Święta to czas, w którym kulinarne eksperymenty spycham na dalszy plan. Przygotowując potrawy wigilijne jak i bożonarodzeniowe, stawiam na tradycję oraz sprawdzone rozwiązania i połączenia smakowe.
W tym okresie znakomicie sprawdzają się u mnie stare książki kucharskie oraz nieco zakurzone zeszyty z tradycyjnymi recepturami, przekazywanymi w mojej rodzinie przez babcie, z pokolenia na pokolenie.
W dobie wszechobecnego konsumpcjonizmu, gdzie słodycze i ozdoby świąteczne pysznią się dumnie obok zniczy, tuż przed pierwszym listopada, gdzie gwiazdka trwa przynajmniej dwa miesiące, a zapach pomarańczy, cynamonu i czekolady traci swój niezaprzeczalny urok, postanowiłam przybliżyć Córce nieco zapomnianej tradycji.
W tym roku choinka nie stanie u mnie na trzy tygodnie przed świętami, a pierwsza gwiazdka będzie niecierpliwie wyczekiwanym znakiem rozpoczęcia wieczerzy wigilijnej.
Chciała bym zaproponować Wam przepisy nieco zapomniane, tradycyjne smaki, niekiedy pracochłonne i czasochłonne. W każdym przypadku warte wypróbowania. Mam nadzieję, że pokusicie się na przygotowanie choć niektórych potraw, z podanych przeze mnie przepisów.
Rok temu piekłam pierniczki całuski, które po dwóch tygodniach pięknie skruszały, a po trzech nie nadawały się do jedzenia. W tym roku postanowiłam wypróbować przepis na pierniczki korzenne z książki, która nie zawiodła mnie jeszcze ani razu. I to był strzał w dziesiątkę.
Pierniczki wyszły niezwykle aromatyczne, zmiękły już na drugi dzień, pięknie wyglądały pociągnięte tradycyjnym lukrem i niezwykle smakowały. Polecam je upiec nawet na dwa, trzy dni przed wigilią, ponieważ ich przygotowanie nie wymaga dużej ilości czasu...
Pierniczki korzenne:
/przepis z kuchni polskiej Marka Łebkowskiego/
500 g mąki,
150 g cukru rafinowanego,
250 ml mleka,
łyżka sody oczyszczonej,
150 g miodu,
2 łyżki przyprawy do pierników,
kandyzowana skórka pomarańczowa do posypania,
cukier puder i sok z cytryny do przygotowania tradycyjnego lukru
(kakao, jeśli ktoś woli lukier kakaowy)
W rondlu o grubym dnie zrumienić 50 g cukru, dodać miód, resztę cukru, przyprawy, wlać mleko i zagotować. Mieszać ciągle do czasu rozpuszczenia się cukru (często się krystalizuje i zbryla, lecz chwilka gotowania powinna cukier rozpuścić).
Mąkę wymieszać z sodą oczyszczoną i wlewać do niej stopniowo gorące mleko, wyrabiając ciasto łyżką. Pod koniec wyrabiania trzeba niestety do ciasta "wsadzić" rękę i chwilę się pomęczyć przy wyrabianiu. Ciasto jest dość twarde i nieco zbite. Przyznam, że wyrabianie sprawia trudności.
Jeśli macie maszynę do wyrabiania polecam w niej wyrobić ciasto. Należy wtedy wsypać do niej przesianą mąkę z sodą, wlać gorące mleko i nastawić program ciasto.
Maszyna wyrobiła mi idealnie lśniące i gładkie ciasto.
Pozostawić przykryte ściereczką na około 2 godziny, aby odpoczęło.
Rozwałkować ciasto na grubość około 1 cm. Wycinać foremką pierniczki i układać na blasze do ciastek wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec 20-30 minut w temperaturze 180 stopni.
Po upieczeniu jeszcze ciepłe pierniczki polukrować lub posmarować polewą z topionej czekolady.
Smacznego:)))
8 komentarzy:
Święta tuż tuż, czas najwyższy by zacząć planować i piec :)
rozkoszne!
Świetne
jakie pyszne lukrowane:) mniam mniam:D
Jakie pulchne, super:)
Wyglądają pysznie!
dziękuję :)
Pierniczki są naprawdę bardzo dobre, nie są z tych płaskich i twardych, a takie delikatne, pulchniutkie i mięciutkie. Przypominają nieco pierniczki kupione w sklepie, ale są mniej aromatyzowane. :))
Ja jutro biorę się za pierniczki:)
Prześlij komentarz