Maj był szalonym miesiącem.
Podzielonym na dwa okresy: przed komunią i po komunii. Naznaczonym chłodnymi nocami i upalnym białym tygodniem.
Zwieńczonym przedwczorajszą burzą, podczas której utknęłam w korku na jednej z wąskich ulic mojego miasta. Opatulona w znalezioną w kącie bagażnika kurtkę patrzyłam na ścianę deszczu za samochodową szybą i truchlałam przy każdym bliższym uderzeniu pioruna.
Komunię przygotowywałam osobiście, w domu. Skromny obiad dla kilkunastu osób i tort na uroczyste zakończenie.
Tort robiłam na biszkopcie wedle nowego przepisu.
Wychodzi idealny. Rośnie pięknie, równiutko, nie opada, jest wilgotniejszy niż ten tradycyjny, lepiej się kroi, lepiej smakuje.
Jedynym jego mankamentem jest pracochłonność. Jajka należy miksować o wiele dłużej niż przy tradycyjnym biszkopcie, a do tego najlepiej w misce umieszczonej na garnku z parującą wodą.
Po wyjęciu z piekarnika jednakże udowadnia nam, iż trud włożony w jego przygotowanie nie był trudem daremnym.
Biszkopt genueński:
6 jaj (ogrzanych do temperatury pokojowej)
150 g cukru,
170 g mąki,
50 g stopionego i ostudzonego masła,
cukier waniliowy lub esencja waniliowa
Dość spora plastikowa miska i garnek do postawienia na gazie z gorącą wodą, na którym stabilnie utrzyma się miska z masą jajeczna.
Jajka muszą być bardzo dobrze ogrzane. Można włożyć je na kilkanaście minut do garnczka z gorącą wodą.
Po tym czasie wybijamy jajka do miski, dodajemy cukier, cukier waniliowy lub aromat waniliowy i ucieramy przez chwilę mikserem na najwyższych obrotach.
Gdy masa zacznie ładnie przybierać na objętości, miskę ustawiamy na garnku z gotującą się wodą i nadal ucieramy przez kilkanaście, a nawet nieco ponad dwadzieścia minut.
Piana powinna powiększyć swą objętość ponad trzykrotnie, zrobić się dość gęsta a podniesiona na widełkach miksera nie spływać od razu, a układać się na powierzchni masy ładną wstęgą.
Do tak przygotowanej masy delikatnie partiami przesiewamy mąkę i bardzo uważnie mieszamy. Do biszkoptu nie dodajemy proszku do pieczenia, rośnie on tylko i wyłącznie dzięki strukturze ubitych jajek, należy więc bardzo uważać, aby tej struktury nie zniszczyć poprzez nieumiejętne mieszanie.
Na koniec dodajemy ostrożnie przestudzone masło i jeszcze raz bardzo dokładnie mieszamy.
Tak przygotowane ciasto wylewamy ostrożnie do tortownicy, której tylko dno wyłożone jest dokładnie papierem do pieczenia, boki zaś nie są nawet posmarowane.
Wstawiamy do piekarnika nagrzanego jak do tradycyjnego biszkoptu do temperatury 180 - 200 stopni i pieczemy około godziny. Oczywiście stan upieczenia należy sprawdzić po około 40 minutach, gdyż każdy piekarnik piecze inaczej.
Biszkopt natychmiast po wyjęciu z piekarnika "upuszczamy" na blat kuchenny z dość sporem wysokości.
I bardzo proszę, nie pytajcie, czy ostatnie zdanie nie jest pomyłką. Czynność ta pozwala wylecieć pęcherzykom powietrza nagromadzonym w upieczonym cieście, dzięki czemu biszkopt nam nie opada.
Po dokładnym wystudzeniu, najlepiej na drugi dzień, boki biszkoptu oddzielamy od formy ostrym nożem i kroimy na co najmniej trzy placki :))
Dziś tylko przepis na biszkopt, który można oczywiście przełożyć dowolnym kremem cukierniczym, bitą śmietaną, budyniem, powidłami.
Sądzę, że niezwykle smakowałby również upieczony z owocami i posypany kruszonką lub cukrem pudrem.
Jednakże na komunię, wedle życzeń mojej córki, przygotowałam krem na bazie bitej śmietany i gotowanych brzoskwiń.
Bardzo delikatny i lekki , niezwykle lubiany przez dzieci.
Po dokładny przepis zapraszam jutro.
3 komentarze:
śliczny tort:)
czas pieczenia, 2 h... to chyba pomyłka...
W przepisie wyraźnie jest napisane...."i pieczemy około godziny..."
Pozdrawiam
Prześlij komentarz