Cyprian Kamil Norwid
JESIEŃ
O - ciernie deptać znośniej i z ochotą
Na dzid iść kły
Niż błoto deptać, ile z łez to błoto
A z westchnień mgły...
Tęczami pierwej niechże w niebo spłyną
Po złotszy świt -
Niech chorągwiami wrócą - a z nowiną
Na cało-kwit.
Bo ciernie deptać słodziej - i z ochotą
Na dzid iść kły
Niż błoto deptać, ile z łez to błoto
A z westchnień mgły...
Paryż 1849
JESIEŃ
O - ciernie deptać znośniej i z ochotą
Na dzid iść kły
Niż błoto deptać, ile z łez to błoto
A z westchnień mgły...
Tęczami pierwej niechże w niebo spłyną
Po złotszy świt -
Niech chorągwiami wrócą - a z nowiną
Na cało-kwit.
Bo ciernie deptać słodziej - i z ochotą
Na dzid iść kły
Niż błoto deptać, ile z łez to błoto
A z westchnień mgły...
Paryż 1849
Nim zdążę poczuć pod butami
szeleszczące liście, upić zapachem grzybów i mchu, poczuć na twarzy
ostatnie promienie znikającego lata, nadchodzą szare i smutne dni.
Jesień jest zbyt krótka. Tych kilka
tygodni po początku września, gdy dziecko adoptuje się do nowych
warunków, gdy dzień odmierza wstawanie, pierwszy dzwonek, czas nauki,
gdy na spacery dnie wydają się za krótkie, a my gonimy za wypełnieniem
pozostałego przed snem czasu kółkami, klubami, treningami....
Tych kilka tygodni, które umykają
zbyt szybko, aby napawać się zapachem palonych w sadach chwastów, aby
zasmakować soczystych i słodkich jabłek, układanych w skrzyniach,
zrywanych z drzew, przenoszonych do piwnic. Tych kilka tygodni, zbyt
krótkich, aby pobrudzić ręce szarymi grudkami ziemi, układać w stosiki
marchew obraną z naci, worki ziemniaków, zrywać ostatnie dynie.....
Tych kilka tygodni, zbyt krótkich na grzybobrania, spacery po lesie i pikniki pachnące igliwiem....
Moja jesień umknęła zbyt szybko.
Zaabsorbowana początkiem edukacji szkolnej mej córki, nowymi
obowiązkami, pracą. Chęcią sprostania własnemu wyobrażeniu o gospodyni
idealnej i chęcią zaistnienia w pracy. Moja jesień umknęła zbyt szybko
pomiędzy zakupami w marketach i przygotowaniem domu na zimę. Moja jesień
zabrała mi wyprawy na stragan po dojrzałe śliwki i piękne żółte dynie.
Przyniosła za to deszcz, wilgotne wieczory i mgłę, gdy rano parzę kawę.
Wyjęłam z szafy ciepłe rękawice i nowy słoik miodu. Ocieplane kalosze i kolorowe parasole, na przekór aurze panującej za oknem.
Wyjęłam z czeluści szafy kubki, w
których lubię pijać wieczorami kakao, oraz najmilszy i najcieplejszy
koc, którym otulam się, sięgając po książkę.
Moja jesień przypomniała mi rzeczy, które sprawiają że na spokojnie przeżywam życie. I te, dzięki którym ma ono smak.....
A dziś upiekłam wielki bochen chrupiącego chleba..... Na wieczór pod kocem.
Już jutro początek cyklu przepisów świątecznych :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz