Dziś pada pierwszy tej zimy śnieg.
Wczoraj oddałam samochód do warsztatu, cieszę się więc trzema spokojnymi dniami, wypełnionymi spacerami do pobliskiego sklepiku, kubkami gorącej herbaty, stronami kolejnej powieści, grą w karty i bajką o zwierzakach z zaginionej doliny. Czy może robaczkach.
Powoli odkrywam bogactwo własnej spiżarni, zapełnionej przeze mnie latem i zapomnianej do dziś. Sięgam po stare, sprawdzone, domowe receptury, zwykłe warzywa, dostępne w każdym sklepiku. Grzebię w czeluściach szafek i wyciągam poupychane tam przyprawy, paczki z przeróżnymi kaszami, makaronem, puszki z tuńczykiem.
Nie zdawałam sobie sprawy, ze w maleńkim mieszkanku można zgromadzić aż tyle zapasów.
Lubię domowe proste jedzenie, które syci i koi. Takie, które można przygotować ze składników będących pod ręką, w każdym sklepie.
Gotuję zupy. Dobre, zawiesiste, rozgrzewające i sycące.
Piekę bułki. Chleby. Robię z nich grzanki do zup, opiekam w tosterze, zapiekam.... Przygotowuję słoiczki ze smarowidłami do chleba, rybnymi, z warzyw strączkowych, nabiału... a wieczorem otuleni miękkim kocem, pałaszujemy kanapki przybrane ogórkiem ze słoiczka (te sklepowe mają plastikowy smak i zapach), popijając grzańcem, od którego kręci się w głowie.
Babeczki te piekłam przed świętami. Skorzystałam z przepisu Doroty Świątkowskiej, jednak czegoś mi w nich brakowało.
Lubię ciasta wilgotne, lecz nie kapiące ponczem. Za drugim razem do masy dodałam 2 łyżki dżemu, miałam otwarty w lodówce słoik, nawet nie pamietam jaki to był dżem.
Ponieważ babeczki były dla dorosłych, nasączyłam je rumem i przygotowałam czekoladowo-maślany krem... Po takich zabiegach były to jedne z najlepszych babeczek jakie jadłam. Idealne na trwający właśnie karnawał :)
Ciasto ma dodatkowo tę zaletę, że robi się samo. Wystarczy po prostu wszystkie składniki wymieszać łyżką lub widelcem w misce.
Babeczki czekoladowe "pijane":
1 kopiasta szklanka mąki,
1/3 szklanki kakao
1/2 szklanki cukru,
szczypta soli,
1/2 szklanki mleka,
3/4 łyżeczki sody,
1/2 szklanki kawy śniadaniowej, napoju słodowego lub kawy zbożowej,
1/2 szklanki oleju,
2 małe jajka,
1/2 szklanki kwaśnej śmietany,
cukier waniliowy lub łyżeczka ekstraktu z wanilii,
Krem:
1/2 kostki masła,
3-6 łyżek nutelli, kremu czekoladowego lub orzechowego, jeśli lubicie kontrasty polecam krem kokosowy...
groszki czekoladowe lub śmietankowe do przybrania
kieliszek rumu do nasączenia wymieszany z 1/4 filiżanki mocnej kawy (schłodzonej)
Uwaga:
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
Do odmierzania używałam szklanki o pojemności 200 ml.
Do miski przesiać mąkę, kakao, oba cukry oraz sól.
Mleko z miksować z kawą, napojem słodowym itp, by nie było grudek. Dodać razem z olejem do mąki i dobrze wymieszać widelcem do połączenia składników.
Dodać roztrzepane jajka dokładnie mieszając o każdym kolejnym jajku. Dodać śmietanę.
Ciastem wypełnić foremki do 2/3 ich wysokości. Nie można przesadzić z ilością cista, gdyż babeczki bardzo dużo rosną...
Piec w 180 stopniach przez około 20 minut.
Zimne babeczki delikatnie nasączyć kawą z rumem.
Miękkie masło utrzeć na puch dodając stopniowo krem czekoladowy. Cukru radzę nie dodawać, gdyż krem sam w sobie jest wystarczająco słodki.
Przełożyć do rękawa cukierniczego i udekorować babeczki.
Smacznego!!
1 komentarz:
Strasznie lubię takie. Ślicznie wyglądają! :)
Prześlij komentarz