Powoli przygotowuję się do świąt. Szaleństwo ostatnich dni, mam nadzieję, dobiegło końca, ja zaś wracam do codzienności.
Ostatnio na nowo odkrywam przyjemność smakowania domowego pieczywa. Chrupiącego rogala, pszennego opieczonego tosta oraz kromki dobrego, ciemnego chleba żytniego.
Nadal mam w domu małego towarzysza, którego okresy wzmożonego apetytu przeplatają się z narastającą niechęcią do jedzenia. Nadal piekę słodkie bułki, wytrawne cebularze i pizzerinki, które pakuję co rano do plecaka i torebki i zabieram ze sobą na późne śniadanie.
Straciatella maślankowa:
250 g mąki pszennej przesianej,
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia,
3/4 szklanki cukru,
cukier waniliowy,
3/4 szklanki maślanki,
1/2 szklanki dropsów czekoladowych lub siekanej mlecznej i gorzkiej czekolady,
3 jajka,
skórka otarta z jednej cytryny,
100 g masła, roztopionego i ostudzonego,
Jajka ubić z cukrem, dodać cukier waniliowy, skórkę otartą z cytryny. Po ubiciu powoli wsypywać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, maślankę, na końcu wlać ostudzone masło, krótko wymieszać mikserem. Po dodaniu masła nie powinno się ubijać zbyt długo, mieszamy tylko delikatnie mikserem lub nawet trzepaczką. Na końcu wsypać siekaną czekoladę.
Ciasto przelewamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia.
Pieczemy w 170 stopniach przez około godzinę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz