Gdy miałam osiem lat, deszczowym dniem siadywałam na parapecie i, wpatrzona w krople uderzające o lustro przepływającej obok rzeki, rysowałam lalki z papieru. Niecierpliwie oczekiwałam przebłysków słońca. Wyciągałam, z ozdobionego misiem uszatkiem worka na kapce, stare zniszczone tenisówki i brodziłam po mokrej od rosy trawie.
Z innymi dziewczynkami patykiem rysowałyśmy klasy, lub rozpryskując po kostkach i łydkach wodę z kałuży, grałyśmy "w gumę" i skakankę.
Moja Córka, w wieku ośmiu lat, organizuje pierwsze piżama party, do późnej nocy gra z koleżanką w karty, ukryte pod kołdrą powierzają sobie najskrytsze sekrety i ustalają z którym chłopcem z klasy będą "chodziły". Moja Córka rano mości się wygodnie w pościeli i, ze stosem cienkich jak papier naleśników lub parujących racuchów, czyta kolejną książkę o zaginionym kotku lub pokrzywdzonym szczeniaczku. Wraz z Przyjaciółką przeglądają gazetki, komentując smaki błyszczyków do ust, oraz rozwiązują ogromne ilości testów w rodzaju "rozważna czy romantyczna".
Walczę o jej dzieciństwo, o umiejętność cieszenia się z drobnych rzeczy. Uczę ją rozpoznawać zapach wiatru po deszczu oraz miękkość i chłód wiosennej rosy. Pokazuję radość owadów z rześkiego letniego poranka, piękno obsypanego kwiatami drzewa, soczystość młodej trawy, zapach owoców na straganie, przyjemną szorstkość papieru w starej, wyszperanej na pchlim targu książce.
Walczę o jej wrażliwość, o świat, który nie kończy się na odpowiednim zapachu perfum sygnowanych magiczną dla dziewczynek w jej wieku nazwą Barbie lub Hanna Montana, pokazuję, że słowo pisane to nie tylko kolorowe magazyny uczące doboru strojów, wypełnione banalnymi radami dla niepewnych nastolatek.
Uczę ją świata takim, jakim ja go znam.
Dzisiaj proponuję ryżową sałatkę, idealnie skomponowaną dla osób z grupą krwi zero. Zrobiłam ją z resztek wczorajszego ryżu, dodałam kilka dodatków i w pięć minut miałam drugie śniadanie, doskonałe dla diety, którą ostatnimi czasy stosuję. O diecie pewnie będzie w jednym z kolejnych wpisów, a dziś przepis na sałatkę...
Sałatka z ryżu i brokułów:
1 szkl sypkiego trójkolorowego ryżu,
1 brokuł,
2 jajka,
2 ząbki czosnku,
3 łyżki majonezu,
sól, szczypta pieprzu
Ryż wypłukać, zalać wodą i ugotować na sypko z dodatkiem soli. Brokuła podzielić na różyczki, ugotować, jajka ugotwać na twardo.
Gdy wszystkie składniki wystygną, jajka posiekać, czosnek przecisnąć przez praskę, dodać majonez, doprawić do smaku, dodać brokuły, wymieszać, udekorować koperkiem.
Smacznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz