Podobno synoptycy zapowiadają nam fale ogromnych mrozów.
A ja z utęsknieniem czekam już na wiosnę. Nie lubię szaroburego krajobrazu za oknem
Szalików, swetrów, niezliczonych warstw ubrań i mozolnego przedzierania się przez śniegowe zaspy.
Wyciągam jednak co cieplejsze buty, nastawiam nalewkę kawową i ajerkoniak, częściej rozgrzewam piekarnik...
Bułeczki, które dziś Wam proponuję, są wypiekiem typowo drożdżowym. Bez przygotowywanych wcześniej zaczynów. Bez długiego czasu oczekiwania. Zaprzeczają jednak ogólnej teorii, jakoby wypieki drożdżowe szybko traciły świeżość. Te bułeczki mięciutkie są przez kilka dni i nic nie tracą nawet podczas dłuższego przechowywania. U mnie zwykle znikały zaraz na trzeci dzień, a były wtedy równie pyszne, jak dnia pierwszego. Sądzę jednak, że po dłuższym czasie idealnie nadadzą się do przygotowania tostów francuskich.
Ich największym fanem w moim domu był MM, choć Córka dzielnie starała się dotrzymać mu kroku. Ich smak, lekko słodkawy, z bogactwem siemienia lnianego, idealnie współgra zarówno z wytrawnymi jak i słodkimi dodatkami.
Ostatnimi czasy są po prostu hitem w moim domu...
Bułeczki z siemieniem lnianym:
185 ml mleka,
125 ml wody,
3 łyżki miodu,
1 jajko,
2 łyżki oleju z orzechów laskowych bądź włoskich,
325 g mąki pszennej,
175 g mąki pszennej razowej,
80 g siemienia lnianego,
13 g świeżych drożdży,
10 g soli (ja daję łyżeczkę)
Siemię lniane dobrze jest zmielić (czasami w sklepach można kupić mielone siemię lniane).
Mąkę pszenną białą przesiać, dodać razową, siemię, sól.
Drożdże rozpuścić w letnim mleku, dodać jajko, olej, wodę i miód.
Połączyć z mąką, wyrobić gładkie ciasto o dobrze rozwiniętym glutenie.
Z ciasta uformować kulkę, przełożyć do wysmarowanej olejem miski, przykryć folią spożywczą i odstawić do wyrastania na mniej więcej godzinę, ciasto powinno podwoić swoją objętość.
Ciasto podzielić na 9 części, uformować okrągłe bułeczki, zawijając brzegi do środka i dobrze naciągając siatkę glutenu. Odstawić pod przykryciem do wyrośnięcia. W tym czasie nagrzać piekarnik do 200 stopni.
Bułeczki przed wsunięciem do pieca dobrze jest posmarować mlekiem lub roztrzepanym jajkiem, można posypać siemieniem lniany.
Piec z normalną ilością pary (na blachę w piekarniku wylewamy nieco wody), przez około 20 minut.
Studzimy na kratce kuchennej.
Najlepiej smakują jeszcze letnie, z odrobiną miodu i dżemu, to mój numer jeden.
Smacznego !!!
1 komentarz:
Wyglądają obłędnie :) Najlepsze bułki są robione samemu ;)
Prześlij komentarz