Nowy rok niesie ze sobą dużo zmian. W moim otoczeniu, w pracy, w moim Dziecku nawet, gdy dojrzalsza, sięga po książki o zagubionych kotkach i próbuje czytać sama.
Czas mija.
Niepostrzeżenie.
Niepostrzeżenie.
Zbyt szybko
Dziękuję Dziewczynom z Wrocławskiego Koła za inspiracje, motywacje, wspólne spotkania i pogaduszki. Nie tylko o kulinariach.
A tym czasem powoli przenoszę przepisy z poprzedniej strony bloga, szukam także nowych receptur, oryginalnych kuchennych rozwiązań i tradycyjnych smaków.
Zapraszam więc do odwiedzin :))) Do miłych spotkań :)) Wspólnych śniadań i kolacji:)) Do poczytania,...
Post z poprzedniej strony bloga. Może i przedświąteczny, jednak galareta jest chyba daniem, które jemy także i w okresie międzyświątecznym :))
Bardzo lubię tradycyjną kuchnię. A jeszcze bardziej lubi ją MM. Na moim
świątecznym stole pojawi się więc tradycyjna mięsna galareta. Wiem,
teraz pewnie dietetycy będą pomstować. Tłuszcz, cholesterol itp. Ja
jednak uważam, że bardziej szkodzi nam tak chętnie pita cola, napoje
gazowane, kanapki kupowane na wynos, jedzenie w barach szybkiej
obsługi.... Patrząc na mojego Dziadka, zdrowego i pełnego życia mimo
zaawansowanego wieku, chętnie sięgam po przysmaki naszych babć, pod
warunkiem, że są przygotowane w domu, z dobrych produktów.
Wiem,
że jeśli ktoś lubi taką kuchnię, z cała pewnością ma swoje sprawdzone
receptury. Wiem także, że te samo danie smakuje w każdym domu inaczej.
Ponieważ wiele osób pyta mnie o przepis, chcę podzielić się swoimi
sposobami na galaretę.
Nie
jest to danie trudne. Podstawą jest dobry wywar, a więc czas, czas i
czas gotowania. Najlepiej nastawić go rano i pozwolić "pyrkać" na wolnym
ogniu przez prawie cały dzień. Do wywaru używam różnego rodzaju mięs.
Ważne, aby były "kleiste". W galarecie, takiej prawdziwej, chodzi bowiem
o kleistość. O samoczynne ścinanie się zimnego wywaru, bez wspomagaczy w
postaci żelatyny. Taka galareta jest ponadto niezwykle zdrowa dla osób,
które dużo czasu spędzają na nogach. W naturalny sposób wypełnia tkankę
łączną w stawach, rzepkach, pomaga zachować zdrowe i silne kości.
Zawiera bowiem dużo kolagenu i elastyny, polecanej osobom po złamaniach i osobom w starszym wieku.
Zawiera bowiem dużo kolagenu i elastyny, polecanej osobom po złamaniach i osobom w starszym wieku.
Tak
więc do galarety bierzemy różne mięsa. Golonkę (ja chętniej korzystam z
tylnej i to dwie, trzy - i, Boże broń, nie wyrzucam tłuszczu ani skóry),
skrzydło z indyka (może być dwa - ze względu na mięso, aby galareta nie
była tylko "ściętą wodą"), kurze łapki, które po ugotowaniu zwykle daję
pieskowi, a przed ugotowaniem dokładnie czyszczę i usuwam wszelkie
zgrubienia oraz (jeśli są) pazury, nóżki świnki (także dokładnie
wyczyszczone, nie mają co prawda zbyt dużo mięsa, ale zapewniają tak
pożądaną kleistość galarety). Jeśli potrzebujemy więcej mięsa dodajemy
golonkę przednią lub kawałeczek wołowiny, udo z kurczaka. Nie za dużo,
to nie ma być rosół.
Mięso
dokładnie myjemy, zalewamy wrzątkiem i zagotowujemy. Tak, aby białko,
które "szumujemy" podczas gotowania rosołu ścięło się. Wodę wylewamy,
mięso ponownie myjemy.
Zalewamy
zimną wodą, ma być przykryte, nie pływać smętnie na dnie garnka.
Nastawiamy na bardzo mały ogień i gotujemy. Dodajemy sól, wedle uznania,
na taką ilość mięsa ze dwie łyżeczki; liście laurowe i kilka ziarenek
ziela angielskiego.
Mniej
więcej po dwóch godzinach dodajemy włoszczyznę w ilości znacznej. Kilka
marchewek, spory kawałek selera, pietruszkę, por, cebulę, kawałeczek
kapusty, kilka ziarenek czosnku, nacie pietruszki i selera, jeśli mamy
lubczyk. Można dodać łyżeczkę vegety - jeśli ktoś lubi. Nie ma jednak
takiej konieczności, ja w domu nie używam tej przyprawy.
Gotujemy
nadal na maleńkim ogniu przez kilka godzin. Mięso po dotknięciu ma się
rozpadać. Im dłużej gotujemy, tym lepsza będzie galareta. Sekret dobrego
wywaru naprawdę tkwi w długości jego gotowania na bardzo wolnym ogniu,
Na początku gotowania pilnujemy i co kilka minut odszumowujemy. Potem
można zostawić i prawie nie zaglądać do garnka :))
Po tym czasie wyłączamy i zostawiamy na chwilę do przestygnięcia.
Wywar
przecedzamy, doprawiamy do smaku solą, pieprzem, przeciśniętym przez
praskę czosnkiem, ewentualnie maggi. Wywar powinien w lodówce ściągnąć
się samoczynnie, jednak dla pewności, w okresie świątecznym, aby nie
roztapiał się na świątecznym stole, podczas rodzinnych spotkań - można
dodać nieco żelatyny.Tak z łyżkę, dwie.
Żelatynę
namoczyć w odrobinie wywaru, dobrze rozpuścić i dodać do całości,
pamiętając, aby nie wlewać żelatyny do bardzo gorącego płynu.
Mięso
obrać z kości, posiekać lub ułożyć w całości, wedle gustu. W miseczkach
ułożyć posiekaną marchew, ja daję odrobinę groszku konserwowego i
ugotowane na twardo, a pokrojone na ćwiartki jajko. Na to pokrojone w
plastry mięso. Następnie zalewam doprawionym wywarem, a po wystygnięciu
wstawiam do lodówki.
Zdaję sobie sprawę, że jest to danie dla miłośników tego typu potraw. Można jednak zrobić w ten sam sposób galaretę z drobiu lub innego mięsa. Nie będzie ona co prawda tak kleista i będzie potrzeba nieco więcej żelatyny, będzie miała także mniej kolagenu, jednak powinna być równie smaczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz