8 stycznia 2013

Anna Karenina...



Ostatnimi czasy do kina chodziłam na takie kinowe produkcje jak Merida Waleczna, Auta 2 czy choćby Smerfy. 
Gdy więc Marta zaproponowała wypad do kina, przed obiadem, po odwiezieniu Dziecka do szkoły - nie mogłam się oprzeć i bez sprawdzania recenzji się zgodziłam.
Tym bardziej, że adaptowane było jedno z nielicznych dzieł klasycznej literatury, którego nie czytałam lub słabo pamiętam. Historię Anny znam jednak, z poprzedniej wersji z Sophie Marceau w roli głównej.
Film nie zawiódł. Momentami rozbawił, nie udało mu się jednak wywołać we mnie głębszych emocji, przeżywania losu bohaterów. Owszem, kostiumy zachwyciły, doskonała gra aktorska urzekała, jednak głębszego "coś" nie poruszył.
Być może była to wina konwencji, jaką obrał reżyser. Konwencji stylistycznie zamierzonej. I udanej pod względem własnego przesłania.
Historia romansu Kareniny z Wrońskim rozgrywała się w scenerii teatru. Tylko nieliczne sceny - i to raczej nie dotyczące głównego wątku - kręcone były w "normalnych" pomieszczeniach. Tutaj wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie, rekwizyty, dekoracje, sceny, uczucia...
Przypomniało mi to jeden z tematów matury sprzed lat: Świat jest teatrem, aktorami ludzie.... A kto wyznacza nasze role? Bóg, Diabeł, Przeznaczenie, Fatum czy po prostu ślepy traf.
Tutaj także było to zaznaczone. Ówczesna Rosja pełna była konwenansów, niepisanych zasad postępowania, reguł. Ludzie byli tylko postaciami na jej tle, marionetkami uwikłanymi we własne żywota. Każdy miał swoją rolę i wiedział, że powinien jej się trzymać. Nie do pomyślenia było wyłamać się poza pewne granice i ustalone prawa społeczne.
Zrobiła tak Anna i musiała ponieść konsekwencje.
   Można także zastanawiać się, dlaczego właśnie tak się stało. Przecież każdy miał z góry przypisaną rolę, jego życie było możliwe do przewidzenia przez scenarzystę.... Czyż więc Anna mogła buntować się przeciw swojemu przeznaczeniu?? Czy mogła postąpić inaczej? Czy nie była marionetką swego losu?

Zapraszam :))

3 komentarze:

Moja Manufaktura Smaku Lifestyle/Home pisze...

Byłam- piękny film. Tak jak już wspomniałaś piękne kostiumy,krajobrazy oraz postać Anny Kareniny, jednak zabrakło mi mojego własnego przeżycia, głębszych refleksji, pytań i rozmyślań. Uwielbiam tego typu filmy i rozmawiać o nich mogłabym godzinami. Owszem konwencja filmu zaskoczyła pewnie wiele osób- uwielbiam kiedy reżyser zaskakuje:) Obejrzałabym raz jeszcze i może jeszcze jeden:) Tak samo jak "Księżna", w którym również zagrała Keira Knightley- mój świat:)

morrigan23 pisze...

"Księżnę" oglądałam kilka razy i często wracam... - mój świat, mój klimat.
Pozdrawiam :))

monami pisze...

Mnie film niesamowicie rozczarował. Osobiście jestem zafascynowana literaturą rosyjską szczególnie Tołstojem i Dostojewskim. "Annę Kareninę" przeczytałam 4 razy za każdym razem przeżywając tak samo każdą stronę.

Film zaś... Nie podobała mi się koncepcja teatru. No ale jeśli nawet reżyser taką sobie umyślił, to uważam, że powinien trzymać się jej od począatku do końća. Przeskoki z teatru do normalnego życia trochę mi wszystko motały - choć znam historię na pamięć.

Jednego jednak nie mogę wybaczyć ZA NIC. Tego jak szybko toczyła się akcja i jak bardzo spłycony został cały problem. Potrzeba miłości Anny, która była praktycznie sama, zamężna nie do końca zgodnie ze swoją wolą. Dramat związany z rozłąką z synem, oraz absolutne wykluczenie jej ze społeczeńctwa, bo odważyła się zrobić krok dalej, wyłamać z ram, przekroczyć konwenanse i stereotypy.
Z filmu natomiast, osoba, która z powieścią nie miała styczności, wnioskuje, że Anna rzuciła się pod pociąg, bo śmiali się z niej w teatrze.

Gdyby film ten trwał 2 godziny dłużej, być może udałoby się oddać całość problematyki i przede wszystkim - fabuły. Moja koleżanka nie znając książki, dopiero pod sam koniec zrozumiała całą historię - wszystko toczyło się zbyt szybko, a sceny urywane były w momentach, które w powieści były jednymi z najpiękniejszych.

Na korzyść mogę wrzucić jedynie kostiumy i scenografię bo zwalały z nóg. Hrabia Wroński wyglądający jak 16-letni amorek trochę wcisnął mnie w fotel, no ale - wybaczmy. (swoją drogą polecam obejrzeć starą wersję filmu, moim zdaniem o niebo lepsza).

Się rozpisałam. Ale tak to już jak dusza rosyjskiego maniaka zostanie dotkliwie zawiedziona - musi się wyżalić i wykorzysta każdą sposobność ;)