy ją z produktów, które zwykle znajdują się w każdej dobrze zaopatrzonej kuchni. Ot, taka odskocznia od ambitnego kucharzenia.
Zapraszam.

Zalewajka:
kość wieprzowa lub skrzydełko z kurczaka lub inny kawałeczek mięsa na wywar,
1 kg ziemniaków,
15 dkg wędzonego boczku lub kiełbasy,
włoszczyzna, łyżka oleju,
2 duże cebule,
4-5 ząbków czosnku,
kilka suszonych grzybków,
żurek w proszku,
majeranek, kminek, sól, pieprz

Mięso zalewamy wrzątkiem, zagotowujemy, po czym wodę wylewamy, a mięso dokładnie myjemy. Razem z ziemniakami pokrojonymi w kostkę, liściem laurowym i namoczonymi uprzednio grzybami zalewamy wodą i gotujemy do rozgotowania się ziemniaków. Pod koniec gotowania dodajemy włoszczyznę, marchew kroimy w kostkę. Gotujemy do miękkości warzyw. Cebulkę pokrojoną w kostkę zrumieniamy na rozgrzanym tłuszczu, dodajemy kiełbaskę lub boczek, podsmażamy i dodajemy do zupy. Wlewamy biały barszcz, chwilę gotujemy. Doprawiamy zupę solą, pieprzem, majerankiem, zmiażdżonym czosnkiem i kminkiem mielonym (jeśli mamy w ziarnach, dodajemy wcześniej do gotowania).
Przed podaniem można zabielić śmietaną, jednakże nie ma takiej potrzeby.
Smacznego.

16 lutego 2013

Ukraiński borszcz.....

   Na dnie torby upycham książki - zdobycze, perełki z wiejskiej biblioteki. Ostrożnie owijam w papier nowe przyprawy, wyszperane w maleńkich, ekologicznych sklepach, na ulicznych bazar lub straganach. Zabezpieczam porcelanę z rynku staroci, kubki kupione okazyjnie w markecie, stare gliniane talerze wyszperane na strychu babci.... 
Wracam do domu.... Obładowana bagażem wspomnień, nowych doświadczeń, smutna - że zostawiam za sobą ukochane miejsca, szczęśliwa - czekającym mnie spokojem pieczonych chlebów i wieczorów z książką.





Na osłodę i rozgrzewkę pyszny, pożywny i lekki borszcz. Zupę tę gotowała moja Babcia ze strony Ojca. Podobno oryginalna wersja przepisu pochodzi w Ukrainy. Niestety, w tamtych latach byłam zbyt mała, aby interesować się kulinariami. Z czasem potrawę tę zaczęła gotować moja mama, a po latach ja. Niestety, w mojej wersji daje się już odczuć naleciałości naszych gustów, przejawiające się głównie w umiłowaniu papryki, fenkułu oraz ostrych przypraw. Można je pominąć, można dodać swoje ulubione warzywa i zioła. Sądzę, że w każdej wersji będzie równie pyszny.

Borszcz mojej Babci:
/przepis podaję bez dokładnych proporcji, gdyż nie odgrywają one tutaj kluczowej roli, rolę taką odgrywają nasze kulinarne gusta/

porcja mięsa rosołowego,
mała włoszczyzna (bez kapusty),
liść laurowy,
ziele angielskie,
sól

Ugotować klarowny, rosołowy wywar lub użyć wcześniej przygotowanego według ulubionego przepisu rosołu.

Ugotowany wywar lub rosół przecedzić, mięso obrać z kości i posiekać, odłożyć na talerzyk.


marchew w sporej ilości,
mała pietruszka,
pół średniego selera,

zetrzeć na tarce jarzynowej, dodać do tego pokrojonego w pióra małego pora (białą i zieloną część),  dwie czerwone papryki drobno pokrojone w paseczki, kawałek fenkuła (niekoniecznie), oraz poszatkowaną białą kapustę. Podlać oliwą z oliwek, dołożyć łyżkę masła i udusić na półmiękko.
Ziemniaki obrać i pokroić w kostkę, wruzcić do gotującego się rosołu, dodać uduszone warzywa, gotować do miękkości warzyw.

Doprawić solą, świeżo mielonym czarnym pieprzem, papryką w proszku (ja używam papryki słodkiej wędzonej oraz ostrej lub pieprzu cayenne), rozmarynem oraz cząbrem. Można dodać drobno siekany koper, nać pietruszki lub kolendry, lubczyku, co kto lubi.
Pod koniec gotowania wlać krojone pomidory (w moim przypadku Pudliszki z czosnkiem i oliwą). Zagotować.

Do miseczek włożyć nieco posiekanego mięsa, nalać zupy, posypać tartym, ostrym żółtym serem.
Ja do swojej porcji dodaję kilka kropel sosu tabasco.

Polecam, zupa jest smaczna, prosta w przygotowaniu i dość szybka, pod warunkiem, że mamy z poprzedniego dnia rosół :))

Smacznego!!!

Przepis dodaję do akcji "Walentynkowy konkurs Pudliszki"




31 stycznia 2013

Na niepogodę...Chiński rosół z brokułem i kapustą pekińska...

   Każdy od czasu do czasu miewa dzień, który chciałby aby się zakończył, jeszcze zanim na dobre się rozpoczął.
Od rana wszystko leciało mi z rąk. Rondle, patelnie, kubki.... nawet koty spłoszone umykały spod moich stóp z większą niż zazwyczaj szybkością.
 Są momenty, gdy nic nie wychodzi, nic się nie udaje. Droga do najbliższego sklepu wydaje się zbyt daleka, a własna kuchnia nieprzyjazna.
Wyciągam szachy, biorę koce, nastawiam rosół i oddaję się chwilom spędzonym z Córką, to mnie nastraja, uspokaja.... świat łagodnieje :)


rosół z brokułem

Rosół z brokułami i kapustą pekińską:

1,5 litra rosołu drobiowego, wołowego lub wedle uznania,
brokuł,
1/3 kapusty pekińskiej,
łodyga selera naciowego,
limonka,
3-4 łyżki sosu rybnego,
1/2 pęczka kolendry,
kawałek kory cynamonowej,
3 centymetrowy kawałek imbiru,
trawa cytrynowa,
mielona kolendra, mielone chilli


   Brokuły umyć, podzielić na różyczki. Seler umyć, pokroić w talarki, kapustę pociąć w paski. Kolendrę posiekać, imbir obrać i pokroić w słupki.
Do rosołu dodać cynamon, trawę cytrynową, imbir, 1/2 łyżeczki kolendry mielonej i sos rybny, zagotować.
Wrzucić brokuł, seler naciowy, kapustę pekińską, gotować około 20 minut. Trawę cytrynową wyjąć (można dodać w proszku, wtedy oczywiście jej nie wyjmujemy). Dodać kolendrę siekaną, doprawić mielonym chilli, gotować ok 3 minut.
Podawać z makaronem sojowym lub ryżowym.

Smacznego:)))

23 stycznia 2013

Na rozgrzewkę... zupa selerowa z orzeszkami ziemnymi...

Wyjęte szachy chowam do pudełka. Na inny dzień. Książki odkładam na komodę, parzę herbatę z miodem i cytryną, rozgrzaną dłoń chowam w swej dłoni i kołyszę uspokajająco chorą siedmiolatkę.

Domowe kataklizmy przychodzą niespodziewanie. Czają się upchane w kątach pokoi, aby wyjść w najmniej dogodnym dla nas momencie. 
Jest tyle spraw, które próbuję ogarnąć, tyle rzeczy, która powinnam zrobić. Wyciszam się, zamykam w domu. Wyłączam telefon i koncentruję na innych.



selerowa z orzeszkami ziemnymi
 


 W pierwszej chwili zupa ta może wydawać się dość skomplikowana, czasochłonna, taka bardziej "przyprawiona szczyptą elegancji" - powiedziała bym, niż zupa codziennego jadłospisu. Nic bardziej mylnego. Jest prosta w wykonaniu, szybka i bardzo, ale to bardzo smaczna.



 Zupa selerowa z orzeszkami ziemnymi:
3 łodygi selera naciowego,
1/2 selera korzeniowego,
marchew,
cebula,
ząbek czosnku,
2 kostki bulionu cielęcego,
serek topiony,
1/2 szkl orzeszków ziemnych,
10 dkg sera pleśniowego typu lazur,
oliwa,
oregano,
sól, pieprz

Orzeszki ziemne uprażyć na suchej patelni. Seler naciowy umyć, pokroić w talarki. Marchewkę i seler korzeniowy obrać, opłukać, pokroić w kostkę. Cebulę i czosnek obrać, posiekać. Zeszklić na 1 -2 łyżki rozgrzanej oliwy, dodać oba rodzaje selera, marchewkę, i łyżeczkę oregano. Smażyć ok 10 minut.
Warzywa zalać bulionem, dodać orzeszki ziemne, gotować 30 minut.
W rondelku rozmieszać serek topiony z odrobiną zupy, można ewentualnie przetrzeć. Dodać ser pleśniowy, gotować aż się roztopi.
Zupę doprawić solą i pieprzem, można dodać szczyptę gałki muszkatołowej.

Proste, pyszne.
Smacznego !!

10 stycznia 2013

Opowieści o rosole...

rosół



   Wiem, że rosół wydaje się banalną potrawą. Taką, którą każdy niby potrafi ugotować. A jednak.... Ostatnio, na pewnym blogu, toczyła się dyskusja na temat przepisów na banalne potrawy. Argumentowano, że mimo wszystko każdy ma jakiś sekret i każda niby taka sama potrawa w każdym domu smakuje inaczej. Racja. Rosół mojej mamy smakuje inaczej niż mój.
  Jakiś czas temu miałam przyjemność być gościem na weselu. Przyjęcie było kameralne, dla rodziny i przyjaciół, w domu. Obiad gotowała jedna z przyjaciółek panny młodej. Oczywiście pierwsze danie stanowił nieśmiertelny rosół. Rosół.... Kilka dni później państwo młodzi wpadli do nas na obiad, także był rosół. Trudno było oba porównywać.
Niby nic prostrzego. Ugotować rosół. Co kucharek, to przepisów. Ale gdy widzę włoszczyznę oferowaną do zup w sklepach, gotową, na tacy, nie dziwi mnie, że rosół wychodzi bez smaku. Ugotowany na jednej marchewce, kawalątku pietruszki i cebuli, z korpusu drobiowego.... Nazwa rosół dla tego wywaru jest chyba nadawana nieco na wyrost. A prawdziwy aromatyczny rosół wprawia w zażenowanie.
   Uwielbiam książki kucharskie, w których - pomiędzy przepisami - autor wplata anegdoty o swoim gotowaniu. Jakiś czas temu trafiłam na książkę Roberta Galińskiego. Jego opowieść o rosole bawi, przeraża, uczy, śmieszy do łez, zachęca do gotowania.

    "Pierwszy akt tragedii rozpoczął się następnego dnia, kiedy naprawdę zostałem samozwańczą gospodynią domową. (...) Orientowałem się, jak mniej więcej wygląda naga , łysa kura, więc rozpoznałem i wydostałem z zakamarka zamrażarki kilka skrzydełek, wrzuciłem je do gara i zalałem wodą. Przyszła kolej na jarzyny. Udało mi się wynaleźć nędzne resztki warzyw, które obrałem i umyłem. Wrzuciłem do kotła i warzę, proszę Państwa.
   Po pół godzinie wszystko się spieniło niemiłosiernie i zaczęło się z tego gara wylewać. Wcześniej nie widziałem takiego zjawiska, za to natychmiast przypomniał mi się zasłyszany na jakiejś lekcji biologii opis objawów wścieklizny. Żeby uspokoić wrzenie w garnku, dolałem trochę zimnej wody. Wszystkie procesy nagle ustały. Rosół się uspokoił, ja też. Zajrzałem do zupy i zobaczyłem szarą breję z kolorowymi warzywami (...). Po kolejnej godzinie breja lekko się sklarowała. Odważyłem się spróbować. Teraz z kolei ja miałem objawy wścieklizny. (...). Patrzyliśmy na siebie smętnie. Rosół bowiem posiadał oka, a jakże, co prawda przeze mnie podstępnie wykonane - po dodaniu łyżki masła. O tym, że rosół powinien mieć oka, słyszałem już wcześniej, ale w trakcie gotowania bagiennej zawiesiny nie chciały się samoczynnie utworzyć. (...)"


Pouczające. :)))

A teraz kilka moich sekretów, rad, być może dla niektórych banalnych.


 
   Mięso. Na pewno przynajmniej dwa rodzaje. Rosół ugotowany na jednym rodzaju mięsa jest mdły. Raczej nie wystarczy sam kurczak, a jeśli nawet już to korpus, skrzydełka, może jakieś udko. Mięso powinno być zakryte przez wodę, ale nie pływać smętnie na dnie garnka.
   Mięso myjemy, zalewamy wrzątkiem, zagotowujemy, wodę wylewamy, ponownie myjemy, po czym przekładamy do właściwego garnka. Czynności te pozwolą nam uniknąć nadmiernego pienienia się zupy.
  
   Mięso zalewamy zimną wodą, stawiamy na małym ogniu i czekamy aż się zagotuje. Dopiero wtedy solimy, jeszcze zmniejszamy gaz (wywar powinien tylko pyrkać). Po ok. pół godzinie dodajemy warzywa. Kilka marchewek (nie za dużo, bo będzie słodkawy), dwie, trzy większe w zupełności wystarczą, pietruszka, spory kawałek selera, por, kawałek kapusty białej, czasami dodaję pekinkę lub ze dwie brukselki. Koniecznie dwa, trzy duże ząbki czosnku i opaloną na gazie cebulę. Nadaje ona charakterystyczny smak i klaruje rosół. Do tego liście laurowe, ziele angielskie, kilka ziaren białego pieprzu.
Gotujemy dalej na bardzo małym ogniu. Rosół powinien dostać piękne oka i wyklarować się. Możemy zebrać ewentualnie powstałą pianę. Po kolejnej godzinie warto rosół doprawić odrobiną vegety, ja dodaję jeszcze suszone warzywa. Gotuję nadal do miękkości mięsa. Z kurczaka ok 3 godzin od zagotowania wody z mięsem. Z wołowiny do 4 godzin. Wywar zwykle wyparowuje i powinno zostać go tylko tyle, aby lekko przykrywał mięso.
Powinien być klarowny, aromatyczny, z okami, o lekko żółtym odcieniu.

   A teraz dwa słowa z opowieści mojej przyjaciółki. Pewnego razu jej matka gotowała rosół, ale w zamieszaniu jakie niesie ze sobą niedzielny ranek zapomniała, że w okolicach obiadu umówiły się z córką na zakupy. Gdy ta przyszła porwać ja na rundkę po galerii, matka - ku swojemu przerażeniu - poprosiła ojca (małżonka swego od lat kilkudziesięciu) o przypilnowanie rosołu. Po godzinie dzwoni do domu. Nikt nie odbiera. Po dwóch ponownie - historia się powtarza, nikt nie odbiera. Wraca zaniepokojona, małżonek szanowny siedzi przy kuchence na stołeczku. Dlaczego nie odebrał telefonu. Telefon jest w przedpokoju, a jemu przecież kazała pilnować rosołu.
Przesiedział tam całe trzy godziny.
Och, Boże, spraw aby mój MM tak mnie się słuchał :)))
Smacznego.

Węgierska zupa gulaszowa....

węgierska zupa gulaszonwa



Bardzo fajna potrawa jednogarnkowa. Zastępuje zupę z opieczoną bagietką, albo z kluskami śląskimi - drugie danie.



   Wczoraj, gdy marzyłam tylko o ciepłym łóżku i herbatce z rumem, a kichanie i prychanie nadal dawało mi się we znaki, powrzucałam do garnka szybko mięsko, papryczkę, zostawiłam aż się poddusi..... i mam obiad na dziś, jutro i pojutrze.... taki, który nawet niewprawny mężczyzna da radę odgrzać, a ja mam czas na chorowanie :)

węgierska zupa gulaszonwa   Co prawda nie miałam pod ręką pomidorków koktajlowych, a takowe były w przepisie, jednak i po pominięciu tego składnika, zupka jest pyszna.

   Węgierska zupa gulaszowa:
   po 75 dkg mięsa wołowego i wieprzowego guaszowego,
   cebula
   2 czerwone papryki
po jednej żółtej i zielonej papryce,
60 dkg pieczarek,
30 dkg pomidorów koktajlowych,
tymianek, olej do smażenia, liście laurowe,
3 łyżki koncentratu pomidorowego,
słodka mielona papryka, pasta paprykowa węgierska lub tabasco, sól, pieprz,
szklanka śmietanki kremówki,
2ok 2 litrów bulionu,
łyżka mąki,
szczypta cukru

Mięso podsmażamy w kilku mniejszych porcjach na mocno rozgrzanym tłuszczu. Przekładamy do brytfanny lub dużego garnka. Wrzucamy liście laurowe, ziele angielskie, tymianek, zalewamy bulionem. Dusimy pod przykryciem z dodatkiem koncentratu pomidorowego.
W tym samym czasie na mocno rozgrzanym (nowym) tłuszczy podsmażamy cebulę, paprykę pokrojoną w paski pieczarki w plasterki oraz połowę przekrojonych pomidorków.
Po ół godzinie duszenia dodajemy do garnka z mięsem (ja bardzo często dodaję także obok tymianku rozmaryn). Dusimy ok 90 min. Ja często dodaję także czerwoną fasolkę z puszki.
Krótko podsmażamy resztę pomidorków posypanych tymiankiem.
Mąkę należy roztrzepać, zupę zagęścić (jeśli ktoś woli można pominąć i podawać na samym rosołku), pogotować chwilę aby mąka straciła smak surowego ciasta, zabielić śmietaną. Doprawić solą, pieprzem, papryką i czymś ostrym, ewentualnie szczyptą cukru.
Podajemy z bagietką i podsmażonymi pomidorkami.
Smacznego.