9 stycznia 2013

Kilka słow i mój sposób na... galaretę...

 Nowy rok niesie ze sobą dużo zmian. W moim otoczeniu, w pracy, w moim Dziecku nawet, gdy dojrzalsza, sięga po książki o zagubionych kotkach i próbuje czytać sama.
Czas mija.
Niepostrzeżenie.
Zbyt szybko

 Nowy blog to dzieło MM, dziękuję bardzo. Ja oczywiście nie mam talentów ani cierpliwości do walki z kodami HTML, linkami i tym podobnymi. Mam natomiast cierpliwość do gotowania i tym głównie zamierzam zajmować się w nadchodzącym roku. Gotowaniem, czytaniem i pisaniem.

Dziękuję Dziewczynom z Wrocławskiego Koła za inspiracje, motywacje, wspólne spotkania i pogaduszki. Nie tylko o kulinariach.  

A tym czasem powoli przenoszę przepisy z poprzedniej strony bloga, szukam także nowych receptur, oryginalnych kuchennych rozwiązań i tradycyjnych smaków.  
Zapraszam więc do odwiedzin :))) Do miłych spotkań :)) Wspólnych śniadań i kolacji:)) Do poczytania,...


 Post z poprzedniej strony bloga. Może i przedświąteczny, jednak galareta jest chyba daniem, które jemy także i w okresie międzyświątecznym :))


galareta z nóżek


   Bardzo lubię tradycyjną kuchnię. A jeszcze bardziej lubi ją MM. Na moim świątecznym stole pojawi się więc tradycyjna mięsna galareta. Wiem, teraz pewnie dietetycy będą pomstować. Tłuszcz, cholesterol itp. Ja jednak uważam, że bardziej szkodzi nam tak chętnie pita cola, napoje gazowane, kanapki kupowane na wynos, jedzenie w barach szybkiej obsługi.... Patrząc na mojego Dziadka, zdrowego i pełnego życia mimo zaawansowanego wieku, chętnie sięgam po przysmaki naszych babć, pod warunkiem, że są przygotowane w domu, z dobrych produktów.
Wiem, że jeśli ktoś lubi taką kuchnię, z cała pewnością ma swoje sprawdzone receptury. Wiem także, że te samo danie smakuje w każdym domu inaczej. Ponieważ wiele osób pyta mnie o przepis, chcę podzielić się swoimi sposobami na galaretę.
Nie jest to danie trudne. Podstawą jest dobry wywar, a więc czas, czas i czas gotowania. Najlepiej nastawić go rano i pozwolić "pyrkać" na wolnym ogniu przez prawie cały dzień. Do wywaru używam różnego rodzaju mięs. Ważne, aby były "kleiste". W galarecie, takiej prawdziwej, chodzi bowiem o kleistość. O samoczynne ścinanie się zimnego wywaru, bez wspomagaczy w postaci żelatyny. Taka galareta jest ponadto niezwykle zdrowa dla osób, które dużo czasu spędzają na nogach. W naturalny sposób wypełnia tkankę łączną w stawach, rzepkach, pomaga zachować zdrowe i silne kości.
Zawiera bowiem dużo kolagenu i elastyny, polecanej osobom po złamaniach i osobom w starszym wieku.
Tak więc do galarety bierzemy różne mięsa. Golonkę (ja chętniej korzystam z tylnej i to dwie, trzy - i, Boże broń, nie wyrzucam tłuszczu ani skóry), skrzydło z indyka (może być dwa - ze względu na mięso, aby galareta nie była tylko "ściętą wodą"), kurze łapki, które po ugotowaniu zwykle daję pieskowi, a przed ugotowaniem dokładnie czyszczę i usuwam wszelkie zgrubienia oraz (jeśli są) pazury, nóżki świnki (także dokładnie wyczyszczone, nie mają co prawda zbyt dużo mięsa, ale zapewniają tak pożądaną kleistość galarety). Jeśli potrzebujemy więcej mięsa dodajemy golonkę przednią lub kawałeczek wołowiny, udo z kurczaka. Nie za dużo, to nie ma być rosół.
Mięso dokładnie myjemy, zalewamy wrzątkiem i zagotowujemy. Tak, aby białko, które "szumujemy" podczas gotowania rosołu ścięło się. Wodę wylewamy, mięso ponownie myjemy.
Zalewamy zimną wodą, ma być przykryte, nie pływać smętnie na dnie garnka. Nastawiamy na bardzo mały ogień i gotujemy. Dodajemy sól, wedle uznania, na taką ilość mięsa ze dwie łyżeczki; liście laurowe i kilka ziarenek ziela angielskiego.

galareta z nózek

Mniej więcej po dwóch godzinach dodajemy włoszczyznę w ilości znacznej. Kilka marchewek, spory kawałek selera, pietruszkę, por, cebulę, kawałeczek kapusty, kilka ziarenek czosnku, nacie pietruszki i selera, jeśli mamy lubczyk. Można dodać łyżeczkę vegety - jeśli ktoś lubi. Nie ma jednak takiej konieczności, ja w domu nie używam tej przyprawy.
Gotujemy nadal na maleńkim ogniu przez kilka godzin. Mięso po dotknięciu ma się rozpadać. Im dłużej gotujemy, tym lepsza będzie galareta. Sekret dobrego wywaru naprawdę tkwi w długości jego gotowania na bardzo wolnym ogniu, Na początku gotowania pilnujemy i co kilka minut odszumowujemy. Potem można zostawić i prawie nie zaglądać do garnka :))
Po tym czasie wyłączamy i zostawiamy na chwilę do przestygnięcia.
Wywar przecedzamy, doprawiamy do smaku solą, pieprzem, przeciśniętym przez praskę czosnkiem, ewentualnie maggi. Wywar powinien w lodówce ściągnąć się samoczynnie, jednak dla pewności, w okresie świątecznym, aby nie roztapiał się na świątecznym stole, podczas rodzinnych spotkań - można dodać nieco żelatyny.Tak z łyżkę, dwie.
Żelatynę namoczyć w odrobinie wywaru, dobrze rozpuścić i dodać do całości, pamiętając, aby nie wlewać żelatyny do bardzo gorącego płynu.
Mięso obrać z kości, posiekać lub ułożyć w całości, wedle gustu. W miseczkach ułożyć posiekaną marchew, ja daję odrobinę groszku konserwowego i ugotowane na twardo, a pokrojone na ćwiartki jajko. Na to pokrojone w plastry mięso. Następnie zalewam doprawionym wywarem, a po wystygnięciu wstawiam do lodówki.

galareta z nóżek


   Zdaję sobie sprawę, że jest to danie dla miłośników tego typu potraw. Można jednak zrobić w ten sam sposób galaretę z drobiu lub innego mięsa. Nie będzie ona co prawda tak kleista i będzie potrzeba nieco więcej żelatyny, będzie miała także mniej kolagenu, jednak powinna być równie smaczna.
Pozdrawiam.

Brak komentarzy: