22 grudnia 2013

orzechowiec z ajerkoniakiem...





Pierwszym moim wspomnieniem z dzieciństwa jest pluszowy żubr, którego dostałam od Taty na trzecie urodziny, a drugim wspólna wyprawa do biblioteki. 
Do tej pory pamiętam Ojca czytającego w łóżku w nikłym świetle lampki nocnej. 
Do tej pory biblioteki są dla mnie magicznym miejscem, a przyciemnione światło nocnych lampek zmusza do sięgnięcia po książkę.
Każda moja wyprawa do biblioteki kończy się tak samo. Lawiną wspomnień oraz stosem książek, które koniecznie muszę przeczytać. Godzinami spędzonymi pośród drewnianych regałów, niezdecydowaniem, zachwytem, wyborami....
Gdy tylko mogę, zabieram ze sobą Córkę. 
Jest ona zdecydowanie bardziej wybredną i wytrwałą czytelniczką aniżeli ja. Zdecydowanie sięga po wybrane pozycje i często zaczyna czytać, schowana w ustronnym kącie, podczas gdy ja jeszcze wybieram, dotykam, przeglądam...
Wracamy taszcząc naręcza książek, całkowicie nie zważając na to, że w domu rosną ułożone równiutko stosiki naszych prywatnych nabytków z licznych wypraw do Emipku, na pchle targi, księgarń i antykwariatów.

Dobre, małe chwile budują naszą codzienność.
Błahe radości, niewielkie przyjemności, krótki śmiech. Pocałunek maleńkich ust i lepka od łakoci rączka w mej dłoni. 

Cisza, która nie niszczy, a tworzy. 
Tego wszystkiego, samych dobrych chwil, chciała bym już Wam życzyć. Udanych, przedświątecznych wypieków, radosnego czasu spędzonego w kuchni, w gronie Rodziny, z Dziećmi. 

A teraz zapraszam na pyszne, wilgotne, delikatne ciasto. 

 
Przepis ten pojawił się u mnie stosunkowo dawno.
Gdy któregoś roku na uczelnię dojeżdżałam z odległej o pięćdziesiąt kilometrów miejscowości, zawarłam jedne z najfajniejszych przyjaźni, które przetrwały po dziś dzień.
Przepis na to ciasto powstał w samochodzie, w szary, jesienny poranek, w drodze gdzieś pomiędzy Zgorzelcem a Jelenią Górą.
Dawniej piekłam je często, by potem schować na lata pomiędzy kartki starego zeszytu. Gdy niedawno zadzwoniła do mnie I, z pytaniem właśnie o ten przepis, z pytaniem o wspomnienia, wiedziałam, że muszę go odnaleźć i upiec. Już, natychmiast, na te święta właśnie.



Kokosowy orzechowiec:

biszkopt:
4 jajka,
1 szklanka cukru (u mnie 200 ml)
1 cukier waniliowy,
0,5 szklanki przesianej mąki pszennej,
0,5 szklanki mąki ziemniaczanej (ja zwykle wsypuję budyń śmietankowy lub waniliowy i dopełniam mąką),
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Białka ubić, dodać cukier i cukier waniliowy, następnie żółtka.
Na koniec delikatnie wmieszać obie mąki.
Wylać do tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia (!!), nie za dużej, biszkopt powinien być dość wysoki. .
Piec w 180 stopniach około 40 minut.

placek orzechowy:
7 białek (jeśli nie macie mrożonych z wcześniejszych kruchych wypieków, niewykorzystane żółtka można także zamrozić - lepiej je podzielić na dwie części - i wykorzystać przy okacji do kruchego placka),
3/4 szklanki cukru pudru,
1 łyżka mąki pszennej,
1 łyżka bułki tartej,
1 łyżka rozpuszczonego miodu,
1 szklanka posiekanych orzechów włoskich,


Białka ubić z cukrem pudrem na błyszczącą pianę, dodać miód, chwilę ubijać.
Dodać obie mąki, delikatnie wymieszać, następnie wsypać orzechy i wymieszać.
Formę (identycznej wielkości jak do biszkopta) wyłożyć papierem do pieczenia (!!!) wylać ubite białka, piec w 110 stopniach przez 25 - 30 minut.
Beza nie powinna być zbyt miękka, nie wolno jednak także jej przesuszyć. Po upieczeniu wyłączyć piekarnik, zostawić na chwilę przy uchylonych drzwiczkach, a po mniej więcej dziesięciu minutach wyjąć.

masa:
1/4 kostki masła,
opakowanie serka mascarpone,
1/2 - 1 szklanka ajerkoniaku (w zależności od upodobań ajerkoniak wlewamy stopniowo i próbujemy),
250 ml śmietanki do ubijania,
1/2 szklanki cukru pudru,
1 czubata łyżeczka żelatyny

Żelatynę rozpuścić w niewielkiej ilości gorącej wody.
Masło utrzeć na puch z cukrem pudrem, dodając stopniowo serek mascarpone i ajerkoniak. Aby składniki nie zważyły się podczas ucierania dobrze je przed przygotowaniem wyjąć na pół dnia z lodówki, muszą być wszystkie w takiej samej, pokojowej temperaturze.
Śmietanę ubić dobrze, delikatnie wmieszać do masy. Polecam robić to albo drewnianą łyżką, abo trzepaczką balonową.
Na sam koniec wlać przestudzoną żelatynę, dobrze wymieszać.

Jeśli ciasto ma być także dla dzieci, można użyć gotowego kremu ajerkoniakowego, bądź zrezygnować z dodawania ajerkoniaku. Polecam wtedy zmniejszyć ilość masła o połowę lub całkowicie z niego zrezygnować, a tylko ubić serek z cukrem, dodać śmietanę i żelatynę. Można także zrobić krem orzechowy na bazie powyższego, ajerkoniak zastąpić zaś mielonymi orzechami zalanymi gorącym mlekiem i odstawionymi do rpzestudzenia.
Mnie jednak najbardziej smakuje wersja pierwotna. 

Biszkopt przekroić na dwa placki. Jeśli jest zbyt cienki można nie przekrajać, a na wierzch wykorzystać podłużne biszkopty.
Nasączyć ulubionym ponczem (ja zwykle robię go z niewielkiej ilości przegotowanej wody, soku z cytryny, odrobiny cukru pudru oraz kropli spirytusu lub wódki, jeśli jedzą dzieci - pomijam alkohol).
Na ciasto wykładamy porcję kremu, przykrywamy ostrożnie blatem z białek, delikatnie z niego ściągamy papier, smarujemy ponownie kremem.
Wierzchnią warstwę powinien stanowić biszkopt lub biszkopty, które to delikatnie nasączamy ponczem.
Smarujemy łyżką kremu, polewamy czekoladą ub wykańczamy wedle uznania.
 


Zdjęcia być może nie prezentują się najlepiej, dopiero bowiem oswajam się i poznaję z nowym moim sprzętem. Zapewniam jednak, że ciasto warte jest poświęconego mu w kuchni czasu.


Smacznego!!

3 komentarze:

Nashelly pisze...

Pyszne ciasto. Zwłaszcza krem ;) Pozdrawiam, gingerbreath.blox.pl

gin pisze...

Wygląda pysznie :)
Pamiętam wyprawy do biblioteki, jako dziecko je uwielbiałam :)

EwE pisze...

Hej. Czy moge wstawić twoje zdjęcie ciasta i link do twojej strony u siebie na blogu, jako godny polecenia. Twój przepis bardzo mnie zainteresował, ale obecnie nie mam czasu go wypróbować.
Będę bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam